Poniższy artykuł zamieszczam na Salonie w sekcji "Teorie spiskowe" ... Temat i osoba blogera jakoś mi się dopasowały, to jest wydarzenie ostatnich chwil.
Wytrwale, chciałem skomentować pewnego blogera, ale nie mogę. Jestem uparty.
Napisałem salonowy komentarz do jego artykułu.. Dotyczy sprawy może ważnej, może nie, - może tak się tylko mnie wydaje...
Jakoś do blogera @kelkeszoz nie mam szczęścia... Komentarz napisałem, chyba dwie godziny temu z Florydy, sprawdzam - bo chciałem sprawdzić łapki... Nie znajduję - jest kilka komunikatów "ten komentarz został ukryty"... Czyżby blogera @kelkeszoz krytykować jest nie wolno? Kto to reguluje?
Przytaczam treść mojego komentarza, kursywą.
Blogera @kelkeszoz czytuję od kilku lat; bryluje na salonie, jego popularność przekracza granice... Zazdroszczę...
To the point - @blogera @kelkeszoz w komentarzu krytykuję, bo zbyt mocno uwierzył w swój autorytet i lekkość pióra.. Co do artykułu... Poruszony temat jest bardzo istotny dla zdrowia społecznego; moim zdaniem, zaczepienie go na przykładzie Tytusa, Tomka i Atomka powoduje jego trywializacje... Zwrócenie uwagi na rolę reklam w spożyciu leków jest zbyt krótkie i płytkie... Wydaje mi się, zę poczucie humoru mam i nie przesadziłem
Cytuję - "Człowiek nie ma możliwości przekonania się , że umarł ( pozostawiam tu na boku wszelką eschatologię ), więc póki dycha, póty będzie podatnym na sugestie obiektem działania wszelkich sprzedawców zdrowia i życia. To naturalne i dziwić się nie ma czemu, nawet dziewięćdziesięciolatkom szczepiącym się "na wirusa"."...
Eschatologia, wow! Samo słowo może wprawić w zachwyt Pana czytelników... Każdy z nas chce dychać jak, najdłużej, no matter what... Dychanie, to również oddychanie, w atmosferze tlenu, ale i wielu toksyn...Z Pana dotychczasowych artykułów miarkuję, że jest Pan koło 60tki, może mniej... Na pewno przeczytał Pan wiele książek, ale moim zdaniem, brakuje Panu w etapu pierwszych, powojennych 10 lat i książek z tamtego okresu... Może się mylę, ale chyba nie, bo Pana profil jest PRLowski, tyle że z nabytkiem...
Mój zresztą też... Próbowałem Pana komentować, uważam Pana za interesującego i poważnego salonowego blogera... Sądzę jednak, że wszedł Pan na zbyt wysoki piedestał salonowego Autorytetu... Salon czyta Pana namiętnie i to dobre jest, ale dobra by była większa przytomność... Sam skromny nie jestem, bo niewiele mi pozostało, ale przed Panem - całe życie...
Jestem blogerm młodym, choć kalendarzowym dinozaurem... Mimo tego, ze na Salon24 wepchnęła mnie moja Zosia, chcę być czytany... Wydaje mi się, że mam coś do przekazania ludziom ode mnie młodszym i jeszcze młodszym.
Na początku swojej salonowej twórczości chciałem napisać polemikę do jednego z Pana artykułów, jakoś tak - pod koniec lipca lub w sierpniu... Mam jej... Chce go na nowo zredagować i puścić na Salon...
Czy zdecyduje się Pan na pojedynek?... Ale innego typu niż w komentarzach do tego i wielu innych artykułów (nie tylko Pańskich)... baa, bla, bla... Chciałbym, żeby się Pan zniżył i zszedł na mój poziom.
Co do tutejszego artykułu... Porusza bardzo ważny temat, ale jego komentarze są (w większości) żałosne.
Rola farmaceutyków i opioidów, rola reklamy, rola mediów w ich niezwykle skutecznej propagacji... stać Pana na pociągnięcie tego tematu na Salonie, w razie możliwości (intelektualnych) w dyskurs się włączę. W USA jest to ogromny problem, to przyjdzie do Polski, o ile już problemen nie jest
Pozdrawiam z Florydy, USA.
Ponieważ nadal swojego komentarza znaleźć nie mogę, próbuje wysłać go po raz drugi.
Wyskakuje komunikat - "już ten artykuł komentowałeś".
Niech mi ktoś wytłumaczy - co tu jest grane? I po co?
Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości