W dniu inauguracji warszawskiego Dziedzińca Dialogu, w czwartek 12 września w Centrum Myśli Jana Pawła II przy ul. Foksal 11 odbyła się pierwsza debata z cyklu „Spotkania twarzą w twarz”. Nosiła tytuł „Przestrzenie dialogu. Czy umiemy rozmawiać?” i stanowiła wprowadzenie do szeregu spotkań, imprez i dyskusji, które przez najbliższy miesiąc odbywać się będą w stolicy. W dyskusji prowadzonej przez Krzysztofa Dorosza, dziennikarza i publicystę oraz wieloletniego współpracownika sekcji polskiej radia BBC w Londynie, udział wzięli: Zuzanna Radzik (Forum Dialogu Między Narodami, „Tygodnik Powszechny”), prof. Zofia Rosińska (kierownik Zakładu Filozofii Kultury w Instytucie Filozofii UW), ks. prof. Andrzej Draguła (Katedra Teologii Pastoralnej, Liturgiki i Homiletyki na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, kwartalnik„Więź”) oraz Antoni Libera, pisarz, tłumacz, reżyser teatralny i znawca twórczości Samuela Becketta.
Rozmówcy postawili sobie za zadanie określić, co w istocie kryje się za tak często używanym dzisiaj słowem „dialog”. Czy nie dzieje się przypadkiem tak, że pojęcie to stało się tak powszechne i jednocześnie nadużywane, że zgubiliśmy jego właściwy sens?
Na zasadniczą kwestię semantyczną zwrócił uwagę już na samym początku prowadzący debatę. Krzysztof Dorosz przyznał, że o ile trudno wyobrazić sobie jakikolwiek dialog bez rozmowy dwóch, bądź większej ilości stron, to jednak nie każda rozmowa staje się automatycznie dialogiem. Czasami, to co subiektywnie uważamy za równoprawny dialog, obiektywnie dialogiem być nie musi, stając się, ujmując to kolokwialnie, zwykłą „.gadaniną”.
Uczestnicy debaty zgodzili się w dwóch wnioskach. Po pierwsze, że wydawałoby się oczywiste pojęcie dialogu pozostaje zjawiskiem trudno uchwytnym i niełatwym do jednoznacznego zdefiniowania. Jak zauważył wybitny myśliciel Martin Buber, jeden z twórców XX-wiecznej filozofii dialogu, autentyczny i szczery dialog zawsze pozostanie trudny ze względu na przepaść dzielącą każdego z nas od drugiego człowieka. Po drugie, dialog uprawiany na poważnie jest zadaniem wyjątkowo poważnym i odpowiedzialnym i nie powinien być wykorzystywany lub nadużywany do czczych rzeczy.
Obopólne korzyści
Prof. Zofia Rosińska oceniła, że dialog pozostaje jednym z głównych elementów konstrukcji człowieka. Co więcej, bez dialogu nie może być mowy o pełnym człowieczeństwie. Człowiek, nie tylko ze względu na umiejętność komunikacji werbalnej, ale również własną tożsamość pozostaje buberowskim homo dialogus. Biorąc udział w dialogu nie powinniśmy się wstydzić tego, kim jesteśmy i co sobą reprezentujemy. Istotna pozostaje jednak kwestia prawdy, do której ustalenia bądź przyjęcia powinien dążyć dialog. Pojęcie prawdy nieodłącznie wiąże się z pewną misyjnością i chęcią podzielenia się nią z innymi. „Gdy poznamy prawdę, wówczas pojawia się obowiązek swoistego „nawracania” na nią drugiego człowieka. Jeżeli by tak nie było, wówczas po co istniałaby ta prawda?” – zapytała filozof, dodając równocześnie, że dialog nie jest tylko i wyłącznie zjawiskiem dziejącym się „pomiędzy” ludźmi, ale potrzebny jest także nam samym, pomagając w poznaniu i utwierdzeniu własnej tożsamości.
Profesor przywołała także myśl Leszka Kołakowskiego, że najbardziej zdolną do dialogu pozostaje wciąż cywilizacja europejska. Posiada ona bowiem zdolność do autodystansu.
Nie chodzi o nawracanie?
Ks. prof. Andrzej Draguła podzielił się opinią, że warunkiem każdego dialogu jest zróżnicowanie uczestniczących w nim stron. Dialog pozostaje wręcz wprost proporcjonalny do istniejących odmienności. Od razu pojawia się jednak pytanie: co ma być celem dialogu? Przekonanie adwersarza? Jego nawrócenie i przyjęcie przez niego mojego punktu widzenia? Według duchownego, istotne jest dokonanie wstępnego założenia, że druga strona dialogu ma mi coś ważnego do powiedzenia. Dialog nie powinien jednak służyć przekonywaniu, a tym bardziej ewangelizowaniu bądź nawracaniu – zresztą zdaniem ks. Draguły słowo „nawracanie” zostało przez wieki dostatecznie skompromitowane. Ukryta chęć przekonania adwersarza zawsze wiązać się będzie z mistyfikacją dialogu. Celem dialogowania winno być wzajemne poznanie, likwidacja istniejących stereotypów i mentalnych klisz. Nie znaczy to jednak, że w dialogu nie należy zakładać pewnego drobnego marginesu na zmianę stanowisk pod wpływem argumentów.
Odwołując się do Ryszarda Kapuścińskiego można powiedzieć, że Inny z którym uprawiam dialog, zawsze kwestionuje moją tożsamość. Wynikiem wzajemnego poznania powinna być akceptacja drugiego człowieka, a więc mówiąc wprost– pewna forma miłości.
Współczesny fetysz
Antoni Libera z kolei uwypuklił antyczne korzenie dialogu, dla których wzorcem pozostaje poszukujący prawdy dialog platoński. Jest to jednak bardziej wzniosły ideał. W rzeczywistości dialog bywa lepiej lub gorzej maskowaną walką dwóch, lub większej ilości racji. Praktycznie można powiedzieć, że dialog pozostaje jedynie formą uśmierzania istniejących w nas namiętności. Ubóstwianie i idealizowanie dialogu jest więc jednym z fetyszów współczesności. Większość zasadniczych sporów, które pragniemy uczynić treściami dialogu – chociażby różnice pomiędzy poszczególnymi wielkimi religiami lub wierzącymi a ateistami – pozostają generalnie nierozwiązywalne. Dialog współczesny jest więc raczej tylko swoistym dyskursem bądź narracją, która rości sobie prawo do uchodzenia za dialog.
Zdaniem pisarza, ludzie są i pozostaną różni pod wieloma względami i w związku z tymi odmiennościami nie da się drogą deliberacji ustalić prawdy absolutnej. Jednym z ostatnich filozofów świeckich uznających prawdę za wartość absolutną był Edmund Husserl, który równocześnie twierdził, że aby odkryć prawdę, należy wziąć w nawias wiele zjawisk i zawiesić o nich swój sąd. Popularność dialogu dzisiaj bierze się stąd, że globalizujący się świat coraz bardziej kurczy się i uczestnicząc w dialogu odnosimy wrażenie przebywania wciąż w centrum tego świata, a nie na peryferiach.
Chrześcijanin z żydem
Zajmująca się od wielu lat dialogiem polsko – żydowskim i chrześcijańsko – żydowskim Zuzanna Radzik zaznaczyła, że uczestnicy dialogu muszą posiadać mocną, własną tożsamość. Trudno bowiem wyobrazić sobie dialog chrześcijanina i wyznawcy judaizmu, gdy obydwie strony nie są wyposażone nawet w podstawową wiedzę na temat swojej tradycji. Gdy tej wiedzy i tożsamości brakuje, mamy do czynienia z dialogiem pozorowanym lub jego rozmyciem. Publicystka wyraziła opinię, że dialog ustalający na nowo oczywiste dla obydwu stron prawdy (np. tożsamość Jezusa Chrystusa dla chrześcijan i rolę Tory dla życia religijnego żydów) nie ma najmniejszego sensu. Należałoby raczej koncentrować się na tym, co wspólne i co jest w stanie łączyć – np. w konkretnym przypadku chrześcijan i żydów – na roli modlitwy w życiu duchowym czy też miejsca, jakie zajmuje w naszych modlitwach Księga Psalmów. Dialog powinniśmy również odróżnić od celowego wchodzenia w konfrontację, co często ma miejsce w spotkaniach analizujących skomplikowane relacje historyczne pomiędzy Polakami i Żydami.
Radzik przyznała również, w czym zgodziła się z wieloma głosami padającymi z sali, że dialog powinien dotyczyć nie tylko wspólnot i społeczności, które dzielą znaczne różnice światopoglądowe lub etniczne, ale także każdej ludzkiej społeczności, w tym szczególnie samego Kościoła katolickiego.
Biorąca udział w debacie licznie zgromadzona publiczność zwracała uwagę, że dyskutantom nie udało się w zasadzie ustalić jednej, obowiązującej definicji dialogu, a także – za wyjątkiem kwestii związanych z relacjami polsko-żydowskimi – przenieść dyskusji stricte filozoficznej na bardziej konkretny, codzienny wymiar rzeczywistości. Paneliści niemal zgodnie przyznali, że celem pierwszej debaty w cyklu „Twarzą w twarz” nie był dialog różnych stanowisk światopoglądowych, ale swoisty, wstępny „metadialog”, będący w istocie próbą rozmowy o samym dialogu.
(ŁK)
Inne tematy w dziale Rozmaitości