Jest jeszcze gorzej, niż opisałem w poprzedniej notce. Złodziejstwo jest tak bezczelne, że człowiek, który jak ja dotąd, nie musiał korzystać ze służby zdrowia, nawet nie zdaje sobie sprawy, że tak złodziejski system można było na oczach narodu jawnie zbudować. Ale do rzeczy.
Dostałem kolejne skierowanie na badanie, oczywiście w celu wykluczenia... że niby wynik poza normą. Mieszkam na Czerniakowie, mam swojego lekarza na Czerniakowie, poszedłem więc do najbliższej przychodni specjalistycznej na Czerniakowie, parę przecznic dalej, żeby zapisać się na badanie (w ramach NFZ). Okazuje się, że oni robią badania w ramach NFZ tylko dla pacjentów z Mokotowa. Wróciłem do swojej przychodni, gdzie powiedziano mi, że dla nas z Czerniakowa badania robi przychodnia na Służewiu. Ciekawe, gdzie muszą jeździć mieszkańcy Służewia. Ciekawe komu robią badania na Mokotowie. Tego się dowiem później. Na razie dowiedziałem się, jak systemowo NFZ zorganizował takie złodziejstwo (oczywiście, za pieniądze złodzieje robią wszędzie badania od ręki nie patrząc skąd przyjechał pacjent).
System polega na tym, że umowa przychodni specjalistycznej z NFZ jest zawarta w taki sposób, że przychodnia może przyjmować pacjentów tylko z tych przychodni źródłowych, które umieszczone są na liście przychodni będącej częścią umowy z NFZ. Dzięki brakowi rejonizacji biurokraci-złodzieje mogą tworzyć tę listę źródłowych przychodni z dzielnicy innej niż dzielnica przychodni docelowej dla skierowania.
Nasuwa się nowa odpowiedź na pytanie, dlaczego zlikwidowano rejonizację. wydaje się, że dlatego, żeby przegonić pacjentów po mieście, aby zmiękli i zaczęli płacić za darmowe badania. Zyski do podziału ze skorumpowanymi biurokratami z NFZ.
Oczywiście po zdobyciu władzy absurdy fałszywej rejonizacji zlikwidujemy bez przywracania rejonizacji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości