Pisałem już nie raz o prawach dziecka, więc skupię się na problematyce adopcji, gdyż to teraz temat aktualny. Najpierw jednak przypomnę o podstawach: Prawo do opieki jest podmiotowym prawem dziecka (ubezwłasnowolnionego chorego też, ale to nie na temat) czyli, innymi słowy, podmiotem tego prawa jest dziecko, a podmiot obowiązku nazywamy opiekunem. Oznacza to, że dziecko jest beneficjentem tego prawa - dziecko czerpie korzyści z tego prawa - jest z prawnego punktu widzenia jak klient, któremu służą opiekunowie. Opiekun ma obowiązek opiekować się dzieckiem i nie ma prawa wymagać od dziecka żadnych korzyści w zamian za tę opiekę. Warto też pamiętać, że prawo do opieki jest prawem niezbywalnym - dziecko nie może zrezygnować z opieki (tak jak człowiek dorosły nie może zrezygnować z wolności, np. nie może oddać się w niewolę).
Naturalnymi opiekunami dziecka są rodzice, dlatego zwykle pod pojęciem "opiekun" rozumie się kogoś, kto zastępuje rodziców. Jednak z prawnego punktu widzenia rodzice są opiekunami - podmiotami obowiązku opieki, a nie podmiotami prawa do opieki, jak wiele osób błędnie sobie wyobraża. Wszystkie prawa rodziców są prawami opiekunów, czyli prawami pochodnymi od ich obowiązku opieki. Nazwijmy te prawa "prawem do instrumentów opieki", aby od razu jasno uświadomić sobie, jaka jest istota wszystkich praw rodzicielskich. Prawa rodzicielskie nie pochodzą od urojonego prawa własności do dziecka (takie nie istnieje) - pochodzą od obowiązku opieki nad dzieckiem.
Podam przykład. Częścią prawa do opieki jest prawo do edukacji, które mówi, że dziecko ma prawo otrzymać edukację w ramach opieki na poziomie minimalnym, gwarantującym swobodny rozwój zainteresowań, umożliwiający robienie kariery itp. Mam nadzieję, że to jest jasne bez wnikania w inne szczegóły. Obowiązkiem rodziców jest więc wyedukowanie dziecka, a do tego potrzebne są instrumenty. Rodzice mają więc prawo do wyboru szkoły, prawo do zatrudnienia nauczyciela, prawo do manipulacji dzieckiem w celu jego wyedukowania, prawo do ochraniania dziecka przed kłamstwami, których dziecko nie potrafi samodzielnie zdemaskować.
Opiekunowie (rodzice) mają więc prawo do instrumentów, ale nie mają żadnych praw podmiotowych z tytułu opieki, w których dziecko byłoby podmiotem obowiązku, przykładowo nie mają prawa zmusić dziecka do pracy zarobkowej, chociaż mają obowiązek edukować dziecko w tym zakresie.
Prawa rodzicielskie naturalnie wygasają, gdy rodzice nie opiekują się dziećmi, gdyż opieka jest jedynym tytułem praw rodzicielskich. Prawo powinno jasno określać procedurę odbierania rodzicom praw (rodzicielskich) do instrumentów opieki. Jeżeli rodzice powierzą swoje dziecko opiece innego podmiotu, to muszą mu też przekazać swoje instrumenty i nie mogą później utrudniać nowym opiekunom wykonywania ich obowiązków opiekuńczych. Podobnie skutki pociąga za sobą sytuacja, gdy prawo prawomocnie powierzy dziecko nowym opiekunom - poprzedni opiekunowie automatycznie tracą wszystkie prawa wynikające z obowiązku opieki - rodzice tracą więc wszystkie prawa rodzicielskie.
Teraz możemy przejść do adopcji. Co jest takiego szczególnego w adopcji, że istnieje osobne słowo, oznaczające coś więcej niż "przyjęcie obowiązku opieki"? Czym się różni rodzina zastępcza, wychowawcy w sierocińcu czy poprawczaku, babcia opiekująca się wnukiem po śmierci matki... od rodziców (adopcyjnych). Dlaczego słowo "adopcja" nie obejmuje swoim znaczeniem przyjęcia dziecka do domu dziecka? Kto zrozumiał podstawy, jakie wyłożyłem, powinien umieć wyjaśnić tę różnicę. Nie jest to łatwe, więc podam wskazówkę. Oto ona: Weź pod uwagę istnienie państwa, które zawsze jest podmiotem obowiązku opieki (opiekunem), niezależnie od tego, ilu i jakich opiekunów ma dziecko.
Po rozwiązaniu zagadki zaprezentuję optymalne prawo regulujące kwestie związane z przejmowaniem opieki nad dzieckiem i z adopcją.
Inne tematy w dziale Rozmaitości