Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard
820
BLOG

Instytut Demografii, czyli kosztowny pomnik niemocy.

Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard Demografia Obserwuj temat Obserwuj notkę 31
Rząd powołuje Instytut Demografii i Rodziny, ale pomoże to urodzić dzieci tylko zatrudnionym tam kochankom. Demografia jest dużo bardziej skomplikowanym procesem, i wiara, że wszystkiemu winna pigułka i rewolucja seksualna 1968r to mit

Kolejna fala covidu, gdzie ludzie umierają zamiast się rodzić, “zaskoczyła” nas tej jesieni i zanim przyjdzie czas na podsumowanie GUSu, rząd już teraz wyprzedzająco powołuje Instytut Demografii i Rodziny.  Rzeczywiście, jeśliby tam zatrudnić same dwudziestoparolatki szukające stabilizacji i wygonić je od razu ma macierzyński, to z tegobudżetu 30mln może się urodzić nawet 1000 dodatkowych dzieci, ale pewnie głównie pieniądze pójdą na partyjnych dyrektorów po pięćdziesiątce, którzy nawet w epoce gender żadnego dziecka osobiście nie urodzą.

Oczywiście możemy być pewni, że gdy spłyną statystyki nadmiarowych zgonów i braku urodzeń nasz niezawodny minister Czarnek winą obarczy deficyt cnót niewieścich, a lewica wyrok Trybunału Konstytucyjnego w kwestii aborcji, zaś Ordo Iuris być może wpaść na pomysł chipowania przyszłych matek:) Jak rasowy czytelnik Tygodnika Powszechnego i paryskiej Kultury, powiem „to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje”.

Dlatego skupię się, na obaleniu najważniejszych mitów - że dołek demograficzny, to jakiś fenomen dotykający Zachodu (I), który jest efektem polityki kulturalno-społecznej po 1968 (II). I że bez dzieci & migrantów “zabraknie nam rąk do pracy” (III).

I Kiedyś to były czasy

Gdy patrzymy na dane demograficzne Europy, to się okazuje że największy spadek dzietności to końcówka XIXw i początek XXw wieku. WNiemczech dzietność  (TFR, czyli dzieność całkowita, czyli średnia liczba urodzonych żywych dzieci na kobietę) spadła z 4.7 do 1.77 w ciągu trzydziestu lat - i nie, nie chodzi tu o drugą połowę XXw wieku a lata 1905-1935. We Francji dzietność spada systematycznie od czasów Napoleona (dwieście lat!!), aw 1920 wyniosła 1.68, czyli mniej niż w 2020! Podobne trendy dotykały sto lat temu cały Zachód poza USA.

W doskonałej książce „Factfulness” Hansa Roslinga (nieżyjący już szwedzki lekarz, członek akademii nauk, autorytet między innymi dla głównego epidemiologa Szwecji Andreasa Tengella) można zobaczyć kilka podstawowych korelacji demograficznych:  Kiedyś dzieci się masowo rodziły i konsekwentnie masowo umierały, tak więc przyrost populacji netto był mizerny. Dopiero pierwsze przejście demograficzne, czyli ograniczenie śmiertelności dzieci w epoce rewolucji przemysłowej spowodowało pierwszy boom populacyjny.  Następnie wraz z urbanizacją i rozwojem zarówno zamożności jak i cywilizacji przemysłowej wśród społeczeństwa dzietność maleje – jest to fenomen, który widzimy wszędzie na świecie od Afryki po bieguny. Dzietność systematycznie spada w krajach muzułmańskich, zarówno u sunnitów (Turcja) i szyitów - w Iranie dzietność spadła nawet do 1.84 (poniżej Francji!) i dopiero niedawno się odbija (echo wyżu demograficznego, coś jak u nas za pierwszego PiSu).

Tak więc widzimy, że nawet niby tak oczywiste argumenty jak kultura i religia nie działają tak łatwo, bo dzietność w muzułmańskiej Bośni (1.26) czy  Albanii (1.62) nie odstaje jakoś w górę od sąsiedniej chrześcijańskiej Serbii (1.49) czy  Czarnogóry (1.74).
Tu na białym koniu zwykle wjeżdża Janusz Korwin Mikke i opowiada, że brak dzieci to skutek ZUSu i państwowych emerytur. Jakoś kraje takie jak USA, Chiny, Singapur czy Korea notowały dramatyczny spadek dzietności zanim wprowadzono w niektórych z nich szczątkowe emerytury. Socjalistyczna Argentyna czy Wenezuela (2.26) radzi sobie dużo lepiej na tym froncie niż kapitalistyczne Chile (1.67).

Warto tu jeszcze wspomnieć, że Chiny według wszystkich znaków na niebie i ziemi czeka los reszty Azjatyckich Tygrysów (Japonia, Korea etc), czyli kolaps demograficzny tuż po gwałtownej industrializacji i zapewnieniu sobie miejsca na światowym podium. Widać, że partia komunistyczna próbuje ostatnio na gwałt  zawrócić Jangcy kijem, ale z racji tego, że nie udało się to nikomu w tym kręgu kulturowym, szczerze wątpię w ich sukces.

II Rewolucja seksualna czyli recepty chłopków-roztropków

Prawica często traktuje ludzi, a zwłaszcza kobiety, jako straszne głąby wbrew faktom (w podobne neokolonialne tony wpada lewica gdy mówi o uchodźcach). Gdy to tego doda się różne fiksacje dziarskich chłopców-narodowców wychodzi, że konserwatyści naprawdę wierzą, że kobiety nie wiedzą skąd się biorą dzieci i dopiero pigułka antykoncepcyjna, telewizja i Netflix im to uświadomiły.

W katolickiej Italii w XIX wieku, czyli na długo przed wynalezieniem nowoczesnych prezerwatyw (1916) czy legalizacją aborcji (w większości dopiero dekadę-dwie po wojnie) rodziny jakoś wiedziały jak zrobić by dzieci rodziło się mniej: dzietność we Włoszech w latach 1850-1960) spadła z 5.5 na 2.2, a po 1968 z 2.5 na 1.4. Czyli w XIX wieku Włoszki lepiej zabezpieczały się przed ciążą zarówno w liczbach względnych jak i bezwzględnych. Z resztą z edyków Oktawiana Augusta wiemy, że Rzymianki w tych sprawach znały się na rzeczy już dwa tysiące lat temu.

Aborcja to jest mit zarówno prawicowy jak i lewicowy. Bo choć wiemy z historii Rumunii, że nagłe totalne zdelegalizowanie aborcji działa tylko na chwilę (a dokładniej na te dzieci które już są w fazie rozwoju płodowego) i kobiety bardzo szybko przestawiają się na inne metody zapobiegania ciąży, to niektórzy ciągle wierzą, że gdy w Polsce zakażemy tych ostatnich legalnych 600 aborcji rocznie to z tego urodzi się przynajmniej 100 tysięcy dzieci. Z resztą, w drugą stronę, lewica też chętnie gra aborcją, że jej niedostępność zniechęca kobiety do ciąży - dysfunkcyjna służba zdrowia owszem zniechęca, ale nie sama dostępność/niedostępność aborcji, która ani nie jest główną przyczyną powikłań dla kobiet w ciąży, ani ich głównym zmartwieniem.

Z resztą tak samo lewica i prawica myli się w kwestii roli wyzwolenia kobiet na dzietność: bo gdy bo gdy patrzymy na  kraje o podobnym poziomie rozwoju, np. Francja vs Korea czy Japonia vs Nowa Zelandia to kraje bardziej konserwatywne (Japonia, Korea) mają mniejszą dzietność. Przykłady w drugą stronę też się znajdzie.

Także kolejny lewicowy fetysz, czyli żłobki, przedszkola i zasiłki nie zawsze się przekładają na liczniejsze potomstwo.: socjalna Francja, Szwecja mają się dobrze, ale rządząca przez lewicę Hiszpania wypada gorzej niż Polska (1.44), która z resztą wypada podobnie co reżimowa Białoruś (1.45) ale gorzej niż Czechy (1.7). Zaś antyrodzinna Anglia ma się lepiej od Norwegii, Niemiec czy Finlandii.

III Ludzie pracy

W 1992 r Gary Becker dostał Nagrodę Nobla z ekonomii między innymi za pokazanie, iż ludzie kalkulują podświadomie, nawet jak wydaje im się, że tego nie robią. Stąd powinno być jasne, że spadająca dzietność krajów rozwiniętych nie jest konsekwencją jakiś dramatycznych przemian obyczajowych inspirowanych Netflixem, ale tym samym egoizmem, który motywuje ludzi w krajach trzeciego świata do posiadania stada potomstwa: po prostu w krajach rozwiniętych dzieci są głównie kosztem a w krajach biednych są kapitałem.

Owszem, jest jeden kraj który wbrew swojej zamożności, urbanizacji, uprzemysłowieniu etc ma dużą i rosnącą dzietność, czyli Izrael. Ale wyjaśnienie tego fenomenu i zrozumienie, czego możemy się od nich nauczyć, a co i tak nie zadziała to temat na osobny artykuł (imigracja, finanse, wojna, kultura, polityka wewnętrzna etc).

W reszcie naszego Zachodu, choć trąbi się o problemach z niską dzietnością, to działania mają charakter raczej nieskuteczny i pozorny. Bo tak naprawdę z punktu widzenia aparatu państwowego, nie są potrzebne dzieci, ani imigranci, ani emeryci etc etc. Potrzebni są młodzi, zdrowi, fachowcy do przemysłu. Dzieci trzeba kształcić ćwierć wieku i tak większość z nich wybiera jakieś nietechniczne kierunki. Na świecie są miliardy ludzi którzy w nowoczesnej fabryce są piątym kołem u wozu: nawet jak nie są leniwi i nie mają dwóch lewych rąk, to brakuje im inteligencji oraz doświadczenia. Na tym polega paradoks: wraz z rozwojem przemysłu spada dzietność i jednocześnie potrzebujemy coraz więcej coraz bardziej kompetentnych fachowców by to wszystko się kręciło.

Nie przypominam sobie, by państwa Zachodu musiały jakoś specjalne namawiać ludzi by uciekali przed inflacja ze swoimi oszczędnościami w nieruchomości – wprost przeciwnie – ludzie na potęgę kombinują jak mogą by brać kredyt i kupić sobie upragnione mieszkanie. Więc odwrócić trend demograficzny jest „bardzo prosto” i nie wymaga to żadnego kultywowania cnót niewieścich: wystarczy, że zwroty z dzieci będą większe niż z nieruchomości pod wynajem i będziemy mieć boom demograficzny.

Oczywiście to rada z serii, że nawet jakbyśmy wiedzieli, jak odmienić ten balans w teorii (ja nie wiem), to nie ma żadnej siły politycznej by zrealizować to w praktyce.

Stąd grilluję tu głównie konserwatystów, bo gdy dla naszej prawicy lekarstwem na wszystkie kłopoty jest kontrrewolucja: zawsze winny jest albo socjalizm albo rozpasanie obyczajowe. takie myślenie świadczy o niezrozumieniu rzeczywistości i skutkuje przepalaniem kapitału politycznego na wprowadzanie takich błędnych recept w życie. No ale kiedy prawica jest grupą rekonstrukcyjną bajek Disneya i hollywoodzkiej, imperialnej propagandy z czasów zimnej wojny, to nie ma się co dziwić. A wystarczy poczytać trochę gazet sprzed wojny, prześledzić w księgach parafialnych, ile było nieślubnych dzieci i nagle okazuje się, że nasze babcie o bardzo wielu rzeczach nam nie mówiły. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to odwrócenie trendu demograficznego po wojnie było przyczyną rewolucji seksualnej 1968 a nie odwrotnie.

Ciąg dalszy nastąpi (o Izraelu; kobietach, mężczyznach i rynku matrymonialnym).

Materiały / Do poczytania

1.       Ariegarda Łacińska: https://www.facebook.com/Ariergarda-%C5%81aci%C5%84ska-901789176518636
2.       Hans Rosling „Factfulness” https://www.youtube.com/watch?v=fTznEIZRkLg
3.       Stefan Bratkowski “Powrót do nowej przeszłości” w szczególności, gdy opisuje kryzys demograficzny Imperium Rzymskiego za czasów Oktawiana Augusta. Jeśli nam się wydaje, że narzekanie na feministki to coś nowego:) https://lubimyczytac.pl/ksiazka/64950/podroz-do-nowej-przeszlosci
4.       Skandale obyczajowe z Galicji sprzed ponad 100 lat wyłapane przez Annę Ochab-Marcinek jako #DawneLepszeCzasy https://www.facebook.com/hashtag/dawnelepszeczasy
5.       Dane demograficzne Banku Światowego: https://data.worldbank.org/indicator/SP.DYN.TFRT.IN?locations=PL
6.       Historyczne dane demograficzne © Statista: https://www.statista.com/statistics/1033939/fertility-rate-poland-1800-2020/
7.       Różne publikacje na temat sytuacji demograficznej w Izrealu podzielone na Haredi i non-religious
8. Teksty Patrycji Wieczorkiewicz z Krytyki Politycznej o “incelach” oraz “przegrywach” https://krytykapolityczna.pl/kraj/incele-i-przegrywi-cierpia-patrycja-wieczorkiewicz/
9. Analiza Klubu Jagiellońskiego o przykładach systemowej dyskryminacji mężczyzn: https://klubjagiellonski.pl/2021/09/23/od-nierownosci-do-niezrozumienia-mezczyzni-kobiety-i-kryzys-relacyjnosci/
10. “To nie jest kraj dla młodych mężczyzn” Jakuba Chabika i jego inne teksty: https://www.facebook.com/notes/379826169806351/
11. Aborcja jako metoda antykoncepcji: Sex education and contraception do not reduce abortion rates | Health | The Guardian



Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo