Moja mama bȩdąc małą dziwczynką zapamietalą taka historie z czasów okupacji, którą kiedyś, kiedy byłem jeszcze małym chlopcem mi opowiedziała.
Otóż we wsi (w sąsiedztwie Treblinki) pewnego dnia stało siȩ wiadomym, że w pobliskim lesie, w krzakach leży umierająca Żydówka, ranna i chora na tyfus.
Dziewczyna kilka dni przedtem uciekła z Treblinki i została na dodatek postrzelona przez strażników. Niemcy szukali tej Żydówki przepytowując miejscową ludność i przeszukiwując chałupy, lecz bezkuteczne, nikt jej nie wydał.
Z kolei, ludzie którzy zanosili jej żywność do lasu, mówili że ona umiera i prosi żeby ktoś ze wsi przyszedł i ją zastrzelił, bo ona zaplaci za to zlotem Miała podobnu przy sobie jakieś złoto...ale to mogło być plotką, lub rzecz wymyślona przez samą Żydówkȩ... nie wiadomo.
Po kilku dniach znaleziono ją martwą, a mama mówiła że nazwisko chłopa który ją zastrzelił znane było niejako wszytkim lecz nikt o tym nie mówił.
Inne tematy w dziale Polityka