Gdy tylko małpa zmęczy się swoją bezsilną wściekłością okiełznanego dzikiego zwierzęcia wystarczy uderzyć w pręty klatki. Bodziec powrócił, niebezpieczne zwierzę miota się znowu, właściciel napełnia sakiewkę groszem rozbawionej gawiedzi. Podobnie czynią wtapiający się w tłum kieszonkowcy.
Każdy zna tę historię. Tak w dość obrazowy sposób w 2011 roku strategię polityczną rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej wobec PiSu opisał główny doradca od marketingu politycznego Donalda Tuska, pan Igor Ostachowicz. Przyznać trzeba, że przez wiele lat, na ten dość prosty numer nabierał się PiS i Jarosław Kaczyński.
Przez wiele lat bowiem to PiS był ową małpą w klatce - wystarczyło tylko w kryzysowej dla rządu PO-PSL sytuacji w umiejętny sposób sprowokować Jarosława Kaczyńskiego i jego świtę oraz pozwolić obserwować wyborcom reakcję PiSu, a Tusk miał mógł odetchnąć z ulgą. Wielokrotnie udawało mu się odwrócić uwagę społeczeństwa od afery/kłopotów/korupcji w rządzie PO-PSL. Jak płachta na byka działały na Kaczyńskiego i PiS np. Smoleńsk i wszelkie zarzuty wobec jego brata, czy też dyskusja o legalizacji związków partnerskich.
Tusk w ten sposób wysyłał jasny komunikat - może nasz rząd jest nieudolny, ale chociaż gwarantuje wam, szanowni wyborcy, że ta wściekła małpa pozostaje w klatce i nic nam nie grozi.
Od dłuższego czasu jednak to PiS bardzo skutecznie opanował tę taktykę wobec opozycji. Przykładów jest mnóstwo, jednak odniosę się tylko do tego ostatniego: do ostatniej wrzutki sejmową dotyczącej projektu ustawy o zakazie aborcji. Ten obywatelski projekt ustawy czekał sobie w zamrażarce Sejmowej kilka lat. Moment na odwrócenie uwagi jest pierwszorzędny: Sejm zajmie się nim akurat w czasie, gdy rząd kolanem (i nie tylko) próbuje przepchnąć zmiany w kodeksie wyborczym i zorganizować za wszelką cenę wybory 10 maja. Dodatkowo Trybunał Sprawiedliwości UE zawiesił działanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, ludzie coraz mocniej odczuwają skutki zamrożenia gospodarki. Lepszego czasu opozycja nie mogłaby sobie chyba wyobrazić.
Jednak wydaje się, że stary (ale jak widać nie taki zgrany) numer z małpą w klatce się udaje. Taktyka ta po reakcjach w mediach społecznościowych jest dość skuteczna (tylko czekać aż feministki zaczną łamać kwarantannę i pozarażają się koronawirusem). Jednak dla pewności PiS dorzucił jeszcze głosowanie nad możliwością zabierania dzieci przez myśliwego na polowanie.
Myślę, że umęczeni kwarantanną ludzie z wypiekami na twarzy czekają już na kolejne złote myśli Sylwii Spurek, która za punkt honoru postawiła sobie zastąpienie Ryszarda Petru w sztuce dostarczania “LOL-kontentu” pod strzechy. Wpisy podobne do tych o zgłaszaniu rezolucji o zakazie używania nazwy vegeburger podczas gdy na świecie szaleje koronawirus, będą najlepszym poświątecznym prezentem dla Jarosława Kaczyńskiego.
Lewica i liberałowie są w potrzasku. Każda prowokacja PiSu wzbudza gniew feministek i przesuwa ciężar sporu na skrajne skrzydła (każdej z) partii. Wiemy, że taka mobilizacja w krótkim terminie służy obu stronom - gdy Ewa Kopacz po zostaniu premierem wyciągnęła do Jarosława rękę na zgodę, od razu obu głównym partiom spadło poparcie i zaangażowanie. Ale czy na pewno ten mechanizm zadziała i tym razem? Rozgoryczeni zamknięci w domach ludzie, tracący pracę i źródło dochodu może nie od razu powiedzą “nie mój cyrk nie moje małpy” ale na pewno nie będą mieć serca do jakiejkolwiek debaty o edukacji seksualnej, o systemie sądownictwa czy ordynacji wyborczej.
PiS swoje ugra uderzając w klatkę, ale co z tego będzie miała Polska?
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka