Żeby coś robić dla przyjemności trzeba być hobbystą. Przy okazji można coś zarobić...Blogerzy to przeważnie hobbyści, oprócz tych którzy muszą się wykazać, wszem i wobec. Blogerzy bywają analitykami, prorokami, opowiadaczami, felietonistami albo bajkopisarzami; są także zwykli literaci i poeci, ze wszystkich stron świata i bez względu na wiek i maść.
Hobby, to jest konik na biegunach, albo pasja. Albo zamiłowanie... Zamiłowanie daje same przyjemności, jakby się jadło śmietankowe lody, ale z pasją trzeba ostrożnie...
Niewolnikami pasji są pasjonaci, ale biegli w piśmie wiedzą że pasja, pasji nie dorówna... Od pasji naczelnych, takich jak przedstawiana w filmie Mela Gibsona; poprzez pasję malarską Van Gogha, można dojść pasji malutkich... Na końcu może zawsze zostać pasja szewska...
Hobby i pasja to nie to samo, bo można być hobbystą tylko z zamiłowaniem. Pasja jest wtedy kiedy zniewala i nakłada kajdany. Jak się jest kajdaniarzem, cierpi dusza i ciało.
Ergo; pasja może jednocześnie być cierpieniem i miłością. Miłością, ponieważ nie można bez niej żyć, a cierpieniem, bo trzeba rezygnować z innych przyjemności na jej rzecz.
„Miłość Ci wszystko wybaczy, smutek zamieni Ci w śmiech”, ale znam pesymistów, którzy twierdzą odwrotnie – „Miłość Ci wszystko wybaczy, radość zamieni ci w łzy”...i wcale z tym nie jest im do śpiewu. Tym nieszczęśnikom współczuję, bo z pasją można sobie poradzić... Nasza wspólna z Zosią pasja „happy together”, polega na umiejętnym wykorzystaniu zasady „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło; co oznacza, że wielką pasję daje się zastąpić małą przyjemnością... Wtedy, najlepiej jest oddać się hobby. Cierpienie nie popłaca.
Przy miłosnym cierpieniu wsobnym, cierpienia młodego Wertera, to mały pikuś... Cierpieć można za miliony, ale można też wsobnie, właśnie. Żeby cierpieć za miliony trzeba być męczennikiem Wielkiej Sprawy. Wszystkie porównania są chybione; nie ten kaliber i nie ta miara, bo bycie niewolnikiem swojej pasji zawsze trzeba jakoś odkupić a pokutę odbyć...W międzyczasie, wszystko się toczy, a life is good.
Można mieć hobby wszeliniejakie, od zbierania znaczków i motyli, do kolekcjonowania starych samochodów, broni palnej albo bankowych kont... Wiele hobby jest niewinne, wręcz pożyteczne lub chwalebne... Takim hobby jest codzienne wyprowadzanie psa sąsiada albo tłuczenie komarów na biwaku... Z kanarkiem jest inna sprawa, ale wychowywanie własnych dzieci na pewno hobby nie jest... Opiekowanie się kurkami i kogutkiem, hobby jest.
Powszechną formą hobby może być ustawiczne oglądanie telewizji; jest też nim zmaganie się ze smartfonem w ramach społecznościowych mediów. Takie hobby może się przeformować w pasję, która przynosi cierpienie od którego boli głowa, albo przez które ma się wyjątkowo dobre samopoczucie. To nie jest przesada, bynajmniej, bo każdemu według potrzeb.
Jeden Pan powiedział, że „nasz ból głowy jest z powodu informacyjnego szumu który degenerują linie sensoryczne w obszarze kory i płatów mózgowych”... jakoś tak... I że - „po transformacji analogowego głosu i obrazu w formę numeryczną, poprzez komputerowo-mózgowy interfejs - audiowizualny sygnał cyfrowy zakłóca linie sensoryczne we wszystkich płatach mózgu i deformuje komórki kognitywne obiektu, zgodnie z programem nadawcy..”.
Nie wiem jak to jest naprawdę, na tym się nie znam, bo to chyba kolejna teoria spiskowa jest; przyznaję jednak, że po obejrzeniu tutejszych wiadomości na CNN albo na TVN w POlsce, jestem jak nabuzowany. Po programie Newsmax i TVP trochę mniej, może dlatego że u nich sprzęt jest słabszy...
Ale, na wsiakij słuczaj i dla własnego bezpieczeństwa, ten audiovisual signal , sobie rozdzieliłem... Konsumuję albo relaksującą muzykę z widokiem kolorowego akwarium na YouTube, albo inną muzyczkę, jeszcze bardziej przyjemną. Alternatively, obrazki stron w prawdziwej książce, na kindle albo na ekranie laptopa...
Niekiedy zdarza się komuś, że czytanie stron łączy z zapisywaniem innych stron, jakby jedno nie wystarczyło... Wtedy nie jest dobrze, bo czytelnictwo i pisalnictwo mogą się połączyć w groźną pasję zwaną blogowaniem... To się zdarza; wtedy hobbysta staje się niebezpieczny dla otoczenia, bo pasjonaci często wymachują na oślep rękami i mogą komuś przyłożyć...kogoś walnąć w oko albo ucho. Najgorzej jest, jak hobby pisarskie uderzy w głowę samego blogera, bo wtedy trzeba się głupio tłumaczyć Administratorowi, a w skrajnych przypadkach wołać pogotowie albo szukać adwokata... W każdym przypadku, jest to koszt własny
Zogniskowanie hobby w pasję jest szczególnie niebezpieczne, kiedy pisarskim blogowaniem nadepnie się komuś na odcisk... To zmusza do wyboru bezpiecznego pola upraw... Broń boże „Koronawirus”, „Gospodarka” albo „USA”, bo można się nabawić wielu sprośnych komentarzy... Najlepiej jest wybrać coś z „Rozmaitości”, a jak się jest bardzo ostrożnym – wybrać „Hobby”.
I w tym momencie zaczynamy się rozumieć... Niekoniecznie trzeba mieć hobby z pasją, ale trzeba mieć hobby in statu nascendi... Pisać o hobby, ale bez utraty oka albo ucha.
W sytuacjach jakie dotykają Autora, hobby jest efektem „chcienia piszenia”... Chcienie to stan umysłu, piszenie to czynność motoryczna, obie definicje wymagają prostej interferencji...
Już to raz wyjaśniałem, szkoda więcej czasu... Kiedyś pisałem lub pisywałem , ale spotkało się to z ogólnym ostracyzmem za względu na PiS... Dlatego wybrałem piszenie, bo dobrze się rymuje z „chcieniem” i „niechcieniem” - „możeniem” i „niemożeniem”... Niemożenie chcienia piszenia, to w stanie okołowirusowym prawdziwa katastrofa, bo piszać o czym jest.
Należy iść z duchem czasu i w ramach działań hobbystycznych koniecznie umieścić temat „maseczka”... Anty-wirusowa maseczka jest jak antyrakietowy system balistyczny... Lekka, łatwa w obsłudze i przyjemna.. I głośno strzela.
Przedwcześnie zdradzę, że temu tematowi zamierzam wkrótce poświęcić osobny felieton... Bogactwo możliwości – maseczki do chodzenia, maseczki do siedzenia, maseczki do biegania, maseczki do jedzenia i picia..
Maseczki do spania, maseczki do chrapania; maseczki relaksujące i maseczki do anihilacji
A wzornictwo, a kolorystyka, a materiały!?... Jedwab, len, bawełna, bawełna ze spandexem; lekka wełenka, tiul, szyfon i aksamit... Tkanina i dzianina, maseczki skórzane i futrzarskie – te sztuczne...
Tematem już zajęły się zakłady produkcyjne, projektanci, artyści i rzemieślnicy na całym świecie... Nie może na rynkach zabraknąć wyrobów „Made in Poland”, bo nie możemy odstawać od Ameryki i Europy...
W sekrecie powiem snobom i nie tylko, że dla wszystkich Panów i Pań (chociaż powinno być odwrotnie), maseczki projektują tacy mistrzowe jak Valentino, St. Laurent i Dolce&Gabbana... O polskich kreatorach nie wspominam, bo nie znam...
Dla obniżenia kosztów, globalna produkcja maseczek high couture, będzie się odbywała w Chinach, w kooperacji amerykańsko- chińskiej, z kapitałem własnym.
Ludzie kochne - czy tyko ja mam o wszystkim pamiętać?... Proponuję biznes sp. z o.o. w sektorze niszowym... Przewiewne maseczki do sypialni, nie koniecznie do spania... Wiele pomysłów dla róźnych członków rodziny i młodych małżonków. Jest to nisza zaniedbana, bo wszyscy myślą, że w maskach do łóżka iść nie trzeba... Trzeba, trzeba... W wyjątkowych przypadkach można się nie obudzić... To też budująca propozycja być może.
Kto pierwszy ten lepszy... Kooperatywa na zasadach franczyzy... Daje pomysł, wzornictwo; zapewniam marketing i obsługę prawną... Logistyka - do uzgodnienia...
Sporządzam biznes plan, ale za dodatkową opłatą w walutach wymienialnych... Czekam cierpliwie na propozycje...
Hobbyści maseczkowi – łączcie się we wspólny biznes... Wbrew pozorom - czasu zostało niewiele .
Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości