Doczekaliśmy się! Mamy pierwsze efekty konserwatywnej rewolucji obyczajowej, którą serwuje nam PiS (ucieleśnionej przez ministra Przemysława Czarnka) wspierany przez będącą w awangardzie antyFranciszkowego, tradycyjnego kościoła w Warszawie grupę rewolucyjno-konserwatywną, budująca właśnie Collegium Intermarium.
Otóż, jak donosi prorządowy CBOS, konserwatywna rewolucja w Polsce odnosi same sukcesy, aż do bólu głowy Po pierwsze, obecnie już 49% Polek i Polaków uważa, że konkordat (czyli umowa regulująca stosunki Polska-Kościół) jest niepotrzebny, rok temu było to 40%. Promowanie tradycyjnych wartości i ochrony życia w wydaniu Czarnka również na plus: 41% Polaków i Polek popiera aborcję, rok temu było to 29%. Równocześnie odsetek popierających całkowity zakaz aborcji popiera 29% (rok temu 39%). Propaganda antyLGBT też przynosi efekt: 5% więcej Polaków niż rok temu popiera małżeństwa jednopłciowe (obecnie 36%). Założę się, że jeśli ta ekipa wziełaby się za walkę z uchodźcami z Afganistanu, to za kilka lat ponad połowa Polaków chciałby więcej uchodźców w Polsce.
Oczywiście reakcja konserwatywnej awangardy zmian, to szok i niedowierzanie, spisek i & “Eskimiosi” oraz zatroskane o los Rzeczpospolitej. Już o tym pisałem, że z tego środowiska wyłania się pomysł na to, że konserwatywne wartości oraz silny Kościół w Polsce miał być bezkosztowym buforem wobec niezbędnych przemian polityczno-społeczno-ekonomicznych. Czyli chodziło o interesy i pozycję społeczno-polityczną, a nie o zasady. Cel przemian był i jest prosty: powrót do pewnego sztucznego porządku świata złożonego z panegiryków na cześć II RP, westchnień do polityki sanacyjnej (kiedy Polska jako najbiedniejsze państwo Europy odgrażało się Niemcom, że mamy honor i nawet guzika nie oddamy!) przedsoborowego porządku w Kościele, oraz świata budowanego na paradygmacie bajek Disneya.
Metody wprowadzania konserwatywnej kontrrewolucji są podobnie przenikliwe. Wystarczy tylko bardzo chcieć, zmienić prawo i problemy tego świata się same rozwiążą (czy już wystarczająco podkreśliłem, że polscy konserwatyści są zdziecinniali?). No bo któż mógłby się spodziewać, że otwieranie nowych frontów wojny kulturowej i przepychanie kolanem zmian prawnych regulujących obyczajowość, nie spowodują reakcji i odpowiedzi? Zresztą zarzut, że środowiska kościelne bronią życia tylko do urodzenia, jest o tyle gorzki, co trafny, wspomniany minister Czarnek chce kontrolować, czy nauczycielki w ciąży aby na pewno powinny tak szybko iść na L4 w ciąży - tak na serio PiS traktuje swoje peany o polityce prorodzinnej.
Polscy konserwatyści to ideowi bracia Unii Wolności i tej kosmicznej arogancji pt “Polacy nie dorośli do demokracji” albo “Młode kobiety nie chcą wychodzić za mąż i rodzić dzieci” (ktokolwiek miał do czynienia z młodymi kobietami z klasy średniej wie, że one o niczym tak nie marzą jak o założeniu rodziny) tudzież “Polki się nas nie słuchają bo…” (nic dziwnego, konserwatyści nie rozumieją świata, nie rozumieją o czym mówią i co najważniejsze - nie umieją pracować, stąd nie powierzyłbym im ogródka do podlewania, a co dopiero bycia ojcem dziecka). Nie mówię, bo tak naprawdę, jak już wielokrotnie pisałem, to polski konserwatysta to taki pies co dużo szczeka a mało gryzie. Jak mój ulubiony minister Czarnek walczący z emancypacją kobiet na uczelniach, bo w domu nie ma nic do gadania.
Polski konserwatyzm stał się w dużej mierze polityką symboliczną skierowaną nie na odzyskanie rzędu dusz, ale na usatysfakcjonowanie pewnej niszy w elektoracie 60+ twardym stanowiskiem w papierowej prasie (której nikt 40- nie czyta) oraz przepalaniu budżetów (w TVP). Nawet oburzenie na winnych własnych niepowodzeń - czyli wszystkich - Unię, kobiety, młodych, miasto, wieś, etc, ma charakter czysto rytualny. W końcu konserwatywni ministrowie i prezydenci kształcą swoje córki na korporacyjne lwice a nie domowe łasice. Stąd polityczny konserwatyzm w Polsce to jest taka farsa i wydmuszka, która nie służy ani popularyzacji postaw katolickich, ani krzewieniu kultury Polski, ani promocji Polski za granicą. Dlatego gdy nadejdzie polski zapateryzm (a PiS nad tym mocno pracuje) to cała ta konserwatywna siła rozpadnie się jak domek z kart.
Podobnie rzecz ma się z krytyką papieża Franciszka i wszelkim próbom reformy i oczyszczenia Kościoła. Z powodu bezradności intelektualnej wobec współczesności i często zagubienia życiowego, jedyną reakcją na coraz bardziej skomplikowaną rzeczywistość, jest nic innego jak ucieczka się do nigdy nie istniejącego społecznego porządku przedsoborowego (zainteresowanych odsyłam do tego jak wyglądał Kościół w Europie w XVIII/XIX wieku, odsetek nieślubnych dzieci na wsiach i obyczajowości, zwłaszcza elit).
Jeśli ktoś uważa, że kluczem do zbawienia jest ustawienie księdza plecami albo przodem do ołtarza, albo, że Bóg rozumie modlitwę tylko po łacinie, to uprawia myślenie magiczne, a nie chrześcijańskie. I takie myślenie i postawę widać również w polskiej rewolucji konserwatywnej. Tylko, że nikt tych magicznych sztuczek już nie kupuje, a już na pewno nie młode dziewczyny, które polscy konserwatyści usiłują nakłonić do małżeństwa przez opowieści jak to Korwin ma rację, a papież Franciszek jest heretykiem.
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo