Propozycja nowego artykułu w konstytucji Węgier uściślający, że matka jest kobietą, a ojciec mężczyzną wywołała międzynarodową burzę. A potem się elity z obu stron barykady dziwią, że ludzie en masse odrzucają autorytety. Przecież to świadczy o wielkim rozsądku ludzi, że starają się unikać tych wariatów!
Powtarzając za (lewicującą) wikipedia: dojrzała płciowo samica Homo sapiens to kobieta. Analogicznie mężczyzna to samiec z rodzaju Homo. Rozróżnienie między samcem a samicą jest na podstawie tego czy produkowanie przez nich komórki rozrodcze (gamety) są ruchliwe czy nieruchliwe. Ludzka samica która urodziła potomstwo (ludzie są żyworodni) to matka. Męski osobnik z rodzaju Homo od którego potomek ma drugą nitkę DNA to ojciec.
U owiec mamy barana, maciorkę i jagnię. U saren: sarnę i kozła. Jeleń: byk i łania. U bydła domowego jest krowa (czyli samica co miała potomstwo), byk i jałówka (“dziewica”). Tak to jest, że u ssaków które wszystkie są rozdzielnopłciowe jeden komplet chromosomów pochodzi od samca a drugi od samicy. I te “role” mamy bardzo dobrze zdefiniowane.
Owszem pozycja mężczyzn jest zagrożona, bo pewnie w tym stuleciu opanujemy partenogenezę u ludzi, więc będzie można wyeliminować samców z równania rozrodu, ale póki co jest to pieśń przyszłości i nie jest najważniejszym priorytetem Unii Europejskiej zastanawiać się jak ułożyć prawo pod taki przypadek.
Dziś z jednej strony mamy specjalistów od tego, że “gender is a social construct” - skądinąd słuszna obserwacja, że kultura jest abstraktem rozciągniętym na naturę gdzie bogactwo znaczeń wykracza poza kwestię posiadania odpowiedniej pary chromosomów. Tylko dlaczego specjaliści od gender studies uparli się używać ograniczonej terminologii przyrodniczej do określania nieograniczonego spektrum pomysłów “kulturowych ról płciowych”. Mamy przecież mnóstwo takich określeń dla płeć kulturową, niestety głównie pejoratywnych: babochłop, pantofel, rogacz, herod-baba, kobieta-bluszcz, etc. W sam raz zajęcie dla postępowych absolwentów: wymyślanie lepszych nazw na skomplikowane spektrum relacji męsko-damskich.
Z drugiej, prawicowej, strony jest nie lepiej bo wzorując się na oszalałych amerykańskich protestantach postanowili nas zarzucać billboardami z cytatami ze Starego Testamentu które sugerują, że to czy gamety danego organizmu są mobilne czy niemobilne w sposób jednoznaczny determinuje zarówno długość włosów jak i strój. Wydaje mi się, że to właśnie brak stroju pozwala dużo szybciej zorientować się jakiej płci jest osobnik gatunku Homo sapiens ale dla konserwatystów to może rzeczywiście jest wiedza tajemna (tzw trzeci aksjomat).
Dlaczego tak jest? Dlaczego w momencie największego kryzysu zachodniej cywilizacji od czasów na pewno II WŚ a być może od inwazji Mongołów albo upadku Cesarstwa Rzymskiego: covid, kryzys gospodarczy (-20%PKB), kryzys demograficzny, ocieplenie klimatu, wielka wędrówka ludów, renesans Chin, kryzys produktywności etc etc - do wyboru do koloru - jednym z najważniejszych problemów Unii jest to czy mówienie o ludzkiej samicy opiekującej się miotem per “matka” jest myślozbrodnią?
Bo żyjemy w świecie zorganizowanym przez prawników, a dzielenie włosa na czworo i wymyślanie abstrakcyjnych regulacji to jest jedyne co potrafią. Znamy to doskonale z Talmudu czy średniowiecznych teologów zliczających diabły na końcu szpilki.
Gdy rządzili nami wielcy wodzowie pozostawili po sobie łuki triumfalne i piramidy z czaszek. W epoce odkrywców Europa zyskała kolonie. Gdy rządzili nami inżynierowie-przemysłowcy nabudowaliśmy fabryk, linii kolejowych i autostrad. Potem, gdy w latach ‘70tych władzę przejęli ekonomiści zorganizowali produkcję just-in-time i dużo kredytu więc mogliśmy pławić się w materialnym dobrobycie....
A teraz przyszli prawnicy i zastanawiamy się czy o matce noszącej spodnie wypada powiedzieć że jest mężczyzną…
I tu pojawia się na białym koniu minister Czarnek i by rozwiązać problem kompletnego oderwania od rzeczywistości kształcenia humanistycznego w Polsce postanowił wprowadzić teksty Jana Pawła II do kanonu lektur. Powtórzę po raz kolejny: ja się nie dziwię, że nie słuchamy się autorytetów. Ja się dziwię, że my ich nie zjadamy.
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo