Wyjechałem na weekend w moje ukochane miejsce, gdzie mieszkam latem. Nie będzie reklamy, zdjęcia będą z ręki i telefonem, robione dyskretnie. Jednak jakie życie może być piękne...Żyję sobie więc w tym miejscu weekendowo i letnio od 15 lat i podczas ostatniego pobytu odkryłem nowe miejsce. To miejsce to nowa restauracja włoska. Uwielbiam jedzenie śródziemnomorskie, jestem wręcz do niego stworzony i dlatego tak się rajcuję takim miejscem niemal w moim obejściu – po sąsiedzku po prostu. Robię więc spacerek po lesie, wsuwam pyszności na leśnej polance wśród starych drzew i ich szumu posród śpiewu ptaków, popijam winkiem i wracam spacerkiem, oczywiście z moja lepszą połową, bo przecież wiadomo, że przyjemności i radości należy dzielić z kimś kochanym i/lub przyjaźnie nastawionym do ciebie i świata. Ludzie, jakie tu są makarony…czy też z włoska mówiąc PASTA…Moja lepsza połowa jak zwykle wybiera lepsze, a ja eksperymentuje. Powinienem się już nauczyć, że ona wie lepiej, lecz ja ciągle walczę, jakby to była walka o wolność waszą i nasza. Wsunąłem tagliatte pesto, a moja papparelle z grzybami w sosie sezamowym i kurczakiem. W zasadzie, to nie musze w życiu szukać już żywieniowo niczego lepszego, ponieważ moja żoneczka znalazła zamiast mnie…istna orgia żywieniowa…martwi mnie tylko, że jestem tak około połowy życia dopiero, czego ja będę szukał w życiu (żywieniowo) dalej????
Miejsce nazywa się la Provincia i jest niedaleko Warszawy (bez reklam)…nie wiem, kto je prowadzi, choć ostatnio była telewizja komercyjna i robiła wywiad z właścicielem. Wywiad dotyczył…honorowego obywatelstwa miasta Spała…A dziś siedziałem koło serialowych celebrytów…dziwny jest ten świat…
Ciekawą sprawą są też wina - normalna cena, jak to na prowincji z dala od wielkiego miasta. Pinot Grigio delle Venezie, średnia półka...uważajcie konkurenci...
"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości