Dzięki moim partnerom biznesowym spędziłem fantastyczny wieczór w Krakowie na Kazimierzu. Z powodu śnieżycy jaka panowała w Austrii spóźniali się dosyć znacznie, a ja miałem okazję przespacerować się w tym niezwykłym miejscu. Udało mi się zatrzymać aparatem czas i wyczarować parę miejsc, które niestety nie pozostały niezmienione jak przed wiekami, choć zachowały swój urok, przynajmniej częściowo. Zabrakło oczywiście najważniejszego -ludzi… Sytuacja nieco podobna do Lwowa, a jednak inna. Chociaż język polski się słyszy...Największe wrażenie zrobił na mnie stary cmentarz i ulica Szeroka. Byłem też w kawiarni, gdzie w środku eksponowany jest fragment muru cmentarnego… Cóż, czasy się zmieniają, życie idzie naprzód i toczy się swoim torem.
Zjedliśmy potem wraz z przyjaciółmi nieopodal, na Szerokiej oczywiście smaczny obiad w restauracji żydowskiej urządzonej w dawnym domu rabina. Byłem tam świadkiem dosyć humorystycznego zdarzenia. Przy sąsiednim stoliku siedziała para rozmawiająca po angielsku. Po zjedzeniu posiłku mężczyzna zapytał kelnera, czy jest tu jakieś miejsce, gdzie można się pomodlić. Kelner powiedział, że nie wie, gdzie tu jest czynna synagoga. Na to człowiek odpowiedział:
„ Pan nie zrozumiał mnie, chciałbym się tutaj pomodlić. Jestem muzułmaninem, czy nie ma tu gdzieś takiego miejsca, gdzie mógłbym zostać sam na 5 minut?”
Zabrzmiało dosyć kuriozalnie w tym miejscu, dawnym domu Rabina, kilka metrów od Synagogi Poppera i Starego Cmentarza Remu…
Tak to bywa teraz na Kazimierzu….
"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura