“A więc wojna!” Kampania kwietniowa w pełni, koronawirusowy trup co prawda u nas na szczęście nie ściele się gęsto, jednak niepokój i napięcie narasta, zwłaszcza wśród tych, co czują ruchy tektoniczne walących się firm oraz zapach dopiero co przelanej tzw. krwawicy całego życia właściciela małej firmy, czyli po naszemu Janusza.
Polska wprowadziła restrykcje najszybciej, jako jedne z najostrzejszych i ma jeden z najsłabszych pakietów pomocowych dla gospodarki. (Pytanie piosenkarki: czy warto było szaleć tak, aż do przejedzenia wszystkich publicznych pieniędzy? - zostawmy na później). Więc jeśli kampania kwietniowa przeciwko wirusowi zamiast blitzkriegiem będzie wojna pozycyjną, to bardzo szybko pojawią się u nas tendencje odśrodkowe, zwłaszcza przy tak dużej polaryzacji politycznej społeczeństwa..
Te tendencje będą wielotorowe. Najbardziej oczywista to niechęć i pretensje do władzy, które też zostawię na inną okazję, ale inna warta jest poruszenia: czy i jak koronawirus i jego konsekwencje zaogniają konflikt międzypokoleniowy?
W Hiszpanii, kraju gdzie jest największe w Europie bezrobocie młodzieży, kraju mocno poturbowanego poprzednim kryzysem, rozdartego konfliktem politycznym i społecznym pojawia się niechęć do przyjętych (z resztą za późno) restrykcji. Bo to kosztem prosperity ludzi urodzonych po 1980 ratuje się życie emerytów, chorych, słabych. Póki powstanie/rewolucja trwa pytanie o to, kto za to wszystko zapłaci nie przebija się do głównej debaty, ale to kwestia niedługiego czasu. I dlatego to Hiszpania jako pierwsza będzie ratować dobrostan obywateli i spokój społeczny dochodem podstawowym na czas walki z pandemią. We Włoszech jeszcze bardziej dotkniętych plagami, już poprzedni rząd wprowadził jakąś formę dochodu gwarantowanego jako część umowy koalicyjnej między Ruchem Pięciu Gwiazd a Ligą Północną.
Jeszcze inny rys konfliktu między młodymi a starą Europą widać na północnych przedmieściach Paryża, gdzie „wesołki” i „młodzież” z Seine-Saint-Denis mają nową rozrywkę – plucie na policjantów. Są długofalowo bezrobotni, państwo francuskie nie radzi sobie z nimi od dekad, są w konflikcie z służbami porządkowymi oraz często nie mają tu swoich dziadków więc los obcych emerytów jest dla nich zupełnie obojętny.
W Polsce przed pandemią konflikt międzypokoleniowy z przyczyn historycznych miał trochę inną dynamikę, ale był już obecny w przestrzeni publicznej. Choćby jako spór o to kto miał łatwiej na rynku mieszkaniowym – ci co w PRL czekali latami, a potem po ’89 uwłaszczyli się na dziś drogich lokalach? Czy pracujący na umowach śmieciowych dwudziestoparolatkowie z niewielkimi szansami na kredyt hipoteczny i mieszkający z rodzicami albo wynajmujący pokój? A może pokolenie 1970-1985, nabite w kredyty we frankach w czasie poprzedniej bańki?
Polska jest oczywiście w nieco innej sytuacji niż Francja czy Hiszpania. Nie mamy imigranckich gett, mamy większą interakcję z dziadkami i do pandemii nasza gospodarka była na krzywej wznoszącej przy wszystkich jej niedostatkach. Z resztą po kolejkach na granicy i ilościowym sukcesie akcji „Lot do domu” widać że sporo naszych rodaków-emigrantów ma swój dom w Polsce, a na Zachodzie tylko mieszka i pracuje.
Wypada zatem postawić inne pytanie: Jak długo potrwa nim pokolenie erazmusów, Ryanaira i mediów społecznościowych zacznie okazywać niezadowolenie z zaistniałej sytuacji? Żadni młodzi nigdy nie byli stworzeni do siedzenia w domu i bezproduktywnego czekania. Nie mają też oszczędności, a jeśli żyją z własnej pracy to na umowach śmieciowych z dnia na dzień odczuwają pogorszenie koniunktury. A nieliczni żyjący z dobrobytu swoich rodziców też będą musieli zacisnąć pasa, czego i dotychczas nigdy w życiu robić nie musieli. Rewolucje nie pojawiają się wtedy kiedy jest źle, ale kiedy po okresie prosperity zaczyna nagle być gorzej.
I tak samo jak ich rówieśnicy w Stanach, Hiszpanii, Włoszech i we Francji millenialsi będą zadawać pytanie – dlaczego ratuje się stary porządek naszym kosztem? Bo zarówno okołoizolacyjne restrykcje jak i pakiety pomocowe w większości służą do ratowania istniejącej gospodarki i przepływów ekonomicznych których zwłaszcza na Zachodzie beneficjentami są geronci. U nas los emerytów nie jest aż taki różowy, ale już we wsiach i miasteczkach babcia z emeryturą i mieszkaniem komunalnym bywała jedynym żywicielem rodziny w późnych latach ’90 gdy bezrobocie było powyżej 20%.
No właśnie, dlaczego?
Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości