Czas wolny od Bożego Narodzenia do “Sześciu Króli” jest dobrą okazją, nie tylko by dobrze zjeść, ale też żeby posłuchać o różnych drogach życiowych i zawodowych rodziny i przyjaciół. Słyszymy tam, że dziś już pora się nie martwić o Covid, co o to co po nim będzie.
Okazało się, że praca wielu z nas jest w sumie bez sensu i pracując zdalnie to spokojnie w 2h wszystkie obowiązki zawodowe ogarniemy, a w razie czego zawsze można się na Zoomie schować przed szefem za kamerką. Co gorsza, coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że pomimo ciężkiej pracy i studiów szanse na awans społeczny w jedno pokolenie istotnie maleją.
W Polsce, na szczęście, ten proces nie jest jeszcze tak zaawansowany jak na Zachodzie Europy czy w USA. Jednak już przykładowo, młodzi na południu Europy (zwłaszcza Hiszpania czy Włochy) groźnie szemrają na boomersów, że sami po II wojnie światowej to chętnie po drabinie awansu społecznego weszli na górę.. a potem wciągnęli ją za sobą, żeby “było tak jak było”. To powoduje, że młodzi są obecnie w dość trudnej sytuacji: ciężko o pracę która pozwala na samodzielne życie bez wsparcia rodziców do 35 roku życia, rekordowo wysokie bezrobocie oraz rosnące ceny nieruchomości, które stały się “instrumentem finansowym” albo “aparthotelem” zamiast miejscem do mieszkania.
A do tego jeszcze grupa gerontów 65+ u władzy, która tak samo jak nie chce oddać pozycji społecznej czy opuścić drabiny awansu społecznego dla młodych, równie mocno nie rozumie zmian XXI wieku: świat bardzo przyspieszył i w wielu państwach rządzący ewidentnie nie są w stanie pilnować wszystkich frontów: klimatycznego, demograficznego, obyczajowego, technologicznego czy transformacji energetycznej, nie mówiąc już walce z wirusem, czy bieżącym zarządzaniu państwem.
Pewną wskazówką dla okiełznania tego zamieszania może być tutaj jeden z najczęściej dyskutowanych, lecz najrzadziej czytanych (po co on pisze takie długie książki?) ekonomistów - Thomas Piketty, który swoją pracę naukową skupił właśnie na sprawach akumulacji kapitału, czyli szukaniu odpowiedzi na pytanie dlaczego w XXI wieku niektórzy bogacą się szybciej niż inni. Doszedł on do wniosku, że obecnie większy dochód przynosi kapitał (nieruchomości, inwestycje finansowe i inne) niż praca. Słowem, coraz mniej opłaca się pracować, a już na pewno na amerykański mit od pucybuta do milionera to nie ma co liczyć.
Przyjmując za dobrą monetę to co Piketty zbadał i powiedział o kapitale w XXI wieku, można z tego wyciągnąć pewne wnioski o drogach awansu społecznego. Ja się przy okazji opychania serniczkiem nad tym zastanowiłem, lamentów znajomych pracujących w korporacjach o drogich mieszkaniach i wysokich ratach kredytu hipotecznego nasłuchałem i wychodzi mi niezbicie że obecnie jest sześć dróg do awansu społecznego, co pozwala np. wyrwać się z 25-letniego kieratu kredytu hipotecznego i nieco banksterską pentlę na szyi poluzować:
1. Wysoko wykwalifikowany rzemieślnik (albo cyfrowy albo klasyczny). Tutaj łapią się wszyscy programiści i większość sektora IT. Najlepiej mają Ci, którzy pracują z Polski dla zachodnich firm na zachodnich stawkach. Ale żeby IT nie miało tak dobrze, to do tej grupy należy zaliczyć też rzemieślników klasycznych, czyli wszystkich sprytnych hydraulików, dentystów, biznesowych prawników. Tacy to pożyją, bo obecnie każdy ma dwie lewe ręce i w domu nic nie zrobi, a wszyscy co byli nie na tyle mądrzy żeby robić STEM, to zarabiają za godzinę mniej niż dobry budowlaniec.
2. Założyć start-up, wkręcić się bezpośrednio w strumień unijnych grantów na B+R i jak się ma szczęście - sprzedać go z zyskiem (gorączka złota XXIw). Droga ryzykowna, ale niektórym się udaje i chwała im za to (widać to przykładowo po listach najbogatszych Polaków, że te nowe prywatne biznesy spoza układu magdalenkowego to głównie sektor IT, gier itd).
3. Trzecim sposobem jest wykorzystanie relatywnie dostępnego kredytu hipotecznego (dla klasy średniej), zakredytowanie się po korek i wejście “all-in” w bańkę na nieruchomościach i innych aktywach. Całkiem sporo kieszonkowych fortun zbudowano z niczego na odnawianiu starych mieszkań, sprzedawaniu ich drożej i podnajmowaniu turystom. Albo na budowaniu osiedli na działkach rolnych strategią “jakoś to będzie”. Taka powszechnie szanowana forma hazardu na której przejechało się część frankowiczów.
Dwie pierwsze drogi mają tą przewagę, że się skalują; trzecia jest bardziej ryzykowna ale też relatywnie dostępna. Owszem, są inne opcje, bo wygranie w totolotka, Wimbledonu, zostanie gwiazdą TikToka o zasięgach idących w dziesiątki milionów, sprzedać pizzę na 1000 bitcoinów etc.. też daje nam przeskok do klasy wyższej..ale to nie jest recepta która ma jakieś sensowne stany pośredni. Hollywood to miejsce zdruzgotanych marzeń.
Są jeszcze bardziej tradycyjne, by nie powiedzieć feudalne metody by znaleźć się na szczycie drabiny:
4. Można po prostu urodzić się w bogatej rodzinie (to już połowa sukcesu) z olejem w głowie by i nie stracić majątku i pół życia na rozrywki, bumelanctwo i leczenie swoich kompleksów wobec ojca który się tego majątku dorobił.
5. Wżenić się w bogatą rodzinę - łatwo powiedzieć, trudno zrobić (Wokulski case); albo znaleźć sobie hiper przedsiębiorczego męża. W tej drugiej strategii pomagają nie tylko długie nogi i duże błękitne oczy ale też jakiś odziedziczony po przodkach tytuł szlachecki do dawnej wielkości, który działa na zakompleksionych nuworyszów jak najlepszy afrodyzjak.
6. Zawsze można też zbrojnie najechać na tych co mają, przetransferować ich PKB do siebie a następnie zredukować pogłowie dawnych posiadaczy, by PKB per capita urosło przez spadek mianownika.
Te punkty 4-6 są stare jak świat i ciągle aktualne. Wracając jednak do Pikettego, to widać wyraźnie, że coś się na Zachodzie zacięło zamiast wspinaniu się przez pracę (1-3) zaczyna wygrywać wspinanie się przez kapitał (3-5). W wszyscy chyba chcemy uniknąć awansu w myśl scenariusza nr 6.
Sprawa awansu społecznego to rzecz niebanalna - bez pokojowych, nierewolucyjnych ścieżek w górę trudno utrzymać ciśnienie społeczne “pod pokrywką”. I powinno na tym zależeć nie tylko klasom niższym (oczywiste), wyższym przez lęki (każdy burżuj ceni swoją przyrośniętą do ciała głowę) ale i przez szanse: więcej ludzi na wyższych stopniach drabiny oznacza więcej ludzi na wyższych stopniach specjalizacji gospodarki. Co oznacza wydajniejszą produkcję, wzrost znaczenia naszego państwa a nade wszystko - gdy elity właściwie ukształtuja ścieżki formujące dla ambitnych: przekazywanie ciągłości kulturowej. Bismarck właśnie tak przekształcił lokalny patriotyzm mieszkańców tysiąca księstewek Rzeszy w patriotyzm niemiecki: To Cesarstwo symbolizowało szanse awansu (“Prusy kraj nieograniczonych możliwości”).
W przeciwnym wypadku, jak te ścieżki awansu będą zablokowane dla całych grup społecznych, to sobie trzeba wyrąbać drogę na skróty. Obecnie widać to już w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie te ścieżki są pozamykane i albo młodzi ludzie masowo emigrują do innych krajów, albo radykalizują się. Dlatego wśród młodych w tych krajach, poparcie dla haseł nowej lewicy (czyli taki marksizm ale dopasowany do XXI w.) albo dla nacjonalistycznych ruchów populistycznych jest bardzo wysokie. Z resztą, gdy podstawą niezadowolenia stają się kwestie klasowe to i w Polsce będziemy świadkami transferów między Konfederacja a Partią Razem, w obie strony. W Hiszpanii, która jest w “awangardzie kryzysu” nawet udało im się zalegalizować zajmowanie pustostanów pod wynajem na cele społeczne. Więc być może dożyjemy dni, gdy trzeba będzie spać na stojąco by nam nie ukradli mieszkania, które miało być naszym źródłem drugiej emerytury.
Wracając do rozważań o tym, co będzie po covidzie - niestety polityki monetarne państw zachodu (luzowanie ilościowe, rekordowo niskie stopy procentowe) zamiast pomagać, tylko dolewają oliwy do ognia. Taki model powoduje, że nie opłaca się oszczędzać (ani pracować), tylko zwiększać dochody z kapitału, wspieranego bardzo tanim publicznym pieniądzem i kredytem.
To w oczywisty sposób jest sprzeczne z tym co mówi nam Piketty, co więcej taki model silnie preferuje ekonomicznie starszych boomersów versus młodych (gniewnych) na dorobku. Ci pierwsi mają złote żniwa i zgromadzone oszczędności na lokatach (dramatycznie nisko oprocentowanych) lokują w nieruchomości (pewna inwestycja w niepewnych czasach). To podbija tylko ceny nieruchomości i utrudnia młodym usamodzielnienie się. Bez sensownej propozycji awansu społecznego dla młodego pokolenia, wiele krajów UE czekają bardzo niespokojne czasy, a hasła o zmianie dystrybucji poprzez wysokie podatki dla najbogatszych, będą tylko łagodną, niewinną melodią przeszłości.
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości