Hipotetyczny scenariusz dla Rosji, rozpisany przez prof. Pawła Wieczorkiewicza z Uniwersytetu Warszawskiego podczas rozmowy z radiową Jedynką pt. Gruzja do środek do odbudowy imperium niestety jest odgrywany przez Rosję, spełnia się.
„Gruzja leży na drodze do Azerbejdżanu i to jest cały problem. Zajęcie, podporządkowanie Gruzji, rozwalenie rurociągów naftowych czy poddanie w wątpliwość ich bezpieczeństwa spowoduje niemożliwość pobierania ropy i gazu przez państwa europejskie z Azerbejdżanu i niemożliwość dywersyfikacji rynku paliwowego, że zda całą Europę (przecież to jest celem polityki rosyjskiej) całkowicie na łaskę i niełaskę Kremla” […]
Polecam gorąco cały tekst – poraża! I zasmuca.
Ostatni szczyt UE dot. Gruzji, wstrzymany do 7 września br. w oczekiwaniu na ewakuację wojsk rosyjskich z Gruzji, pokazał, że projekt traktatu lizbońskiego to albo fikcja albo po prostu przyjęcie przez członków UE polityki jednego z hegemonów czyli Niemców lub Francuzów, może Włochów czy Anglików. We wczorajszym radio mogłem także usłyszeć rozmowę z euro deputowanym, który relacjonował, że podczas obrad wytworzyły się 3 grupy: grupa „bałtycka: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, optująca za nałożeniem sankcji na Rosję, grupa interesów : Niemcy, Francja i grupa łagodna: Włosi i Węgrzy, którzy byli przeciwko jakimkolwiek reperkusjom i oczywiście cała reszta w skład której można wyodrębnić „neutralne” delegacje ze Skandynawii i Brytyjczyków, patrzących na cały konflikt z góry i czekających na to co się dzieje.
Trudno na tle powyższej sytuacji politycznej w Europie mówić o jedności i spójności dyplomacji UE, a na pewno nie można mówić, że Traktat Lizboński pozwoliłby na wytworzenie takowej. Raczej pozwoliłby (ze względu na regulacje projektu lizbońskiego) na hegemonię polityki Berlina, Rzymu i Paryża.
Inne tematy w dziale Polityka