"Rezolucja - parowóz dziejów....Chwała jej maszynistom... chwała płonącym iskrom!..." tak nieposępnie pisał nasz nieodżałowany Wieszcz, Broniewski Władysław, nie ze Schlusselburga bynajmniej...
Towarzysz Broniewski pisał o rewolucji, ale każda rezolucja powinna być rewolucyjna, sensu stricto... Rewolucja ma szlachetne cele, ale jej parowóz nie zna granic ni kordonów... Idea rewolucji jest prosta jak jajko Kolumba i nie znosi kłamstwa ani spiskowych teorii... Rezolucja powinna być dokładnie taka sama...
Według profesora Doroszewskiego w Słowniku PWN, „rezolucja” to -
1. «zbiorowa uchwała powzięta przez jakieś zgromadzenie w wyniku obrad»
2. dawniej «decyzja władz o charakterze rozstrzygającym»
Słownik synonimów jest bardziej łaskawy – to ... "proklamacja", "manifest", "decyzja"... i tu właśnie jest ona pogrzebana, gdyż w przełomowych chwilach trzeba podejmować decyzje ... rezolucję znaczy się...
Rezolucje personalne podejmuje się najłatwiej na wydarzenie Nowego Roku, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby odpowiednim wydarzeniem stało się ostatnie wydarzenie, czyli Wybór Wyborów; dokładnie rzecz biorąc tych wyborów wyniki...
Jedni proklamują, że będziemy kontynuowali zbożne dzieło, inni powiadają że w życiu, że pisiorom nie darujemy żeby nie wiem co, dlatego ze wszystkich sił wszyscy muszą robić swoje... Obie grupy obywateli powinny, a nawet muszą, podjąć odpowiednie decyzje, ergo; rezolucje jakich im trzeba...
Wszystkie rezolucje powinny byś rewolucyjne jak rewolucyjna jest rewolucja, ergo; rezolucja powinna być rewolucyjna... coś takiego... Bo rezolucja powinna być jak bagnet wbity w osowiałe ciało społeczeństwa... Bez pochlipywania polewki na wodzie, ale spożywając posilny rosolnik z kurzym udem i kluskami...
Pozornie, społeczeństwo osowiałe nie jest; niemniej, szum i bałagan w głowie sprawia, że obywatele są gorzej niż osowiali; oni są oparowani i zaczadzeni... Jak Polska długa i szeroka... Słowo "oparowani" to prawie to samo co "zaparowani", np. jak szyba w samochodzie podczas ciepłego deszczu.
Na progu nowego roku życzymy wszystkiego najlepszego w najsamprzód sobie - najczęściej przed kryształowym lustrem przy makijażu lub goleniu, in fact podejmujemy rezolucję – może zacząć się miękko od "...życzę wszystkiego czego tobie dotąd było w życiu brak, stary! " ... ma to wzmocnić pewności siebie rezolucjonisty i poprawić pogodę ducha na cały rok... Ale zaraz za tym powinna zabrzmieć twarda decyzja „...muszę sąsiada walnąć pałą w łeb... utopić w łyżce wody nie wystarczy”...
Jest to rezolucja słuszna, ale doświadczenia pokoleń wykazały, że większość pobożnych życzeń i osobistych rezolucji jest jak liść kapusty zjadany przez królika któremu się spieszy... Tak dalej być nie może...
Trzeba czegoś konkretnego, czegoś mocniejszego, aby rezolucjonistę poniosło przez dzikie pola politycznej codzienności jak ochwaconą kobyłę, byłą żonę bachmata, szybko i zuchwale... No, i żeby po drodze kogoś wziąć w jasyr... Słowem, każda ze stron sporu potrzebuje dla siebie rezolucji solidnej jak cementowa rura!... Trzeba tylko mieć dobry pomysł i odpowiednią wyobraźnię...
Reasumując, rezolucja to nie żadne fiu-bździu, to nie żadne pompatyczne i samosprawdzające się samo-życzenie. Na początku roku każdy powinien zadekretować, aby zrobić w nowym roku coś wielkiego tak, żeby przeciwnika trafił szlag...
Na taką podróż każdy powinien wybrać dla siebie nowy model pojazdu z wybraną karoserią, z nowym chromem i zderzakami w atrakcyjnym kolorze... Oczywiście, koniecznie musi wiedzieć ilu oktanowe paliwo wlać do silnika...
Za wczesnego PRL-u o rezolucjach personalnych mało kto mówił, a jeśli już, to po cichu... Rezolucje była odgórnym i zbiorowym wezwaniem dla mas... Rezolucje prywatne nie były dobrze widziane... Rezolucje głośno i wyraźnie wskazywały szczytne cele i wyznaczały sens życia obywateli: ”Głos Ameryki - zagłuszymy”, „Imperializm amerykański – zwyciężymy” albo „ Stonkę - wytępimy”... Za Gierka było podobnie: „Socjalizmowi – tak, wypaczeniom - nie!”, albo tajemniczo; „Kroczem do socjalizmu”...
Jak nastała Wolna Polska, wszyscy odetchnęli z ulgą, bo nagle okazało się, że "nikt nas do pracy nie goni, i że wszystko na nasze ładujem wagony”... To też Broniewski Władysław był; niby inaczej, ale tak samo... Odkąd znowu wróciła wolność, równość i braterstwo w Nowej Polsce, masom przywrócono noworoczne szopki i rezolucje, prywatne i osobiste w szczególności... Ale bardzo wiele się zmieniło a rezolucje zrobiły się precyzyjnie i dokładne; można też je było szybko wcielać w czyn...
Życie bardzo przyspieszyło i na głupoty nie było czasu... „Kupię sobie nową furę”, ”Założę w banku nowe konto”, „Latem pojedziemy na Majorkę”... To wszystko zaczęło rajcować, mieć sens, popyt i podaż na więcej...
Z wypełnianiem rezolucyjnych rezolucji bywają kłopoty. Można coś sobie mocno postanowić, ale może nie wyjść bo pomysł i pijar był słaby... Na początku nikt nie wie czy mu wyjdzie, ale robi wszystko żeby wyszło... Potem wyłażą manowce pokrętnej imaginacji, bo jak nie wyjdzie, na początku nie wiadomo kto zawinił...
Najlepiej widać to po wrzaskach polityków, masonów i tych trzecich... Bo wyjdzie albo nie, wnioski i wyniki i tak będą takie same... "Wyrzucić Zenka z Zarządu...! Zwalić babę z wozu...! Powiesić Cygana... ! Precz z Trumpem...! Duda won, Trzaskowski - wróć! ... "
I tak sobie dalej i dalej; jakoś to będzie... Nie należy jednak załamywać rąk i rezolucjonizować dalej, koniecznie...
Mocnym postanowieniom przewrócenia przeciwnika nie oprze się nikt, szczególnie ten oszołomiony czadem wydarzeń... taki rezolucjonista zostaje rewolucjonistą na zawsze...
Ogólne prawo przyrody powiada, że interes własny należy korygować z obowiązującymi prawami natury, however; ogól uważa że trzeba robić tak, żeby mieć z tego korzyść... Obywatele na ogół wiedzą jak patrzyć i słyszeć, kogo trzeba i kiedy trzeba; bo oglądają i słuchają telewizji... Potem myślą...
„Co robić?” pytał Towarzysz Lenin rozmyślając o problemach rewolucyjnej strategii i taktyki... Towarzysz Lenin powiedział też... „Prawda zwycięży” i tego trzeba się trzymać... Towarzysz Lenin wiedział też, że rewolucję może zniszczyć tylko kontr-rewolucja...
Oportunizm, to nie opornik w klapie marynarki, ale coś dokładnie przeciwnego... To warto sobie wyjaśnić, najlepiej wyguglować... Wtedy wie się dokładnie w którym szynku grają i jak się tańczy... Chociaż niektórzy już dawno poszli w prysiudy kazaczoka z jodłowaniem, nie będzie to trwać wiecznie... Dobrze jest wyczuć kiedy trzeba się przebrać i przestawić z disco -polo na twist rock& roll... Nothing is forever; długi czas piliśmy Haberbuscha z browarów w Brukseli i Berlinie; wygląda jednak że zaczęły się dostawy piwa z zupełnie innych browarów...
Co robić?... Ja wiem na pewno, że trzeba robić „co trzeba”... Opady i czad można rozwiać nawet wentylatorkiem, ale potem trzeba postawić wazon z niezapominajkami, albo z różą z ogniem... Ogień musi być gorący i z naszego paleniska, bo inaczej wezmą nas w dwa ognie... Z czadem gorzej, potrzeba sporej maszyny, ale też można go wywiać.. Czad to tlenek węgla, zdaje się; pamiętać o tym tlenie trzeba, ale się nie utleniać...
Broniewski Władysław wiedział co napisać:
"Pędzi pociąg historii - błyska stulecia semafor. .. Rewolucji nie trzeba glorii - nie trzeba szumnych metafor. "
Są dwa rewolucyjne wyborniki pod hasłem „...obywatele wszystkich krajów łączcie się”... Obywatele, to mogą być rewolucjoniści albo kontrrewolucjoniści, zdaje się... Kontrrewolucjonista to też rewolucjonista, tylko inaczej... To nie są żadne przelewki ani spiskowe teorie, to jest niebajka...
To przypomniał mi we śnie pragmatyczny Ben-Akiba... To postać z Kabaretu Olgi Lipińskiej, zdaje się?
Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo