Wypadek p. Maćka Zientarskiego bardzo mnie zasmucił. Lubiłem słuchać p. Zientarskich w Antyradiu, oglądać ich programy. Teraz wszystko szlag trafił. Największy polski ubezpieczyciel, reklamujący OC twarzami Włodzimierza i Macieja, też ma niezły kłopot, jak szybko wprowadzić nową kampanię, która pozwoli zapomnieć o tej z Zientarskimi. Kolejna rozbita rodzina, rodzina w cierpieniu i bólu.
Wiem, co piszę, bo moja rodzina jest jedną z tych, które straciły osobę przez pijanego kierowcę i nadmierną prędkość. Wujek nie dojechał na imieniny żony, zabił go pijany kierowca innego pojazdu ii zbyt szybko jadący szofer. Ile jeszcze ma być takich rodzin?
Wszystko to przez głupotę, debilizm, a przede wszystkim POWSZECHNE PRZYZWOLENIE NA ŁAMANIE PRAWA I NIE MYŚLENIE. TAK POWSZECHNE PRZYZWOLENIE! WCZORAJ PRAWIE WSZYSTKIE MEDIA PRZEDSTAWIAŁY TEN WYPADEK DROGOWY, JAKO KOLEJNY SPOWODOWANY PRZEZ 2 METROWY GARB W ASFALCIE. Pragnę zauważyć, że garb jest rzeczą GARB NIE MYŚLI, NAPRAWDĘ!
Na pewno już jest z setka komentarzy o ludziach mających gdzieś znaki drogowe i druga setka "kozaków", którzy jak tylko zobaczą asfalt, choćby przed szkołą wiejską czy miejską, to nawet "po dzieciach przejadą, żeby wyprzedzić na czwartego i przejechać szybko, bo się spieszę "wypasionym" merolem, czy audiolom full wypas rocznik 1977, z "opłaconym" przeglądem technicznym i złą geometrią kół czy łysymi oponami, którzy z kolei opłakują kolejnych rajdowców mieszczucho-wsiowych.
Zdarzyło mi się jeździć po Europie i zauważyć, że w większości Słowanie tj. Polacy, Słowacy czy Ukraińcy, (akurat na tych trafiłem), olewali 40-tkę w terenie zabudowanym i trąbili na mnie i np. na Niemców, że przepisowo wleczemy się 35-40. Nie mówię, że Włosi czy Francuzi jeżdżą jak aniołki po za miastami, kilku z nich widziałem jak wyprzedzali stanowczo za szybko na stromych alpejskich wąskich drogach. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że dla większości Francuzów, Niemców czy Anglików gnanie przez teren zabudowany 100 czy nawet 70, uznawane jest jak brak kultury, rozumu, głupota, to tak jak by wejść do restauracji i pierwszej lepszej osobie dać w facjatę, czy na… ać komuś do zupy. Jak ktoś chce się sprawdzić, to korzysta z toru (nieprzypadkowo program motoryzacyjny TOP GEAR sprawdza auta na torze. Wskażcie mi polski program moto, w którym co odcinek pojawia się tor).Innym czynnikiem w walce z idiotami drogowymi są ceny mandatów. Brytyjczyk nie płaci maks 500 PLN za przekroczenie prędkości, czyli około 40-50 funtów. Tam taki mandat kosztuje OD 80 (OSIEMDZIESIĘCIU) do 2500 (DWÓCH I PÓŁ TYSIĄCA) FUNTÓW. Za kilka takich przewinień, kierowcy zabierają prawko i koniec pieśni. Tam łamanie przepisów kodeksu drogowego nie opłaca się. Nawet zamożnym, bo to koniec z prawkiem, bo to jedna kicha, chryja, tak nie wypada w towarzystwie. A w Polszcze? Powiedzenie, że ktoś na Mazury jechał 2 godz., czy na Katowickiej co najmniej 1, 50 na Zegrze (150km/h) wypasionym autem z antyradarem i mobilkiem, to jest wyczyn, co? Powód do dumy!
Inną poważną przyczyną tak wielkiej śmiertelności na polskich drogach jest zły stan polskich dróg. Osławionego Garbu nie znajdziemy na drogach wspomnianych przeze mnie miasteczek pod Londynem czy Lyonem, gdzie wszyscy jadą 40-50 km/g, chyba że jest to jeden z progów zwolnieniowych np. przy szkole, tak wielki, że przejechanie przez niego 55, dało by totalne zniszczenie auta (a propos, nie wiedzieć czemu na polskich drogach krajowych przed większością wiejskich szkół , jedynie co można spotkać to znak z dziewczynką, ew. znicze bądź krzyże, po rozjechanych dzieciach, progi są przed willami lokalnych prominentów, wskażcie mi progi np. na drodze nr 8?) Dlaczego władza samorządowa, lokalna, rząd, ma "w głębokim poważaniu" autostrady, drogi, infrastrukturę drogową? Dlaczego „Krakowska”, ”Katowicka”, „Zakopianka”, to albo ciąg kilkudziesięciu kilometrowych odcinków kolein, albo krótkich odcinków dróg ekspresowych, które nie wiedzieć czemu są tak idiotycznie zrobione, że nie ma gdzie na nich zjechać. W Austrii, na autostradach, jest co chwila choćby zatoczka, co kilka kilometrów parking, a co 25 kilometrów, centra odpoczynku, na naszych pseudoautostradach, jedynie ciągła linia ewentualnie płot wyciszenia. Jak jest stłuczka czy wypadek, to ofiarom pozostaje wdrapać się na ścianki wyciszające inaczej rozjadą ich nadjeżdżający. A lokalne i wiejskie, jedziesz koleiny, dziury, koleiny, uskoki, dziury zaraz potem garb, taaak wielki garb bo… wylano nową drogę (przed sołtysem i proboszczem) z pieniędzy unijnych, świeża warstwa asfaltu to i garb, jak nie zredukujesz z 80 –tki do 30-tki, to kolejny raz masz amortyzatory do wymiany, zawieszenie przód tył, coś się urwie. Po 3 km, znowu garb i koleiny, uskoki, dziury…. .Dlaczego dilerzy aut nie mają obowiązku sprzedawania dwóch trójkątów ostrzegawczych i apteczek ? Nie wiem czy Państwo wiecie, ale prawie w całej unii obowiązuje wożenie dwóch trójkątów i zasada, że WASZA apteczka jest DLA WAS, ratownicy szukają waszej apteczki, aby z jej pomocą Was ratować, to samo z gaśnicą. Kto z was ma apteczkę z kołnierzem? Przecież większość urazów kręgosłupa powstaje przy wyjmowaniu poszkodowanego bez użycia kołnierza z auta. Ilu z nas zna „uciskanie i dmuchanie”?
Mam nadzieję, kolejną, że większość z nas zastanowi się, gdy „depnie” pedał do „dechy”.
Inne tematy w dziale Polityka