Kościół Katolicki, który ma być jednością, ma dziś trzech papieży: Papieżem liberałów jest Franciszek I, tradycjonalistów – Benedykt XVI, a polskiej prowincji – Jan Paweł II. Św. Paweł w Liście do Koryntian (1Kor 10-16) pisze „Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa» Czyż Chrystus jest podzielony?”. I dalej tłumaczy by się nie doszukiwać różnic na siłę i szukać tego co buduje wspólnotę, a nie tego co ją dzieli.
Jednak dziś tamten świat ludowych obyczajów praktycznie zanikł, wraz z urbanizacją i przemianami społecznymi na wsi, która to wieś była ostoją wszelkiego rodzaju okołokatolickich rytułaów. Ale to nie znaczy, że z migracją do miast katolicyzm większościowy/powszechny/ludowy wygasł – nowi mieszczanie ze wsi Warszawa mają swój własny wariant katolicyzmu ludowego: katolicyzm liberalny. W nim bowiem chętniej przymyka się oko na kolorową obrzędowość wsi, a na dokładkę do karpia i ryby po grecku na wigilię, pisanek i święcenia aut dokłada się teleewangelizację w internecie, wlepkę na zderzak, datki dla Aleppo, czy troskę o “braci najmniejszych” w stylu św. Franciszka.
A tradycjonaliści stoją jak zwykle z boku i niczym bohater baśni Andersena “Coś” są przede wszystkim niezadowoleni i doskonale punktują braki u innych. Dają się przy tym łatwo wpuścić we wszelkiego rodzaju schizmy (FSSPX) czy herezje (radykalny natalizm), a przede wszystkim firmują mocno nieewangeliczną zasadę, że cel uświęca środki (zazdroszczą muzułmanom skuteczności). Choćby ostatnie kazanie abp. Jędraszewskiego, które nie dość że nie trafia w cel: niby jest skierowane do młodych liberalnych kobiet, ale tak naprawdę do słuchaczek Radia Maryja 55+ by mogły się napawać swoją wyższością moralną. To fraza, iż “kobieta nosi pod swoim sercem drugiego człowieka [..] to duchowy geniusz nieskończenie przerastający mężczyznę" jest zarówno sprzeczna z oficjalną doktryną Kościoła co do relacji męsko-damskich oraz z nauką o pozostawaniu w stanie bezżennym. Z resztą dla równowagi upatruje abp. Jędraszewski źródła feminizmu w tym, że “męski świat nie potrafił spojrzeć na kobietę z czcią jej przynależną” (JP2) więc widać, że się stara docierać do wszystkich, niestety z miernym skutkiem - przegapił porę na emeryturę, tylko krakowskich wiernych trochę szkoda.
W warszawskim tyglu wielokrotnie można było zobaczyć to zderzenie frakcji na żywo z okazji procesji Bożego Ciała po ul. Czerniakowskiej: równie głośno jak środowiska lewicowe krzyczały i protestowały środowiska tradycyjne - że to “niezgodne z doktryną i takie ze wsi, żeby sacrum po ulicach pokazywać ”. A liberałowie nie przyszli, bo dla nich to też był “obciach”. W ten sposób relacje między katolikami zamiast zadziwiać świat wzajemną troską i miłością bliźniego przypominają relacje spolaryzowanych polityką plemion patrzących na siebie z wilka. Przecież dziś niektórzy potrafią się pokłócić o politykę przy wigilijnym stole ze swoją równie wierzącą rodziną!
Schodząc do katakumb na własne życzenie skazujemy wszystkich tych którzy nie mieli szczęścia urodzić się w żarliwie wierzących rodzinach na życie w pełnym pogaństwie. Jest to czysty faryzejski egoizm, a przecież mieliśmy iść na cały świat i nieść Dobrą Nowinę.
Komentarze
Pokaż komentarze (87)