Mama poprosiła mnie kiedyś, aby zrobić zdjęcia Greczynki, jakbym przejeżdżał tam pobliżu. Ostatnimi czasy przejeżdżam tamtędy często, wiec nic nie stało na przeszkodzie, aby to zrobić. Ostatnio stała na przeszkodzie jedynie pogoda…Jakoś pogoda była dobra dziś, więc pojechałem do Skolimowa na ulicę Środkową.
To co ujrzałem złapało mnie za serce…jest to aktualnie ruina…
Greczynka wzniesiona na początku XX w. była pensjonatem jeszcze przed I wojną i w okresie międzywojennym. Po II wojnie została budynkiem socjalnym. Jej ruiny zapierają dech w piersiach po dzień dzisiejszy. Nie zachowały się już wspaniałe werandy, które pamiętam z dzieciństwa, wieża popada w ruinę. Losu Greczynki na szczęście nie podzieliły sąsiednie pensjonaty na Szerokiej – Wersal (właściciel z wielkim staraniem odbudował pensjonat, a detale werand wzbudziły we mnie autentyczny zachwyt), czy Odpoczynek (własność najlepszego naszego tenisisty), które znalazły nabywców w latach dziewięćdziesiątych. Greczynka była największa a także najwyższa ze wszystkich pensjonatów w okolicy…
Mama z Babcią mieszkały tam w czasie Powstania Warszawskiego. Mój Dziadek będąc w konspiracji wiedział, że nadciąga apokalipsa, postanowił więc wywieźć rodzinę z Nowego Światu do Skolimowa, gdzie wynajął locum na „letniaki”, jak mówiła mama. Umieścił tam całą rodzinę, razem z wszelkimi przyległościami jak przystało na głowę rodziny. Razem z moją babcią i mamą zamieszkały dwie jej siostry z dziećmi, oraz moja prababcia, ponieważ mężczyźni poszli walczyć w Powstaniu Warszawskim…Część mojej rodziny zabawiła tam kilka lat, w czasie wojny i zaraz po niej, ponieważ kamienica na Nowym Świecie, gdzie mieszkali moi dziadkowie i pradziadkowie przed wojną, została zrównana z ziemią w czasie Powstania. W piwnicy na Nowym Świecie brat dziadka zamurował złoto, którego używał do wytwarzania pierścionków i innych precjozów, ponieważ prowadził pracownię jubilerską. Jeden z sąsiadów, który przetrwał Powstanie właśnie w tej piwnicy, zwrócił bratu dziadka to złoto po wojnie…takie to były czasy…
Mój dziadek zaraz po wojnie zabrał rodzinę na Ziemie Odzyskane do Bożej Góry (aktualnie Boguszów Gorce, przed wojną Gottesberg), gdzie został naczelnikiem urzędu pocztowego i zakładał partię PSL Mikołajczyka w regionie, przygotowując „wolne” wybory. Niestety został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach 7.01.1947 r. a o dokonanie zabójstwa podejrzewano żołnierzy radzieckich. Rodzinę spotkały potem długo prześladowania… Krótko po jego śmierci mama z babcią powróciły więc na Lwowską…ale to już inna historia…
Mama bardzo lubiła w późniejszych latach odwiedzać Greczynkę, zabierała nawet mnie w te odwiedziny. Utrzymywała długo kontakt z przedwojennymi właścicielami. Pamiętam z dzieciństwa te wizyty i dźwięk pianina dobiegający z salonu, pamiętam te piękne werandy i słońce popołudniowe wpadające do środka. Pamiętam ten zapach na schodach…Szkoda, że zabytek popada w ruinę…
Zostawiam akcent optymistyczny na koniec: Willa z działką 3200m2 jest ciągle do kupienia…
"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości