Dominika Ćosić Dominika Ćosić
1960
BLOG

Hotel Rwanda

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Polityka Obserwuj notkę 14

Obejrzałam wczoraj film sprzed kilku już lat "Hotel Rwanda". Wstrząsające, choć momentami pewnie lekko ocukrzone, świadectwo okrucieństwa, nienawiści, obojętności i dobra jednocześnie. Film, który przywraca poczucie proporcji.

Film, który zapewne wielu z Państwa już widziało, powstał na podstawie książki "Zwykły człowiek". To historia ludobójstwa w Rwandzie, opisana z perspektywy kierownika luksusowego hotelu. Człowieka, samego pochodzącego z plemienia Hutu, który uratował ponad tysiąc ludzi - zarówno Tutsi, jak i Hutu, uznanych za zdrajców. Ponad połowę filmu przepłakałam, bo wobec sceny likwidacji (czyli wymordowania) domu dziecka nie da się przejść obojętnie.

Choć sam film opisuje wojnę w Rwandzie, jest historią jednocześnie uniwersalną i pytania, które się w nim pojawiają mają wymiar ogólny.

Przede wszysttkim odpowiedzialność i rola mediów i propagandy. Jak potoczyłaby się ta wojna, czy raczej planowe ludobójstwo, gdyby nie opanowane przez psychopatycznych watażków z Hutu radia, telewizje i gazety? Media, które odwołując się do dawnych krzywd, nawoływały do nienawiści, mordowania, podawały listy wrogów? Wywoływały atmosferę linczu, żywiły się przemocą? Pomagały w przekazywaniu złych informacji, rozkazów o kolejnych zbrodniach, podawały miejsca pobytu "karaluchów"? Były słowem potężnym ramieniem machiny mordu? Podobny mechanizm działał też w innych konfliktach, z Bałkanami włącznie.

Obojętność świata. "Świat ma Was gdzieś" - mówi z goryczą pułkownik ONZ-owskich jednostek pokojowych. Bo świat, czyli Ameryka i Europa ma gdzieś miejsca, w których nie ma ropy, gazu, interesów. A przecież - wiem, że jestem naiwna w tym momencie, tenże sam świat jest odpowiedzialny za afrykańskie wojny. Bo nie dość, że bogacił się na uzbrajaniu różnych plemion, to w dodatku a może przede wszystkim wiele z konfliktów jest pokłosiem polityki kolonizacyjnej i granic, ustanawianych przez białych, które były nieraz kompletnie niezgodne z granicami lokalnych plemion. Stworzona przez białych mapa Afryki była w dużej mierze przyczynkiem do konfliktów. No ale po co interweniować w Afryce, jak to się po prostu nie opłaca? Lepiej szukać domniemanych elektrowni atomowych w Iraku, czy szukać pretekstów do interwencji w Iranie.

Prymat świata biznesu nad polityką. Tu, gdzie pracownicy ONZ, działacze, a nawet politycy okazali się bezsilni, władne okazały się potężne firmy. Tu konkretnie belgijska Sabema, jeden telefon jej prezesa (do prezydenta Francji) pomógł więcej niż dziesiątki apeli o pomoc. Światem coraz bardziej rządzą koncerny, które rządzą rządami.

Kiedyś mój były szef powiedział mi - "jeden zabity Amerykanin równa się dziesięciu zabitym Europejczykom z zachodu, pięćdziesięciu ze wschodu, kilkuset z Bałkanów, kilku tysiącom z byłego ZSRR (im bardziej na wschód i południe, tym więcej), kilkunastu tysiącom mieszkańców Bliskiego Wschodu i kikudziesięciu tysiącom Afrykańczyków". Niestety, miał rację - polityka i media taki właśnie stosują przelicznik.

Obejrzałam też wczoraj filmy o Ryszardzie Kapuścińskim. W którymś momencie mówi, że media reagują stadnie i opisują te konflikty zbrojne, które są przedmiotem zainteresowania konkurencji, te bardziej topowe.

Oczywiście w "Hotelu Rwanda" są drobne nieścisłości powiedzmy, jak np. udało się uniknąć działaczce orga nizacji humanitarnych zamordowania lub zgwałcenia przez rozzuchwalonych morderców z maczetami? I ten respekt, jakim cieszyli się biali turyści.

Ale film ten po pierwsze przywraca poczucie proporcji, wdzięczność Bogu za to, że żyjemy przynajmniej w pokoju (wszystkie nasze problemy, a przynajmniej większość w porównaniu z takimi katastrofami są niczym) i jednocześnie nadzieję. Bo w świecie zła zdarzają się dobrzy ludzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka