Dominika Ćosić Dominika Ćosić
366
BLOG

Era postskandaliczna

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Zastanawiam się, czy można jeszcze kogokolwiek czymś zaszokować? Czy w sięganiu po skandal artyści, politycy, osoby publiczne - a raczej ich karykatury - dosięgli już Mount Everestu? Po epoce epatowania skandalami, czekać nas powinien powrót do normalności i dobrego smaku. Czy i w Polsce już teraz?

Trzeba przyznać, że w konkurencji skandalu i robienia za jego pomocą kariery poprzeczka jest uparcie podnoszona. Tak jest i będzie dopóki karierę będzie można budować na skandalu li i jedynie, lub przynajmniej głównie na skandalu. Najprostsza jest nagość. Nota bene przypomina mi się urocza riposta Grażyny Szapołowskiej : "Niektórzy mówią, że zrobiłam karierę dzięki rozbieraniu się. Odpowiadam im, to się rozbierzcie". No i się rozbierają niestety i co, którzy mają przynamniej ku temu fizyczne warunki, i ci, którym natura tego poskąpiła. Pamiętam, jak z dwie dekady temu skandal wywoływały Samantha Fox i Sabrina, toczące między sobą wojnę na biusty. W porównaniu z teledyskami obecnych gwiazdek, panie z dawnej epoki przypominają subtelne pensjonarki. Nagość już nie wystarcza, a jeśli, to na krótko. Trzeba zatem sięgnąć po kolejną broń. Obrazoburcze wypowiedzi, ubrania, zachowania. Sinead O'Connor podarła zdjęcie Ojca Świętego, teraz z kolei dzieli się szczegółami ze swojego pożycia seksualnego. Ale ona ma przynajmniej głos. Niedawno jakaś amerykańska celebrytka, która mogłaby z powodzeniem występować w horrorach klasy D bez charakteryzacji , sama w stroju parodiującym zakonnicę zaprezentowała się (na Grammy chyba) z panem przebranym za papieża. Ani to śmieszne, ani ładne, ani wymowne. Polskie średnio utalentowane artystki plastyczki próbowały zainteresować swoimi dziełami, parodiując symbole chrześcijańskie. Niestety, nie było w tym ani formy, ani treści. Nasza rodzima celebtrytka, okazjonalnie również śpiewająca odkrywczo stwierdziła  zaś, że ewangeliści, zwłaszcza święty Jan  musieli palić trawę. Pokazała się też w odziedziczonych po eks narzeczonym rekwizytach satanistycznych z małomiasteczkowego odpustowego kiermaszu. Z kolei tenże eks narzeczony o wyglądzie z zestawu "mały satanista" nie potrafi wytrzymać tygodnia bez obrażania katolików. Ma szczęście, że żyje w Polsce, bo gdyby to robił w np. Belgii, pies z kulawą nogą by go nie zauważył.

Czasami słyszę, że Polska jest ileś lat za tzw. Zachodem. Jeżeli chodzi o skandale i o przekraczanie norm obyczajowych, faktycznie tak jest. W takiej Brukseli na przykład aluzje do homoseksualizmu, satanizmu, ateizmu, antyklerykalizmu są już niemodne. Tu jedynym tabu, po aferze Dutroux, jest chyba tylko pedofilia. Zabawnym miejscem konfrontacji jest w tym kontekście dla mnie Parlament Europejski, w którym nasi polscy skandaliści, są niczym tło. Bo w tejże instytucji szokujące są raczej słowa Konrada Szymańskiego o chrześcijańskich korzeniach Europy czy tradycyjnym modelu rodziny.

Zachód zatem większość lekcji ze skandalu dawno odrobił. Felicien Rops już półtora wieku temu szokował ówczesnych mieszkańców Belgii kpinami ze śmierci, patosu, wojny i patriotyzmu, obalając tabu. Belgia miala potem swojego Marcela Mariena,  czy Brela, Brela przede wszystkim. Nietzsche swój bon mot o Bogu ogłosił już też ponad sto lat temu.

Jak wyglądają kraje postskandalistyczne? Co prawda granice obyczajowe zostały obalone, wartości poprzestawiane, a Bóg schowany na zaplecze, ale artyści nie muszą przynajmniej sięgać po tanie skandale. Jeśli robią skandale, to dlatego, że ten typ - choćby Johnny Hallyday - tak ma. On i tak byłby bez tego gwiazdą. Mało tego, odnoszę wrażenie, że w ramach prawa sinusoidy normalność i zwyczajność zaczyna być czymś pociągającym. A w takiej Francji na przykład następuje w dodatku powolny powrót do kościoła katolickiego, na początek wyższych warstw mieszczańskich, ale zawsze to coś.

Zastanawiam się, kiedy w Polsce osiągniemy skandalowy przesyt. Jak któraś gwiazdka publicznie pokaże, jak funkcjonuje jej układ pokarmowy, a następnie owocami jego pracy ozdobi czoło kolegi? Określając to mianem sztuki, do której pseudointelektualni krytycy dopiszą kosmiczne przesłanie? Czy nie moglibyśmy ominąć pewnych etapów? A może po prostu głosujmy nogami, lekceważąc i nie zauważając skandalistów?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości