Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard
662
BLOG

Nieszczęścia chodzą parami - czy jak wróci Trump wróci też koncepcja Trójmorza?

Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard Trójmorze Obserwuj temat Obserwuj notkę 26
Inicjatywa Trójmorza była główną propozycją Republikanów dla Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak głównie z powodu tego, że Amerykanie zadowalali się pustymi deklaracjami, a nasi politycy uwielbiają taką tromtadrację, nigdy nie przerodziła się ona w nic konkretnego. O ile w 2016 roku nie stanowiło to jeszcze poważnego zagrożenia, o tyle w roku 2024 przyjęcie koncepcji Trójmorza „made in USA” może mieć dużo gorsze skutki dla Polski – kraju, który nie dysponuje realnym potencjałem (wojskowym, finansowym, gospodarczym ani demograficznym), aby z powodzeniem i z korzyścią dla polskich interesów zrealizować taką koncepcję.

Miłość PiSu i Trumpa


Inicjatywa Trójmorza (3SI), uruchomiona w 2015 roku, uchodzi za jedną z najbardziej ambitnych koncepcji współpracy w Europie Środkowej i Wschodniej. Została powołana do życia z misją wspierania rozwoju infrastruktury, wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego oraz integracji gospodarczej. Głównym patronem Trójmorza są Stany Zjednoczone. W Polsce chcieliśmy wierzyć, że to powrót do historycznej, jagiellońskiej roli naszego kraju. Jako jeden z liderów inicjatywy, Polska wkroczyła na ścieżkę budowy nowego bloku, który mógłby zyskać na znaczeniu w Europie.


Ale czy rzeczywiście ta inicjatywa przynosi korzyści regionowi? Obawiam się, że ponowne, czasem naiwne zaufanie do amerykańskich obietnic może okazać się pułapką – zwłaszcza jeśli administracja Trumpa znów przejmie stery w USA. Przyjrzyjmy się, jak Trójmorze i relacje z USA mogą wpłynąć na przyszłość Polski i regionu.


Czym jest Trójmorze? Oczekiwania a rzeczywistość


Niestety, gdy zestawimy te ideały z rzeczywistością, dostrzegamy, że wiele z tych deklaracji nie znalazło odzwierciedlenia w działaniach. Stany Zjednoczone obiecały wsparcie finansowe oraz duże projekty infrastrukturalne i wojskowe, jednak realne inwestycje amerykańskie okazały się ograniczone. Choć pojawiały się sumy liczące setki milionów dolarów, finansowanie projektów infrastrukturalnych nadal opiera się głównie na funduszach krajowych państw oraz wsparciu Unii Europejskiej, a nie na amerykańskiej pomocy. Amerykańskie zaangażowanie finansowe nie osiągnęło poziomu, który mógłby znacząco wpłynąć na rozwój Trójmorza jako regionalnej przeciwwagi. To bardzo ważna lekcja: Amerykanie wiedzą, że Polska i polskie elity są podatne na wizje jagiellońskiej wielkości i obietnice prestiżu, które często dominują nad pragmatyczną kalkulacją interesów gospodarczych i finansowych.

Przykład? Amerykańskie interesy gazowe. Trójmorze to dla USA przede wszystkim rynek dla amerykańskiego gazu, a nie wsparcie budowania energetycznej autonomii. Z punktu widzenia USA zaangażowanie w Trójmorze jest środkiem do promowania eksportu skroplonego gazu (LNG). Polska, dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu, odgrywa kluczową rolę w tej układance. Kontrakty na dostawy LNG z USA miały na celu dywersyfikację źródeł energii i uniezależnienie regionu od Rosji, jednak były przede wszystkim korzystne dla USA. Łatwo zauważyć, że promowanie amerykańskiego LNG to realizacja interesów gospodarczych USA, a nie bezinteresowna pomoc dla Polski czy regionu. W efekcie Trójmorze staje się raczej platformą dla amerykańskich firm energetycznych niż autentycznym wsparciem dla rozwoju energetycznego regionu. Przypomnijmy tylko, że infrastrukturę gazową i terminal LNG w Świnoujściu sfinansowała Unia Europejska, a nie USA. Uzależnienie od dostaw gazu z Rosji zamieniliśmy więc na uzależnienie od amerykańskiego gazu, przy czym dostawy opierają się głównie na jednym terminalu. Co więcej, przejście w energetyce z krajowego węgla na importowany gaz oznacza odejście od surowca wydobywanego pod polską kontrolą na rzecz importu od jednego z mocarstw – Rosji lub USA.


Trump 2.0 i nowe/stare ryzyka. 


W przypadku ponownego zwycięstwa Trumpa możemy spodziewać się powrotu do polityki, która skupia się na wykorzystywaniu emocji i strategicznych ambicji Polski. Amerykanie mają bowiem do załatwienia w naszej części Europy dwie podstawowe sprawy: zakończenie wojny na Ukrainie w formie wymagającej dużego zaangażowania wojskowego USA (zasoby potrzebne są na Pacyfiku), oraz utrzymywanie rękami swoich wasali korzystnego dla USA porządku w regionie. Tutaj będzie potrzebna Polska, a historia Polski jest pełna walk o wolność i autonomię, co często czyni nas podatnymi na obietnice wsparcia dla silnej Polski. Trump, jak i wcześniejsze administracje, zdają się umiejętnie wykorzystywać te sentymenty (pamiętamy słynne przemówienie Trumpa w Warszawie gdzie wychwalał dzielność powstańców warszawskich - miód na serce naszych inteligenckich elit).


O ile jeszcze w 2016 roku można było znaleźć argumenty, aby usprawiedliwić tak silne oparcie się na USA w polityce zagranicznej i niemal całkowitą adopcję amerykańskiego spojrzenia na region, o tyle w 2024 roku już tak nie jest.


Prawdopodobny powrót Trumpa do władzy może oznaczać:


Dążenie do zwiększenia uzależnienia Polski od amerykańskiego sektora energetycznego, zwłaszcza gazu, co może prowadzić do utrwalenia naszej zależności. Jeśli Amerykanie będą nadal naciskać na zwiększenie eksportu własnych surowców, polska autonomia energetyczna może być zagrożona – uzależnimy się jedynie od innego dostawcy, bez uzyskania rzeczywistej niezależności. W naszym interesie leży większa dywersyfikacja oraz zmniejszenie zużycia importowanego gazu w gospodarce, a nie jego zwiększanie!

Podobnie sprawa wygląda w kontekście energetyki jądrowej: mimo dużego zainteresowania Korei i Francji, budowa 9 GW mocy jądrowej w Polsce została bez przetargu powierzona Amerykanom, którzy jednak nie chcą dołożyć kapitału do inwestycji, lecz oczekują, że Polska sfinansuje projekt w całości (wspaniały sojusznik!). Można by to znieść, gdyby prace budowlane postępowały, ale jak dotąd brak zauważalnych postępów od czasu Grasia. Zamiast tego trwają już od kilku lat przepychanki z USA o to, kto zapłaci za amerykański atom w Polsce. (Na marginesie: być może łatwiej byłoby Polakom negocjować finansowanie projektu przez USA, gdybyśmy wcześniej nie ogłosili, że Amerykanie dostaną kontrakt bez przetargu. Gdybyśmy mieli alternatywne wyceny i oferty, Amerykanie byliby zapewne bardziej skłonni do negocjacji.)

Próba wmanewrowania Polski w rolę gwaranta amerykańskich interesów wojskowych w regionie, połączona z redukcją amerykańskiej obecności wojskowej w Europie i przerzuceniem ciężaru obrony na kraje europejskie, w tym na Polskę. Scenariusz, w którym Polska staje się głównym dostawcą sił lądowych do zabezpieczenia amerykańskiej wizji regionu, wyposażonych w sprzęt kupiony za miliardy od USA, nie jest wykluczony. W czasie potencjalnych konfliktów moglibyśmy być zmuszeni do używania amerykańskich zasobów, co dodatkowo pogłębia naszą zależność. To może stać się kością niezgody, bo choć politycy składają deklaracje, polskie społeczeństwo jest skrajnie antywojenne i wszyscy w Sejmie to wiedzą: jeśli pojawi się cień realnego zagrożenia, naród, mądrzejszy od elit, będzie opierał się angażowaniu w cudzą wojnę. To wojna o amerykański prymat w regionie i na świecie, i to Amerykanom powinno zależeć na jego utrzymaniu. Rozbieżność między oczekiwaniami sojuszników a realnymi możliwościami polskich polityków, którzy nie chcą ryzykować utraty władzy, staje się widoczna. W przeciwnym razie Sławomir Mentzen już czeka :).

Trójmorze: Amerykanie grający na naszym idealizmie – co możemy na tym zyskać?


Patrząc na Inicjatywę Trójmorza z dzisiejszej perspektywy, nietrudno zauważyć, że dla USA jej pierwotne idee były bardziej narzędziem wpływów niż szczerym wsparciem. Sentymenty patriotyczne Polaków i dążenie do historycznej wielkości zostały wykorzystane, aby Polska stała się „koniem trojańskim” USA w Europie. Amerykańskie obietnice wsparcia infrastrukturalnego i wojskowego mogą być jedynie fasadą zabezpieczenia ich interesów.


Trójmorze, czyli „nigdzie”


Nie można zapominać, że region Trójmorza to arena, na której ścierają się interesy wielu globalnych graczy, a jego kraje nie tworzą jednolitego bloku o wspólnych interesach. Choć geograficznie bliskie, państwa te są zróżnicowane zarówno gospodarczo, jak i politycznie, co komplikuje wizję zbudowania spójnego, zintegrowanego regionu. Wystarczy spojrzeć na dwa kluczowe aspekty, które dzielą region: stosunek do wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz podejście do inwestycji chińskich.


Wojna rosyjsko-ukraińska stanowi punkt zapalny, który wyraźnie dzieli państwa Trójmorza. Polska i kraje bałtyckie, ze względu na historię i położenie, traktują zagrożenie ze strony Rosji z ogromną powagą, inwestując w obronność i opowiadając się za zdecydowaną reakcją wobec Moskwy. Z kolei niektóre kraje, jak Węgry, przyjmują bardziej ostrożne stanowisko, stawiając na dialog z Rosją i dystansując się od pełnego zaangażowania w konflikt. Tego rodzaju różnice osłabiają jedność regionu i utrudniają budowę jednolitej polityki bezpieczeństwa.


Udział kapitału chińskiego to kolejny sporny temat, który wywołuje kontrowersje w krajach Trójmorza. Podczas gdy Polska i państwa bałtyckie podchodzą do Chin z rezerwą, obawiając się uzależnienia od chińskich inwestycji, inne kraje, jak Węgry czy Czechy, chętnie otwierają się na chiński kapitał, licząc na rozwój gospodarczy i inwestycje infrastrukturalne. Takie rozbieżności sprawiają, że trudno wyobrazić sobie Polskę jako lidera zdolnego narzucić wspólną wizję i interesy.


Aby Polska mogła odgrywać taką rolę, potrzebowałaby siły gospodarczej lub wojskowej, której obecnie jej brakuje. Nasz kraj nie dysponuje zasobami, które pozwalałyby na narzucenie priorytetów całemu regionowi. Bez odpowiedniego potencjału ekonomicznego i militarnego projekt Trójmorza pozostaje jedynie koncepcją polityczną – wciąż nieosiągalną wizją, która może łatwo stać się polem dla walki interesów mocarstw, takich jak Stany Zjednoczone, Chiny czy Rosja.


Co dalej?


W dynamicznie zmieniającym się otoczeniu geopolitycznym Polska musi zachować trzeźwość i pragmatyzm w ocenie wszelkich sojuszy. Inicjatywa Trójmorza w teorii może przynieść wiele korzyści, ale pod warunkiem, że będzie realizowana na rzecz rzeczywistej autonomii regionu, a nie jako narzędzie wpływów zagranicznych. Wzmacnianie infrastruktury i bezpieczeństwa energetycznego to cele, które zasługują na wsparcie, ale Polska powinna zachować niezależność od jednostronnych interesów USA, aby uniknąć sytuacji, w której strategiczne decyzje kraju są dyktowane przez zagraniczne wpływy.



Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Gospodarka