Żodyn się nie spodziewał wirusa na jesieni. Żodyn.
Nie żebym nie pisał w maju, że problemy kadrowe służby zdrowia będą dużo bardziej istotne niż braki w respiratorach – bo dziś już wiemy, że respiratory owszem są potrzebne ale nie są Świętym Graalem walki z pandemią. Z resztą nie ma się co dziwić lekarzom, że w tym kociokwiku który dopadł władzę wolą ignorować jej zalecenia i leczyć według własnego rozeznania. Pisałem też, że lockdown jest właściwie tylko po to, żeby lepiej się przygotować, czyli za cenę krwawicy polskich firm kupić sobie trochę czasu. Teraz mamy jesień i panuje szok i niedowierzanie.
Ale my od początku stycznia wiemy, że sprawa jest poważna, od lutego i statku Diamond Princess wiemy jak poważna i od marca, kiedy Lombardia zmagała się z wirusem po omacku wiemy co jest istotne w leczeniu (obracanie pacjenta na brzuch i leki przeciwzakrzepowe jako dodatek do natleniania). Wiemy też jaka jest śmiertelność – estymacja z marca to 0.5-1.5% (IFR) i systematycznie zbijamy to oszacowanie w dół, dziś bardziej 0.1-0.5% (np. casus Manaus). Ale oczywiście nasz rząd zajęty nade wszystko sobą i – po piątce dla zwierząt praktycznie nieistniejącą opozycję składająca się z krzyczących, że wirusa nie ma Konfederatów i PSL który w robieniu sobie PRu że są jedynymi rozsądnymi jest jak na zdolności tej formacji całkiem dobry, ale na wybory nikt się nie daje nabrać.
Jedynie co można rządowi powiedzieć na usprawiedliwienie, to że Czesi i Żydzi nie ogarniają jeszcze bardziej. Zachód znowu ma wielki problem, ale tym razem trochę mniejszy niż my. Pojawia się oczywiście spiskowe pytanie: jak to jest, że wszystkie kraje reagują tak samo? Nie wszystkie, tylko wszystkie w naszym kręgu kulturowym – bo żyjemy w globalnych wioskach, a cała ta epidemia jest nade wszystko sterowana PRem a nie pomyślunkiem (próbowali racjonalnością kierować się Szwedzi i nawet nie wyszli na tym źle, ale teraz są uważani za naród morderców). Kraje jak Tajwan, Singapur i Korea Płd radzą sobie całkiem sprawnie, nawet z drugą falą. Japonia trochę gorzej, ale każdy z krajów Europy by się z nimi zamienił. Oczywiście udało się w Australii i Nowej Zelandii i to nie tylko dlatego, że to wyspy na końcu świata (Islandii się nie udało) ale dlatego że prowadzili drakońskie, żeby nie powiedzieć totalitarne restrykcje. A najlepiej radzi sobie Mongolia – tego to się rzeczywiście nikt nie spodziewał. Celowo pomijam kraje autorytarne albo takie którym nie dowierzamy, że testują kogo trzeba.
A rząd nasz, jakby udawał że nie wie, iż ikoną naszej polskiej mentalności jest warchoł Zagłoba i my wszyscy chcemy do zaścianku, żeby we własnym dworku dumać o świecie pod lipowym liściem. I ten rząd zachowuje się tak, jakby zakładał, że przez przypadek zachowamy się racjonalnie i daje nam trzy główne bodźce: (a) że sam w wirusa nie wierzy (wypowiedzi i zachowania Szumowskiego, Morawieckiego oraz Kaczyńskiego); (b) że finansowo motywuje chorych by ukrywali to że są chorzy (i roznosili wirusa dalej zamiast siedzieć w domu); (C ) a lekarzy straszy tak żeby przez przypadek nie zechcieli nas leczyć na poważnie i tylko wymyślali preteksty by pozwolić nam umierać bez stresu związanego z walką służby zdrowia o nasze życie. Aaa.. i narracja przy tym jest taka że jesteśmy zorganizowani i zdyscyplinowani niczym właśnie tak Korea Południowa, w końcu razem robiliśmy Daewoo FSO.
Ale żeby nie było ciągle o tym covidzie: nasz system prawno-polityczno-ekonomiczny zachodu wywodzi się z średniowiecznych struktur politycznych w miastach włoskich i niderlandzkich. Anglicy nadali temu skale rozciągając porządki miejskie na cały kraj (jak wiadomo tylko praca czyni równie wolnym co miejskie powietrze), Francuzi, z zwłaszcza Napoleon niosący hasła rewolucji na bagnetach swoich wojsku, dodali powszechność. Pozytywiści i przemysłowcy wypełnili lukę po cystersach. I na sam koniec obyczajowe przemiany związane z wojnami światowymi dodały do równania kobiety i inne mniejszości. Ale to jest ciągle ten sam system, który zakłada, że nie tyle wszyscy się znają osobiście jak w Starożytnej Grecji ale już za pomocą jednego pośrednika – tak. I dlatego lada moment Amerykanie wybiorą elektorów (bo w USA nie wybiera się prezydenta a kolegium elektorskie) - przedstawicieli poszczególnych ziem imperium by tamci udali się (konno) na pole elekcyjne na Woli (w Waszyngtonie) i dam dali kreskę komu trzeba Pro Fide, Lege et Rege. Albo sądy wyznaczające losowych kuratorów dla 150 latków czy dla ustalenia ojcostwa „na gębę” jakbyśmy nie wynaleźli testów DNA. Cały czas żyjemy mentalnie w Novigradzie, stąd taki sukces Wiedźmina.
Dlatego właśnie tak fatalnie radzimy sobie z covidem – nasz system prawny ciągle myśli kategoriami XII-wiecznego grododzierżcy (zresztą jest fantastyczna książka na ten temat - umysł prawniczy prof. Brożka) a my nie tylko poruszamy się lotem błyskawicy po całym świecie (a z nami wirus) ale też informacje rozchodzą się i są nam podawane w sposób tak doskonale mieszający w głowach jak tylko narkotyki i białogłowe robić to potrafią. Magdalena Ogórek mówiła w swojej kampanii wyborczej na Prezydenta RP że napisze prawo na nowo i trzeba jej przyznać, że wtedy się wszyscy śmiali, a ona chyba nawet sama nie wiedziała jak mądrze mówi.
Bo akurat trzeba przyznać jedno politykom – nic się przez tysiąclecia nie zmienili i nie znają się na niczym innym jak tylko na sprawnym dorywaniu i następnie utrzymywaniu się „przy korycie”. Stąd ich zachowanie przypomina bezsensowne miotanie się od ściany do ściany. Bo tu nie chodzi o to by nas masowo zaszczepić, czy żeby uratować Polaków i gospodarkę przed covidową zapaścią. Dla nich ważne jest tylko kto kogo (jak mawiał klasyk) zdominuje na kongresie PiS albo kto przejmie pałeczkę w opozycji w kontekście sypiącego się rządu. A jak gawiedź będzie szemrać, to na wszelki wypadek zafundujemy igrzyska i zatrzymamy mecenasa Giertycha.
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości