Od razu, dla rozwiania wszelkich wątpliwości, wyjaśnię: sam się zaszczepiłem i uważam, że jak ktoś powyżej trzydziestki się nie szczepi, bez rzetelnych przeciwskazań medycznych, to uprawia bardzo perwersyjny, choć nudny, sport ekstremalny. Przy czym, rzetelne przeciwskazania dotyczą rzeczywistych uczuleń i upośledzeń odporności, a nie lęku przed „eksperymentem” oraz „bezpłodnością” - czyli w wypadku salonowych komentatorów 50+ to nie wiem przed czym, bo nawet nie przed impotencją:) (zwłaszcza, że oryginalna historia dotyczyła szczepionych młodych dziewcząt, no ale dziś jest gender można się identyfikować jak się chce:)
Przy czym, powiedziawszy to wszystko, jednocześnie uważam, że kampania proszczepionkowa w mediach jest zarazem głupia, szkodliwa, podejrzana i nieskuteczna.
Gdzie jesteśmy w kwestii pandemii? Tam, gdzie na początku, czyli w świecie faktoidów medialnych. Bo prawie wszystko, poza powodującym zgon wirusowym zapaleniem płuc, w kwestii covidu dzieje się w „wirtualu”. Czyli wirus owszem, ale przede wszystkim jesteśmy świadkami pandemii obłędu i to po obu stronach barykady („wszyscy zginiemy” vs „fałszywa plandemia”).
Ze zmian na lepsze to widać, że zachodnie, nowoczesne szczepionki (mRNA czyli Pfizer, Moderna, oraz DAN - AstraZeneca i Sputnik) działają lepiej niż szczepionki tradycyjne, co widać choćby w Chile, które zakupiło chińskie szczepionki.
I tu dotykamy pierwszego z obłędów, czyli narracji o „zabójczym mRNA” (a DNA w Sputniku już jest ok:)). Widać dobrze, że nowoczesne szczepionki są o te dwa (wektorowe) albo trzy (mRNA) oczka bardziej skuteczne niż tradycyjne (np. na grypę). Przy czym to i tak nie wystarczy, żeby wirusa eradykować.
Na Zachodzie, po tym jak czwarta fala w Anglii się zwija przy braku obostrzeń widać, że miks nowoczesnych szczepionek oraz odporności stadnej (czyli nadmiarowych zgonów, bo „kto umarł ten nie żyje”) sprawia, iż dziś covid dla zaszczpionych jest groźny jak sezonowa grypa, czyli jest to ryzyko które bylibyśmy w stanie bez problemu zaakceptować, nawet jak ktoś czasem umrze.
Niestety nastroje społeczne, lobbying polityczny i parę innych czynników, tak bardzo nakręciły histerie wirusową, że choć w Polsce i w większości krajów Zachodu, kto chciał ten się już zaszczepił, to nadal mainstream medialny straszy nas rychłym końcem świata. A przecież jako zaszczepieni jesteśmy w miarę bezpieczni. Kto nie chce się szczepić ten ma (załóżmy roboczo) 10x większą szansę na zgon przez covid19, ale jest to de facto jego problem - „volenti non fit injuria”. Wszelkie próby szczepienia na siłę w takim przypadku noszą znamiona tzw „uporczywej terapii”, zwłaszcza w kontekście tego, że szczepienia nie elminują zachorowań oraz transmisji (CDC o maseczkach dla zaszczepionych). Więc skoro liberalny Zachód od dawna uważa, że nie należy ludzi zmuszać do leczenia, to o co im chodzi?
Tyle, że z jednej strony mamy decydentów naprawdę wierzących (albo wylobbowanych na takich), że covid da się z powrotem schować do pudełka, gdy zaszczepi się 60-70-95% populacji. Program #zeroCovid to jest obłęd nr 2 - jest niemożliwe z kilku medyczno-społecznych przyczyn:
1. Dotychczas udało nam się eradykować jedną chorobę – ospę prawdziwą. I to tylko dlatego, że nabyta odporność jest trwała oraz jest to choroba na tyle groźna, że ludzie się autencznie bali (jak my covidu na wiosnę 2020). Jakby covid miał te 10-15x większą śmiertelność niż ma, czyli 100x większą niż grypa, wtedy byłby porównywalnie groźny co ospa i wtedy byśmy się bili o maseczki FFP2.
2. Jeśli odporność na covid spada poniżej pewnego progu z czasem (niektóre kraje jak Austria czy Chorwacja już podają daty ważności paszportów szczepionkowych), to trzeba będzie szczepienia powtarzać, ale już skądinąd wiemy, że na każdą kolejną dawkę ludzie są mniej chętni. Tak z lockdownami – na wiosnę 2020 siedzieliśmy w domu, a potem mieliśmy to w nosie. Więc skoro teraz nam się nie uda(ło) wirusa wyeliminować, to on nie zniknie nigdy.
3. Boimy się mutacji przełamujących obecną odporność, to podobnie jak w wypadku zaniku odporności – jeśli nie udało się nam dziś, to nie uda się nam za rok. Plus, każdy nowy wariant szczepionki musi przejść choć podstawowe testy, więc będzie tak z rok opóźniony w stosunku to najmodniejszego szczepu wirusa. I między innymi dlatego sezonowe szczepienia na grypę dają odporność 50%. (* - to jest bardziej skomplikowane)
4. Nade wszystko generatorem nowych wariantów nie są nieliczni, niezaszczepieni dziwacy w Europie, tylko wielkie populacje krajów trzeciego świata, gdzie szczepionki nie docierają. Program humanitarny COVAX na razie dostarczył około 10% potrzebnych dawek do krajów obogich.
Czyli tak czy siak, covida nigdy nie wyeliminujemy, nawet jak wszyscy się natężymy niczym Australia:) [WPIS MA DRUGĄ STRONĘ !!]
Ale obecny stan, czyli funkcjonujące szpitale i brak nadmiarowych zgonów jest w sumie społecznie Ok. Skoro tak jest, to znaczy, że cały hejt na nieszczepiących się ma charakter wojny plemiennej a nie jakiegoś merytorycznego sporu. Owszem, gdy ktoś z naszych najbliższych niepotrzebnie ryzykuje, to jest to nasz problem, ale żeby skakać sobie do gardeł w kwestii zdrowia obcych ludzi? Jakoś nie widziałem takiego zacietrzewienia w kwestii ograniczenia wypadków drogowych (lewica za, prawica przeciw) albo chorób przenoszonych drogą płciową przez tzw MSM (mężczyzn współżyjących z mężczyznami) (prawica za, lewica przeciw).
Z drugiej strony w Polsce problemem jest to, że na covid umiera głównie elektorat partii rządzącej, wiekowy oraz sceptyczny wobec (obowiązku) szczepień. Podobne problemy są też na Zachodzie, ale w Polsce widać to bardziej – żeby na siłę ratować swój elektorat jednocześnie nie zniechęcając go do partii, rząd dokonuje bardzo dziwnej akrobacji logicznej: skoro emeryci się nie chcą szczepić, to zmusimy to tego uczniów i studentów (którzy nie są w grupie ryzyka – obłęd nr 3). To jest jakaś perwersyjna, biomedyczna gerontokracja i będzie to indukować jeszcze większe napięcia międzygeneracyjne, tak że „ok boomer” będzie wspominane jako pieszczota.
Co będzie dalej? Więcej tego samego: czyli jakiś nowy porządek podróży, więcej papierkologii, testy itd. Na razie wygląda na to, że na trzecią obowiązkową dawkę szczepionki się nie zanosi, a jak do niej przyjdzie, to zaszczepienie 50% populacji będzie sukcesem. Owszem, historia przegranych procesów koncernów medycznych uczy nas, że one będą próbowały prośbą i groźbą wciskać nam niechciane terapie, ale zdolność projekcji siły przez państwo na swoich obywateli bardzo spadła przez głupie zarządzanie covidem (nawet w Szwajcarii ludzie stali się warchołami) więc jeśli się rządy nie ogarną jak kopią pod sobą dołki, to czeka nas zanik władzy centralnej i inflacyjne rozbicie dzielnicowe.
PS Wszyscy wiemy, że BigPharma jest z nami dla pieniędzy a nie dla naszego dobra. Ale ludzie nie rozumieją, na czym polega mechanika ich lobbyingu. Nie na wciskaniu nam niedziałających, szkodliwych preparatów – to już przerobiliśmy i mniej więcej od lat ’80 się nie zdarza. Bo jak ktoś wypuszcza trefny preparat, to łatwo go złapać za rękę. Tak więc zarówno leki przeciwko ADHD, opioidalne leki przeciwbólowe czy szczepionki na covid działają. Tzn zgodnie z nadrukami na ulotce redukują symptomy, ryzyko etc.. niosąc ze sobą długą listę mniej groźnych powikłań. ALE zarówno w epidemii uzależnienia od opioidów w USA, czy w nadmiernym faszerowaniu dzieci psychofarmaceutykami (by były grzeczne) problemem nie były same specyfiki. A koercja lekarzy i pacjentów (rodziców) w celu pozornej minimalizacji ryzyka. Tak samo jest ze szczepionkami – mamy dosyć dobre i obiektywne badania pokazujące, że rzeczywiście spada liczba zgonów w grupach ryzyka. Ale to nie znaczy, że jak się będziemy szczepić co roku, to covid zniknie i my będziemy nieśmiertelni.
Polska będzie ciekawym poletkiem doświadczalnym, bo jesień przyjdzie do nas, gdy będziemy mieć dużo mniejszy poziom odporności wyindukowanej (poszczepiennej) niż Zachód. I okaże się wtedy, czy będziemy mieć nieproporcjonalny przyrost zgonów, czy nasze liczne przechorowania na wiosnę nas ochronią.
PS 2 Te ataki na punkty szczepień, to nie wiem sam czy nieudolna prowokacja, czy antyszczepionkowcy są aż takimi durniami. Wiem, że nigdy nie należy nie doceniać rozmiarów głupoty ludzkiej, ale nie mogę się zdecydować czyj "geniusz" to jest decydujący
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości