Dominika Ćosić Dominika Ćosić
385
BLOG

Wybory a raczej koronacja

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Polityka Obserwuj notkę 6

Jutro odbędą się wybory nowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. A raczej, jak to trafnie ujął James Holtum bodaj, koronacja. Bo choć kandydatów jest trzech - ich troje chciałoby się powiedzieć - wybór Martina Schulza jest przesądzony.

Tuż przed Świętami brałam udział w panelu organizowanym przez Vote Watch, organizacje, zajmującą się obserwowaniem rzeczywistej pracy Parlamentu Europejskiego. Skrytykowałam obowiązujące reguły, które sprawiają, że osobowości przegrywają z kandydatami partyjnymi i są to pozory tylko demokracji. Wtedy, a było to raptem trzy tygodnie temu, przygotywywano debatę między trójką kandydatów na fotel po Jerzym Buzku. Teraz nawet debatę skasowano. Koronacja niemieckiego socjalisty nastąpi istna, nawet bez pozorów procedur demokratycznych. Oczywiście wiem, że tak być musi, dopóki obowiązuje specjalna procedura, czyli de facto podział stanowiska szefa PE między dwie największe frakcje - chadeków i socjalistów. Były jednak próby buntu. Kiedy w 2004 roku Bronisław Geremek zgłosił swoją kandydaturę głosowali na niego wszyscy polscy posłowie, niezależnie od barw partyjnych i sympatii lub jej braku do byłego szefa dyplomacji. Miał też poparcie posłów z innych krajów wschodniej Europy jako przedstawiciel tejże wschodniej/nowej Europy i opozycji antykomunistycznej. Geremek był jednak kandydatem frakcji liberalnej, zatem pomimo sporego poparcia przepadł w starciu z kandydatem socjalistów, Borrellem. Nota bene, kto pamięta dzisiaj tego hiszpańskiego socjalistę? Kolejnym buntownikiem w 2009 roku był także liberał, w dodatku Brytyjczyk - Graham Watson, który chciał podważyć regułę i wystartował w wyborach. Bez powodzenia.

Ciekawe, bo i tym razem także przedstawicielka liberałów zbuntowała się przeciw zasadzie podziału łupów Diane Wallis, brytyjska eurodeputowana. Zbuntowała się przeciw nawet dyscyplinie partyjnej, startując ku wściekłości szefa liberałów Guy Verhofstadta, który nie chciał podważać ustaleń.

Z ploteczek korytarzowych w Brukseli dowiedziałam się, że bardzo ciekawie zagrał bożek przeciwników unii, Nigel Farage. Kandydat konserwatystów, Nirj Deva (skądinąd bardzo dobry europoseł, zajmujący się wieloma pożytecznymi a mało popularnymi tematami) postanowił sam szukać poparcia. Udał się w tym celu także do Farage'a, który jasno mu powiedział, że go nie poprze i głosować będzie na ... Schulza. Dlaczego? Bo Schulz będzie dla niego wdzięczniejszym celem ataków. Ach ten brytyjski cynizm. Swoją drogą żywa dyskusja między Schulzem a Faragem to potencjalny hit na Youtubie :)

Przechodząc do tonacji bardziej serio, jestem rozczarowana, że instytucja której członkowie jako jedyni są wybierani przez obywateli, nie zmieni reguł wyboru. Pokazuje to niestety fasadowość tzw. przejrzystości i egalitaryzmu. Ale cóż, najciemniej jest pod latarnią.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka