Dorota Kania Dorota Kania
1603
BLOG

Sztandar Platformy wyprowadzić

Dorota Kania Dorota Kania PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Deklaracje polityków Platformy Obywatelskiej, że nie wezmą udziału w wyborach prezydenckich, świadczą o kompletnej degradacji tej formacji. Tym bardziej że stanęła w jednym szeregu z ludźmi wywodzącymi się wprost z komunistycznego zaciągu. Decyzja PO to prawdziwy prezent dla innych kandydatów, którzy nie zamierzają zrezygnować ze startu w wyborach.

Kiedy obserwuje się to, co się dzieje w Platformie Obywatelskiej, nie dziwi wybór Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na kandydatkę tego ugrupowania w wyborach prezydenckich. Idąc dalej: fatalna kampania, która de facto jest utkana z błędów i kompromitacji, doprowadziła do tego, że w sondażach Małgorzatę Kidawę-Błońską popiera zaledwie 4 proc. respondentów. Tak wynika z sondażu pracowni Kantar przeprowadzonego w drugiej połowie kwietnia. Z kolei ostatni sondaż pracowni Ipsos dla portalu Oko.press (o którym nie można powiedzieć, że jest krytyczny wobec PO) pokazuje, że kandydatkę Platformy na urząd prezydenta popiera zaledwie 2 proc. respondentów.

Kompromitacja polityków PO jest następstwem wieloletniej destrukcyjnej polityki tej formacji. A także skutkiem narracji sprzyjających jej mediów – narracji wyższości, pogardy i agresji. Partia, która rządziła przez dwie kadencje, jest w tej chwili w fazie totalnego upadku, a czasy jej świetności bezpowrotnie minęły.

Psucie państwa

Fatalna bizantyjska polityka w czasie gdy PO była u władzy, a po przegranych wyborach sabotowanie planów rządu, histeryczna, brutalna walka z PiS nie przysporzyły PO zwolenników. Wręcz przeciwnie – odchodzili od niej ci wyborcy, którzy utożsamiali się z nurtem reprezentowanym przez śp. Macieja Płażyńskiego, jednego z założycieli Platformy i jej wiceszefa, kierującego się w życiu publicznym dobrem wspólnym.

To właśnie Maciej Płażyński w 2002 r. tworzył koalicję PO i PiS w wyborach samorządowych. Koalicja doszła do skutku i PO-PiS wprowadził swoich przedstawicieli do władz w samorządach. Płażyński niespodziewanie odszedł z Platformy w kwietniu 2003 r. 

– Moje drogi z Platformą Obywatelską się rozchodzą. Niech Donald Tusk realizuje pomysł, który będzie trochę Unią Wolności bis. Ja nie chcę już autoryzować Platformy – tak Maciej Płażyński argumentował swoje odejście z partii, której był współzałożycielem. 

Obecna PO w niczym nie przypomina formacji, która powstała 19 lat temu i która w swojej deklaracji ideowej twierdziła, że „chce przywrócić blask tradycyjnym ideałom republikańskim. Ideałowi państwa jako dobra wspólnego i skutecznego strażnika sprawiedliwości oraz bezpieczeństwa. Ideałowi obywatela – jako osoby wolnej i odpowiedzialnej za los swój i swojej rodziny. (…) Fundamentem cywilizacji Zachodu jest Dekalog. Wierzymy wspólnie w trwałą wartość norm w nim zawartych. Nie chcemy, by państwo przypisywało sobie rolę strażnika Dekalogu. Ale państwo nie może pozwalać, by jedni – łamiąc zawarte w nim zasady – pozbawiali w ten sposób godności i praw innych albo deprawowali”.

Czas pokazał, jak daleko politycy PO odeszli od tej deklaracji i jak przez kolejne lata, najpierw w opozycji, a następnie za swoich rządów rujnowali Polskę, zresztą podobnie zachowują się po utracie władzy. 

Wewnętrzne walki w PO i rozgrywki Grzegorza Schetyny doprowadziły do osłabienia tej formacji poprzez wprowadzenie w jej szeregi ludzi całkowicie obcych ideowo. Trudno sobie wyobrazić Platformę z 2001 r. w koalicji razem z Klaudią Jachirą, Krzysztofem Mieszkowskim, Katarzyną Lubnauer, Katarzyną Piekarską czy Barbarą Nowacką. Pomysł, który miał Grzegorz Schetyna na zbudowanie szerokiej koalicji z elementami lewicowymi, okazał się porażką. To SLD rośnie w siłę, odbierając lewicowych wyborców Koalicji Obywatelskiej. Słabnącą pozycję Platformy wykorzystają jej polityczni rywale i będą się starali jej kosztem zwiększyć swój stan posiadania. SLD będzie chciał przejąć część lewicową PO, a Polskie Stronnictwo Ludowe posłów centrowych. Przykładem na to, że takie rozwiązanie jest możliwe, są obecni posłowie, którzy znaleźli się w klubach i PSL, i SLD.

Tusk z brzytwą

Dawny lider Platformy Obywatelskiej zachowuje się tak, jakby chciał doprowadzić do unicestwienia formacji, którą zakładał. Dziś już chyba mało kto wierzy, że zależy mu na Platformie. Przez całą swoją karierę polityczną grał wyłącznie na siebie, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Skutecznie wycinał z partii wszystkich faktycznych lub urojonych przeciwników i rządził nią twardą ręką. W polityce zapisze się jako ten, który doprowadził do głębokich podziałów, a jego formacja jako ta, która hejt i agresję uznała za sposób uprawiania polityki. Gdy Donald Tusk miał okazję czmychnąć do Brukseli, gdzie czekały na niego sowite apanaże, nie wahał się ani chwili. Zostawił fotel premiera, rząd, koalicję, partię, oddanych mu dziennikarzy i wyjechał. Teraz wrócił i robi to, co umie najlepiej: napuszcza jednych na drugich, obraża i kontestuje. A wszystko po to, by przestała rządzić formacja, która spędza mu sen z powiek, czyli Prawo i Sprawiedliwość. W miniony wtorek nagrał oświadczenie, które zamieścił w sieci. Nie zaskoczył – tradycyjnie zaatakował partię rządzącą.

– Jeśli będziemy razem, to jestem prawie pewien, że PiS ustąpi. Te wybory nie są wyborami w sensie ustrojowym, bo nie będą ani wolne, ani równe. Zwykła ludzka przyzwoitość nie pozwala, by uczestniczyć w procederze, który przygotował minister Sasin i PiS na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego – stwierdził w nagraniu Tusk.Na to wystąpienie zareagował Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL.

„Mój ojciec Władysław Bartoszewski zdecydowanie potępiłby nawoływanie do bojkotu zbliżających się wyborów prezydenckich, bo walcząc o wolną Polskę, nie poddawał się w żadnej sytuacji” – napisał w liście otwartym poseł Bartoszewski. 

Można żartować, że trapiąca Tuska obsesja na punkcie Jarosława Kaczyńskiego odebrała byłemu szefowi PO rozum, jednak sprawa jest dużo poważniejsza. Ten swoisty brak rozumu, różnego rodzaju natręctwa i agresja mogą doprowadzić do wrogiej polaryzacji naszej polskiej wspólnoty.

Punkty opozycji

Czy pozostali politycy opozycji pójdą za głosem Tuska? Nie sądzę. Wprawdzie powstało oświadczenie, które nawołuje do bojkotu wyborów, ale mało kto posłucha „mędrców”, którzy są jego sygnatariuszami. Dlaczego? Powód jest oczywisty: podpisali się pod nim ludzie, którzy dziś w polityce nie odgrywają żadnej poważnej roli: Marek Belka, Jan Krzysztof Bielecki, Włodzimierz Cimoszewicz, Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz, Aleksander Kwaśniewski, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Miller, Lech Wałęsa.

Niektórzy z sygnatariuszy kojarzą się raczej z mało poważnymi wyskokami niż z odpowiedzialną, merytoryczną polityką. Nic więc dziwnego, że członkowie innych partii opozycyjnych zlekceważyli apele o bojkot. Mało tego, np. przedstawiciele komitetu Roberta Biedronia apelują do wyborców Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, by głosowali na kandydata SLD, czyli właśnie Biedronia. Najbliższych wyborów prezydenckich nie zamierza także bojkotować PSL. A pomysły Donalda Tuska i polityków PO mogą doprowadzić do samounicestwienia tego ugrupowania. 

Platforma Obywatelska zakończy swój żywot w sposób, jaki znamy: tak jak się przed laty skończyła Unia Wolności. Partia, z której w dużej mierze wywodzi się Donald Tusk.

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka