Piloci I Polskiego Skrzydła Myśliwskiego wystartowali z Northolt 31 grudnia 1942 roku o godzinie 13.55 w celu wykonania operacji Rodeo 140. Całością dowodził - W/C Stefan Janus, dywizjonem 306 - F/Lt Józef Gil a "dębliniakami" z 315 - S/Ldr Tadeusz Sawicz. Nie byłoby w tym locie nic szczególnego, gdyby nie fakt, że od ponad dwóch miesięcy na koncie zwycięstw, pilotów Polskich Sił Powietrznych (PSP) widniała liczba 499. Mimo wielu lotów bojowych, Polakom nie udało się uzyskać żadnego zestrzelenia.
Przez lata ugruntowała się - propagowana przez licznych publicystów - opinia o rywalizacji pilotów, którzy za wszelką cenę chcieli zestrzelić 500 samolot niemiecki dla PSP. Wacław Król wspominał: Otóż konto zwycięstw polskich dywizjonów myśliwskich w Anglii osiągnęło w połowie listopada liczbę 499 zestrzałów nieprzyjacielskich samolotów (...). Marzyło się każdemu pilotowi, aby uzyskać pięćsetne zwycięstwo. Bohdan Arct zauważał w jednej ze swoich książek: Jeśli zaś były zwycięstwa, to prawdopodobnie zestrzelono pięćsetnego Niemca, o którego zniszczenie nasze dywizjony zabiegały od dawna . Andrzej Morgała posunął się nawet do stwierdzenia, iż: Sytuacja była ze wszech miar irytująca dla naszych myśliwców, ponieważ każdy z nich pragnął zaliczyć kolejną 500 maszynę nieprzyjaciela, zniszczoną przez lotnictwo PSP w Wielkiej Brytanii.
Inne wspomnienia zachował z tego dnia Zygmunt Jeliński, ówczesny pilot 306 dywizjonu: Przed lotem nikt tam specjalnie nie wiedział ile zwycięstw polskie dywizjony miały, więc na ten temat nie było specjalnie dyskusji. Był to zwyczajny lot. Normalnie było sześciu pilotów w pogotowiu. Każdy z nich robił co innego, ale przeważnie grali w karty a reszta kibicowała. Dopiero jak zawołali nas na odprawę do "operations room" i powiedzieli jakie było zadanie, w jakim rejonie, na jakiej wysokości, gdzie były stanowiska artylerii, gdzie i w jakim stanie były bazy myśliwskie. Po powrocie do sali pilotów nastrój się zmieniał, było przeważnie cicho, bo normalnie to było jakieś 20 minut do startu. Każdy myślał, że może to być jego ostatni lot. I tak zostawało, aż do przekroczenia francuskiego brzegu, bo już przeważnie słychać było w radiu odgłosy jakiejś akcji.
Lot przebiegał spokojnie. Dopiero podczas powrotu do Anglii w okolicach miejscowości Berck, poniżej własnej formacji, Polacy dostrzegli 12 Fw 190 z 5./JG 26 "Schlageter". Dywizjon 306 zaatakował Niemców, natomiast 315 osłaniał walczących kolegów. Piloci zgłosili dwa samoloty zestrzelone na pewno, dwa prawdopodobnie i dwa uszkodzone. Z lotu nie wróciło dwóch lotników - F/Lt Józef Gil (Spit. IX, BS455) i P/O Leon Kosmowski (Spit. IX, EN125). Poniżej przytoczono komplet raportów bojowych pilotów z tego lotu. Zostały one zaczerpnięte z Public Record Office.
P/O Henryk Pietrzak: Eskadra i sekcja nie podana. Walka o 14:40 na północny wschód od Le Crotoy.
Dywizjon podzielił się i zaatakował z lotu nurkowego 12 maszyn nieprzyjaciela lecących 4 tys. stóp poniżej nas, na wysokości 22 tys. stóp. Zaatakowałem jednego (Focke Wulf'a) Fw 190 wchodząc mu na ogon. Ogień prowadziłem od 100 do 30 jardów. Potem zobaczyłem czarny dym i ogień. Fw 190 zrobił pół beczki i przeszedł w nurkowanie. Leciałem za nim do 18 tys. stóp. Fw 190 nadal się palił, ale musiałem zawrócić i dołączyć do dywizjonu, który formował się u wybrzeża Berck. Wtedy zauważyłem sześć Fw 190 wznoszących się do ataku na samotnego Spitfire'a, lecącego 400 jardów na lewo od dywizjonu. Skręciliśmy w jego kierunku (i) wtedy zobaczyłem, że samolot przeszedł w lot nurkowy ciągnąc za sobą białą chmurę dymu. Grupa Fw 190 widząc nas zanurkowała w chmury. Wylądowałem w Northolt o godzinie 15.25. Zgłaszam jednego Fw 190 jako zestrzelonego na pewno. Wynik: Focke Wulf Fw 190 pewny. Źródło : PRO AIR, sygn. 50/118, k.33
F/O Zdzisław Langhamer: Eskadra i sekcja nie podana. Walka o 14:40 na południowy - wschód od Berck.
Byłem dowódcą mojej sekcji. Zanurkowaliśmy na kilka (Focke Wulfów) Fw 190 lecących 4 tys. stóp niżej nas na wysokości 22 tys. stóp. Skręcając w locie nurkowym zobaczyłem jednego Fw 190, który manewrując zaczął uciekać. Otworzyłem ogień do niego z 300 jardów. Wtedy samolot nieprzyjaciela wyrównał, zrobił dwie szybkie beczki i przewrócił się na plecy. Nie zgłaszam tego samolotu (jako zestrzelonego). Wtedy zobaczyłem następny samolot nieprzyjaciela, skręcający w prawo w głębokim przechyle. Z 200 jardów oddałem trzy serie, ostatnią ze 100 jardów i wtedy zobaczyłem jak moje pociski biją po skrzydle Fw 190. Samolot przewrócił się na plecy i zniknął mi z oczu. W tym momencie następny Fw 190 przeleciał mi przed nosem uniemożliwiając pościg za tamtym, którego zgłaszam jako uszkodzonego. Następny Fw 190 nawinął mi się pod rękę w mocnym przechyle. Oddałem do niego długą serię zaczynającą się z 200 a kończąca się na 100 jardach. Musiałem odskoczyć bo miałem już następnego Fw 190 na moim ogonie. Tego Fw 190, do którego wcześniej oddałem długą serią widział F/O Górniak z mojej sekcji jak się zamienił w pochodnię. Tego właśnie zgłaszam jako pewne zestrzelenie. Gdy wychodziłem z walki widziałem Fw 190 idącego w dół i ciągnącego za sobą smugę czarno - białego dymu. Do tego Fw 190 wcześniej strzelał F/O Górniak. Wszyscy z mojej sekcji wrócili razem i lądowaliśmy w Northolt o godzinie 15.25. Wynik: Focke Wulf Fw 190 pewny i Focke Wulf Fw 190 uszkodzony. Źródło : PRO AIR, sygn. 50/118, k.27
P/O Władysław Szajda: Eskadra i sekcja nie podana. Walka o 14:40 nad Berck.
Zaatakowałem jednego Fw 190 z pary, która wyskoczyła mi z przodu, lecąc z prawej na lewą stronę. Kiedy wszedłem jednemu z nich na ogon, zrobił unik zwitką i przeszedł w łagodne nurkowanie, robiąc cały czas uniki. Wystrzeliłem do niego z odległości 150 jardów. Po tym Fw 190 przestał robić uniki, w tym momencie wystrzeliłem do niego drugi raz. Zobaczyłem, że z Fw 190 wydobywa się chmura czarnego dymu. Wówczas mój silnik przerwał i straciłem bliższy kontakt z samolotem nieprzyjaciela. Fw 190 przeszedł w ostre nurkowanie, wtedy jeszcze raz z odległości 200 jardów otworzyłem ogień. Miałem tak dużą szybkość, że przez moment nie mogłem zapanować nad samolotem. Na wysokości 5 tys. stóp Fw 190 nadal był w locie nurkowym, ale ja musiałem zawrócić i przerwać pościg. Wróciłem sam do bazy, nie mogąc odnaleźć mojego dywizjonu, lądując o godzinie 15.25 w Northolt. Zgłaszam tego Fw 190 jako prawdopodobnie zestrzelonego. Wynik: Focke Wulf Fw 190 prawdopodobny. Źródło : PRO AIR, sygn. 50/118, k.57
W/O Jan Śmigielski: Eskadra i sekcja nie podana. Walka o 14:40 nad Berck.
Ja i F/Lt Gil z mojej sekcji podczas skrętu w prawo zobaczyliśmy samoloty nieprzyjaciela. Natychmiast zanurkowaliśmy na środkowego rozbijając im szyk. Widziałem jak F/Lt Gil wszedł na ogon jednego z Fw 190 w odległości 50 jardów. Zobaczyłem potem, że z jednego z samolotów zaczął się wydobywać ogień, ale nie mogę stwierdzić czy to była maszyna nieprzyjaciela czy nasza. W tym momencie wszedłem jednemu z Fw 190 na ogon i zacząłem strzelać krótkimi seriami ze 150 jardów. Biały dym zaczął się wydobywać z samolotu, musiałem przerwać atak bo następny samolot nieprzyjaciela był na moim ogonie. Wtedy dołączyłem do dywizjonu i razem wylądowaliśmy w Northolt o godzinie 15:25. Zgłaszam tego Fw 190 jako uszkodzonego. Wynik: Focke Wulf Fw 190 uszkodzony. Źródło : PRO AIR, sygn. 50/118, k.52
P/O Korneliusz Górniak: Eskadra i sekcja nie podana. Walka o 14:40 na południowy - wschód od Berck .
Byłem numerem drugim w mojej sekcji. Zanurkowaliśmy na grupę Fw 190, lecących 4 tys. stóp niżej nas na wysokości 22 tys. stóp. Numer jeden mojej sekcji, porucznik Langhamer, ostrzelał trzy Fw 190 i widziałem, jak ostatni z nich zapalił się. Ja zaatakowałem Fw 190 lecącego za tym, który atakował mój numer pierwszy. Wszedłem nieprzyjacielowi na ogon i otworzyłem ogień z odległości 300 - 400 jardów, strzelając kilka krótkich serii. Widziałem trafienia moich pocisków. Samolot nieprzyjaciela przewrócił się na plecy i zaczął spadać w niekontrolowanym locie, ciągnąc za sobą smugę czarno - białego dymu. Ponieważ w Fw 190 nie stosuje się glikolu, uznałem, że samolot został trafiony w silnik. Musiałem natychmiast odskoczyć i nie widziałem co dalej działo się z Fw 190 atakowanym przeze mnie. Numer pierwszy sekcji, porucznik Langhamer, widział tego Fw 190 spadającego, ciągnącego za sobą dużą smugę czarno - białego dymu, 3000 stóp niżej. Nie mógł podążyć za nim, ponieważ musiał odskoczyć. Samolot (ostrzelany przez mnie) spadał tak samo, jak maszyna, którą on sam zestrzelił, a którą ja widziałem, jak stawała w ogniu. Zgłaszam (atakowany przeze mnie) samolot nieprzyjaciela jako prawdopodobnie zestrzelony. Wynik: Focke Wulf Fw 190 prawdopodobny. Źródło : PRO AIR, sygn. 50/118, k.9.
Radość z odniesionych zwycięstw była dywizjonie była ogromna. Wspomina Zygmunt Jeliński: Gdy nasze samoloty zaczęły lądować to reszta dywizjonu patrzyła czy strzelali czy nie. Widać było, że tak, bo łatek zasłaniających lufy CKM-ów i działek nie było, więc strzelali, czyli była walka. Radość była wielka. Po wylądowaniu piloci poszli na odprawę i dopiero tam się dowiedzieli, że to było 500 i 501 zwycięstwo polskich dywizjonów w Anglii. Była dyskusja, kto zestrzelił na pewno, a kto prawdopodobnie. Po tym była dosyć długa dyskusja, kto zestrzelił 500-go. W końcu ustalono, że był to Pietrzak. Dopiero, gdy ogłoszono to w prasie angielskiej, w kilka dni po tym zwalili się reporterzy i wówczas narobili rozmaitych zdjęć, między innymi to tryumfalne zdjęcie Pietrzaka, na którym i ja byłem. To zdjęcie ukazało się w prasie podziemnej i mój kolega z gimnazjum - Tadeusz Klecz przyniósł je do mojej Mamy, która dopiero wówczas dowiedziała się, że jestem w Anglii.
Zestrzelenie uzyskane tego dnia odbiło się szerokim echem, nie tylko w prasie brytyjskiej, ale przede wszystkim w polskiej. Zamieszczony w "Skrzydłach" anons Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie gen. broni Władysława Sikorskiego głosił: W dniu dzisiejszym jeden z naszych myśliwców strącił nad Anglią 500-tny samolot niemiecki. Ponadto dzielni myśliwcy polscy zniszczyli prawdopodobnie dalszych 260 samolotów nieprzyjaciela. Dywizjony bombardujące zrzuciły dotychczas na terytorium wroga ponad 9 tysięcy ton bomb. Jest to najlepsza, bo prawdziwie żołnierska odpowiedź Polaka na chełpliwe słowa ministra Goeringa z 1939 roku, że lotnictwo polskie przestało istnieć i że nigdy już się nie odrodzi. Jest to zarazem dowód żywotności i dynamizmu Narodu Polskiego, który z miłością oraz dumą śledzi Wasze wyczyny. Tym bardziej, że równocześnie rośniecie w siłę, by na skrzydłach przynieść wyzwolenie rodakom, pomścić ich krzywdy, przywrócić Polsce Jej wielkość. W imieniu Służby Narodowej dziękuję Wam za to, coście zdziałali dotąd i za to co zdziałacie w przyszłości.
Za jubileszowe zwycięstwo P/O H. Pietrzak został odznaczony Krzyżem Virtutti Militarii a F/O Z. Langhamer Krzyżem Walecznych.
Nick "Dziewanowski" bardzo znamienny, ale tylko dla tych którzy wiedzą...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura