Centrum miasta
Centrum miasta
dry dry
893
BLOG

Mój Tiflis...czy Tbilisi?

dry dry Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

 

Wizyta prezydencka w Gruzji nastroiła mnie wspomnieniowo…Było to dla mnie w szczęśliwych, beztroskich czasach, gdy wszystko szło jak z przysłowiowego płatka, a zamówienia sypały się jak z rogu obfitości…Był tam wtedy do zrealizowania dosyć ciekawy projekt mieszkaniowy w nowatorskiej technologii – szybkiej, funkcjonalnej i taniej. Zobaczyłem w telewizorze ulicę którą przemierzałem, otworzyła mi się głowa na wspomnienia. Dotarłem na miejsce późno, samolot z Warszawy się spóźnił, przesiadkę miałem w Monachium. Na szczęście miałem do czynienia z liniami słynącymi z punktualności i organizacji, więc już przed lądowaniem stewardessa dała mi znać, że czeka na mnie i kilku innych pasażerów busik, który dowiezie nas prosto do drugiego samolotu, odlatującego do… do Tyflisu. Od razu uprzedzono mnie, ze nie wiadomo, czy zdąży mój bagaż, lecz zdążył. Nie miałem z tym problemu, bo leciałem i tak tylko na jedna noc.
 Dojechałem na miejsce szybciutko i poszedłem na spacer. Miasto wydawało się przyjazne i spokojne, ludzie weseli i otwarci. Wiosenna pogoda była łagodna i pachnąca. Ponieważ przyleciałem późno, nie chciałem więc robić kłopotu moim znajomym. Spotkaliśmy się wiec rano. Erekle przyjechał starą ładą niva, jakie ciągle są tam popularne i w użyciu wśród braci inżynierskiej poruszającej się po bezdrożach. Pojechaliśmy najpierw do biura, gdzie omówiliśmy podstawowe sprawy i szybciutko przenieśliśmy się do restauracji. Biesiadowałem wśród ludzi, których znałem korespondencyjnie i trochę się zdziwiłem, kojarząc imiona z osobami, ponieważ jakoś nie chciało mi się wierzyć dawniej, ze Mamuka to mężczyzna, prędzej Irakli, czy Erekle… Nazwy restauracji niestety  nie pamiętam. Próbowałem odszukać w necie. Podobna jest restauracja Majdan do tej w której biesiadowaliśmy. Na 90% jest to właśnie ta restauracja, pamiętam stare mury i XIX wieczne wnętrze... Była on w samym centrum, w Starym Tyflisie,  nad rzeką. Jedliśmy tradycyjne potrawy popijając prawdziwym Saperavi.MENUbyło przebogate, pełne lokalnych smaków i zapachów ziół…Był to dla mnie niezapomniany wieczór.
 W przerwie między obżarstwem przeszliśmy się  kawałek z Erekle wokół. Zdążyłem cyknąć parę fotek nim zrobiło się już ciemno. Po pół godzinie wróciliśmy znów biesiadować. Zdziwiłem się, że dosyć daleko od Polski ludzie znają i interesują się moim kraje, Moi współtowarzysze biesiady wiedzieli, że po rewolucji i upadku Republiki Gruzji w 1921 część elit schroniła się w naszym kraju i że kilkudziesięciu oficerów gruzińskich służyło w szeregach naszej armii. W tym ojciec gen. Johna Shalikashvili, Szefa Kolegium Sztabów Połączonych (1993-1997) – książę Dmitry Shalikashvili, oficer W.P. w Wojnie Obronnej 1939, a potem…żołnierz Legionu Gruzińskiego SS-Waffengruppe Georgien, nieprzejednany wróg ZSRR. Podziwiali nasz kraj już wtedy, natomiast niespecjalnie swojego prezydenta za dławienie demokracji. Co ciekawe, moi znajomi nie byli wyznawcami dobrobytu za czasów ZSRR i prezydenta Szewardenadze a dysydenta i późniejszego pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta po upadku ZSRR – Zviada Gamzakhurdii. Zostal on potem obalony w wyniku zamachu stanu przez Wojskową Radę, która przekazała władzę Eduardowi Szewardnadze, byłemu Ministrowi Spraw Zagranicznych ZSRR. Moi przyjaciele nazwali to końcem demokracji w Gruzji na wiele, wiele lat. Dalej rozmawialiśmy o wojnie domowej, która trawiła kraj prawie dwa lata. Wznosiliśmy co chwila toasty, których moi przyjaciele byli naprawdę mistrzami. Ważne było też, aby w chwili spotkania kielichów nastąpiło spojrzenie w oczy, co może wydać się dziwne między mężczyznami…Rozmawialiśmy też o współczesności. Spytałem, czy nie myślą, że w końcu nastąpi wojna. Pamiętam po dzień dzisiejszy słowa Erekle, który powiedział, że jakby miała wybuchnąć, to wybuchłaby już dawno. Jakże się mylił…Tak miło biesiadując zastała nas głęboka noc i nie za bardzo pamiętam drogę powrotną do hotelu. Zrobiłem fotkę nocną, która oczywiście nie bardzo nadaje się do publikacji, jednak zamieszczę ją na koniec reportażu.
 Raniutko wyjechałem z Tbilisi. Byliśmy potem w kontakcie, współczuli mi w mojej stracie, ponieważ w dzień po powrocie do domu odeszła jedna z najdroższych mi osób. Ostatni raz rozmawiałem z nią właśnie z Tbilisi…A za miesiąc wybuchła wojna i zdmuchnęła znany mi świat. Projekt nie został zrealizowany. Nigdy potem tam nie byłem, Może jeszcze będę, kto wie…

Zobacz galerię zdjęć:

widok z okna mojego hotelu nad ranem
widok z okna mojego hotelu nad ranem stare domy wokół... kolejna interesująca willa w centrum otoczona bujną zielenią... pamiątkowa tabliczka...tylko co ona upamiętnia... inna willa stare uliczki wokół... blizej centrum. dziwne reklamy :) fontanna w parku miejskim w parku, z prawej policja... Erekle stare, XIX wieczne domy... wokół jest troche tajemniczości... stare uliczki cd bramy... zaułki... domy dalej ciekawe... piękny przedrewolucyjny dom z lokalnym, gruzińskim kolorytem...u szczytu jednak elementy sowieckie... dobranoc...widać, że było pite...
dry
O mnie dry

"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości