Dużo się dzieje w Warszawie ostatnimi czasy w sferze jazzu i koncertów plenerowych. Od lipca tego roku toczy się ciekawy projekt, którego zakończenie nastąpiło wczoraj, 3.09.2011. Imprezą tą jest Chopin na Krakowskim Przedmieściu – projekt szerzący muzykę naszego wielkiego romantyka w otoczeniu Traktu Królewskiego dla wszystkich. Występy odbywały się na 4 scenach. Koncerty te obejmowały występy młodych artystów nie tylko w repertuarze tradycyjnym, lecz także i jazzowym. Aranżacje jazzowe to już pole do popisu dla wspaniałych polskich jazzmanów, znanych na świecie z repertuarem różnorakim. Chwała wiec im za to, że podjęli się takiego wyzwania. Nie tylko się podjęli, ale i powstało z tego coś wspaniałego. Znów wiec miałem szczęście obcować z wielką sztuką, a co najciekawsze projekt ten był wspierany przez miasto Warszawa, więc wstęp był bezpłatny. Jest to ważne, że prawdziwa sztuka, na światowym poziomie jest dostępna bez ograniczeń. Pomysł połączenia światowej sławy twórcy romantycznej muzyki klasycznej z naszymi najlepszymi artystami jazzowymi ma sens dla promocji kultury naszego kraju. Byłem ciekaw co z tego wyjdzie i stąd moje kroki skierowane na plac Hoovera. Postanowiłem dać się unieść lekkiej atmosferze w szmerach rozmów wokół, gwarowi z kawiarni, przypadkowości słuchaczy i niezwykłości możliwości kontaktu przysłowiowego konsumenta kawiarni z wielką sztuką jazzową i chopinowska…
Jedyne ograniczenie polegało na wcześniejszym zarezerwowaniu stolika na pl. Hoovera, co nie stanowiło specjalnego problemu. Mamy więc stolik i spokojnie rozkoszując się pogodą czekamy na pierwsze występy dnia finałowego. Zaczyna się tradycyjnie, czyli od występu młodziutkiej laureatki nagrody państwowej I stopnia na rozgrzewkę, aby potem przejść do jazzu chopinowskiego. Cały projekt nosi nazwę Warsaw/Paris Jazz Quintet. Więcej informacji na temat tego arcyciekawego projektu
TUTAJ. Prosze rozwinąć też opis. Z Quintetu zabrakło reprezentatnta Paryża, jego koledzy dali radę. Mieliśmy więc na scenie ich reprezentację jako Warsaw Jazz Quartet tylko, pod wodza Andrzeja Łukasika, co nie przeszkadzało w docenieniu rangi przedsięwzięcia. Następnie zagrali Andrzej Jagodziński Trio. Obie drużyny to solidni jazzmani, reprezentanci tego co u nas zawsze było na światowym poziomie w latach 80tych i 90tych: jazz współczesny. Chwała im, że wstąpili na drogę promocji Chopina. Andrzej Jagodziński koncertował niemal na całym świecie, a Chopinem zajmuje się od lat 90tych. W 1994 jego płyta Chopin została nagrodzona Fryderykiem. Zasiadał też w jury międzynarodowych koncertów jazzowych (np. Moskwa 2004) , był laureatem nagród państwowych (2005). To jest muzyk światowego formatu i cieszę się, ze miałem kontakt z jego twórczością w dobrym towarzystwie, w pięknym miejscu i na scenie w środowisku kawiarni i przestrzeni miejskiej. Siłą koncertu obu zespołów: Warsaw Jazz Quartet i Andrzej Jagodziński Trio były improwizacje.
W tym czasie odbywała się na Krakowskim parada kawalerii. Piękne koniki i mundury okresu międzywojennego musiały wywrzeć wrażenie na wszystkich. Zrobiłem kilka zdjęć paradującym aby oddać atmosferę tej fiesty. Dalej spostrzegłem piwny bar na kółkach – beer bus. Idea zawędrowała do nas z Berlina i Amsterdamu. To tam, aby nie płacić za wynajem lokalu konstruuje się pojazd napędzany mięśniami piwnych konsumentów i sadza się ich pedałujących z rurkami do wchłaniania szlachetnego płynu przy muzyce. Jak nogi odmówią posłuszeństwa pojazd porusza się za pomocą akumulatora oczywiście.
Dalej wystąpiło arcyciekawe towarzystwo: Jaskułke x 5 Grand Pianos, po raz pierwszy w Polsce. Ten koncert był naprawdę porywający i dający pokaz możliwości młodziutkich artystów z którymi zamieniłem parę słów po koncercie. Jest naprawdę cudowne, że młodzież garnie się do takich trudnych przedsięwzięć i wspaniale sobie radzi. Będę śledził z uwagą dalsze losy tego projektu i Sławomira Jaskułke, zdolnego pianisty młodego pokolenia.
Dalej był występ Peter Beets Trio, jednak pora była już taka, ze wzmagał się hałas i poziom alkoholu wśród słuchaczy. Miasto zaczęło również życ głośniej. Spowodowało to, że nie mogę zbyt wiele napisać na ten temat, poza tym, ze artyści prezentowali się jako sprawni muzycy potrafiący podołać wyzwaniu muzycznemu jakie niesie muzyka Chopina. Próbka możliwości artystów
TUTAJ.
Dalej tradycyjnie postanowiliśmy z moją lepszą połową i moim przyjacielem od jazzu i piwa wypić jakiś szlachetny trunek na bazie porządnego słodu. Wstąpiliśmy do lokalu na Żoliborzu, przy ulicy Popiełuszki przy Słowackiego o wdzięcznej nazwie Pracownia. Lokal jest w piwnicy osiedlowej i ma ciekawy wystrój z epoki soc. Mieszkańcy tępią jednak to sąsiedztwo i musimy nie używać głosu na zewnątrz. Najważniejsze jest piwo jednak. Smakowaliśmy trunek nietuzinkowy z niewielkiego
browaru Tucher– pszeniczne, niepasteryzowane, a potem Dunkel i Bajuvator Doppelbock. Warto było… I tak zakończyliśmy ten wspaniały długi dzień poświecony kulturze…
A tu próbka twórczości artystów. Najpierw Sławomir Jaskułke:
Dalej mamy Trio Andrzeja Jagodzińskiego:
a na koniec to, o czym z nadmiaru emocji i graru specjalnie sie nie rozpisywałem, a szkoda, bo sporo czasu siedzieli koło nas i gadali o dziewczynach i zakupach...
"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura