dojeżdżamy...
dojeżdżamy...
dry dry
830
BLOG

Zima w Jekaterinburgu

dry dry Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

 

Jak zima, to wiadomo - każdemu kojarzy się z Rosją. Przeżyłem taką zimową przygodę niedawno na Uralu. Polegało to na tym, że ponieważ spóźnił się mój samolot , a przesiadka opóźniła się,  to nawet nie nocowałem w Jekaterinburgu. Przesiadkę miałem w Moskwie i zima sparaliżowała lotnisko. Po 8 godzinach oczekiwania wsiadłem do nocnego lotu i wylądowałem o 5 rano, a powrót był planowany na 16. Trzeba się więc było bardzo spieszyć.
 Leciało nas 4 facetów z różnych firm i krajów, jak to bywa w kawałach o różnych narodach. Był Holender, Amerykanin, Francuz i mieliśmy mieć spotkanie na którym każdy miał pokrótce zaprezentować swoje rozwiązanie problemów trapiących inwestora dotyczące jednego sporego projektu osiedla mieszkaniowego, lecz różnych jego części i problemów. Spotkać mieliśmy się mniej więcej w połowie drogi w Moskwie, a dalej mieliśmy wspólnie zawinąć do Jekaterynburga, zanocować w mieście gdzie zamordowano ostatnich carów i szczęśliwie powrócić. Dla większości z moich kolegów była to pierwsza podróż do Rosji. Tak więc zima pokrzyżowała nam plany. Pokrzyżowała też moje zapędy zdjęciowe.
A po kolei było to tak:. Najpierw nie było wiadomo, czy w ogóle wyląduję w Moskwie…pilot (niestety nie kpt. Wrona) krążył nad lotniskiem i zastanawiał się co robić. Potem, po mniej więcej 45 min krążenia nad Szeremietiewem na szczęście zdecydował się lądować. Jakie było moje zdziwienie jak zauważyłem, że toczymy się i toczymy, a zahamować nie możemy…W końcu zatrzymaliśmy się i już uspokojony wysłuchałem komunikatu kapitana, który jakoś tak strasznie dyszał mówiąc swą mowę pożegnalną. Wtedy dotarło do mnie, ze chyba coś poszło nie tak. Wysiadając z samolotu okazało się, ze jesteśmy na samym końcu pasa i to w śniegu dość głębokim…
Potem musiałem zmienić lotnisko, co w przypadku tego gigantycznego i zakorkowanego miasta jakim jest Moskwa wcale nie jest takie oczywiste i proste.  Dobiłem targu z kierowcą (taxi nie ma tam taksometru)  i po 3 godzinach w korkach dotarliśmy do Damadiedowa. w ostatniej chwili. Okazało się jednak,  że lot jest opóźniony. Po odnalezieniu kolegów w barze zaczęliśmy wspólne oczekiwania. Koledzy Europejczycy byli spokojni, a Amerykanin nerwowy. Po paru głębszych uspokoił się i zapadł w pijacki sen. Ponieważ oczekiwanie było coraz dłuższe, piliśmy coraz więcej piwa (rosyjska „koncernówka” - Baltika, chłam straszny) i niestety sznapsy też (wódka Russkij Standard). W końcu odlecieliśmy i próbowaliśmy spać w samolocie, jednak wypity alkohol i nerwy spowodowane opóźnieniem nie podziałały na nas kojąco. Amerykanin był wyraźnie zdenerwowany, na szczęście Aerofłot to nie „lufa” (jak się potocznie mawia na najlepiej zorganizowane linie lotnicze) i poziom tolerancji dla pijaków jest niebywale wysoki. Coś mu podali i zasnął jak dziecko. Tak więc my, Europejczycy sami piliśmy dalej…Tak mniej więcej na godzinę przed lądowaniem, gdy udało mi się zasnąć, obudziło mnie szarpanie za ramię – to obsługa lotu próbowała się nas pozbyć. Po odbiorze bagażu i dotarciu do hotelu próbowałem przespać się 2 godzinki. Odświeżyliśmy się i wyruszyliśmy na spotkanie. W taksówce wszyscy spaliśmy. Obudziłem się dojeżdżając i chwyciłem za aparat.
Zdaje się, że najlepiej przeżyłem podróż, bo moi koledzy na spotkaniu spali też (wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce?). Każdy był budzony na swoją część prezentacji, a dodatkowo Francuz podczas swojej rozmawiał przez telefon komórkowy i przerwał na dobre 10 minut swe wystąpienie. Tłumacze mieli z nami trudną robotę, bowiem nasze wypowiedzi były mało płynne…Potem poszliśmy na wizję lokalną, a zimno było i wiało jak diabli, co oddają moje fotografie. Obiekt  miał liczne wady i należało jakoś się do tego ustosunkować. Na szczęście nikt nam nie zadawał żadnych pytań…Całe szczęście, że był z nami miejscowy przedstawiciel, bo myślę, że nic byśmy nie osiągnęli mimo olbrzymiego poziomu tolerancji dla pijaków w tej branży i jawnych oznak sympatii, a także rad jakie nam udzielono co robić w takich sytuacjach dawanych nam  przez kilka osób na spotkaniu…
W drodze powrotnej Europejczycy spali cały czas, Amerykanin się rozgadał. Zwrócił mi uwagę też na pewien fakt. Otóż pomyślał, że to jakieś żarty, albo chcą nas porwać, ponieważ jak to możliwe, żeby najważniejszy facet z którym się spotykaliśmy mógł nazywać się Fokof . Ralf (bo atak się nazywał) pytał mnie też jak to się pisze.... Rozstaliśmy się z chłopakami w Moskwie bez słowa, mój samolot odlatywał jako ostatni…
To była moja jedna z najdziwniejszych podróży do Rosji w jakiej uczestniczyłem. Od tamtej pory wiem, że jak ma coś pójść źle to pójdzie i trzeba tam latać na więcej dni dla bezpieczeństwa…
O ciekawych nazwiskach z różnych krajów, budzących nieprawdopodobne zamieszanie napiszę na pewno też…To jest dopiero ciekawa historia…a jakie skojarzenia…
 

Zobacz galerię zdjęć:

na szczęście mało śniegu
na szczęście mało śniegu z daleka wygląda super... na pierwszym planie Łada - sztandarowy produkt samochodowy na rynku. Zadziwło mnie jednak co to takiego między blokami... a tu Wołga :) profesjonalna sprzedaż nieruchomości... pamiętajcie - najważniejsze jest BHP :) nic jednak nie mówią tu o piciu na piktogramach...
dry
O mnie dry

"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Rozmaitości