Astronomia to wyjątkowa nauka - jest jednocześnie najczystszą i najściślejszą dyscypliną fizyki oraz najbardziej zaśmieconą różnego rodzaju fałszywymi mitami. Czystość i ścisłość astronomii można podziwiać na wiele sposobów, począwszy od meteorów, poprzez planety i gwiazdy,, skończywszy na ciemnej materii. Za chwilę pokażę, jak pięknie i klarownie jest to zrobione. Ale też wspomnę o stosunkowo licznych przypadkach mitów i zwyczajnych bzdur. Zacznę od fajnego cytatu z wiki:
"Galaktyki Grupy Lokalnej tworzą system połączony siłą grawitacji i poruszają się przez kosmos jako jedna całość". Ten stosunkowo niewinny opis jest formalnie rzecz biorąc prawdziwy... ale jest tak śmieszny, że warto na początek rozweselić się, zrozumiawszy tę śmieszność.
Najpierw oczywiście w swoim stylu upraszczam maksymalnie sprawę, aby każdy zrozumiał sedno zagadnienia. Zamiast "grupa" napiszmy "para". Mamy więc pojęcie Nasza Para Galaktyk. Parę możemy skojarzyć z parą łyżwiarzy figurowych -trenowali jako para, występują jako para i nie zamierzają się rozstać. Obserwujemy ich popisy na lodzie - rozjeżdżają się, oddalają się od siebie, zawracają, zbliżają się, łapią się i łączą, aby znów się rozjechać. Porównajmy to z dwoma samotnymi łyżwiarzami, którzy dają solowe popisy, ale w pewnym momencie podjechali do siebie za blisko i niechcący się zaczepili cekinami czy guzikami... ktoś nagle na nich spojrzał i mówi: "o, występuje para, a mieli być soliści".
Tak właśnie wygląda Nasza Para Galaktyk - ten "system połączony siłą grawitacji". W rzeczywistości są to dwie galaktyki, które nie mają ze sobą nic wspólnego i nigdy nie miały. Zbliżają się do siebie i zaraz zaczepią się o siebie tak, że już się nie rozczepią i nie polecą swoją drogą, ale pozostaną już ze sobą coraz bardziej sczepione - staną się faktycznie Naszą Parą Galaktyk - systemem połączonym siłą grawitacji.
Teraz jednak Nasza Para składa się z pędzących na siebie galaktyk, które zbliżyłyby się do siebie na krótko i dalej rozleciałyby się w nieskończoną dal, gdyby mijały się w nieco większej odległości i zaczepiłyby się słabszymi i mniej licznymi chwilowymi więzami. Prawda jest taka, że Nasza Para jeszcze nie jest parą. Prawda jest taka, że Grupa Lokalna Galaktyk jeszcze nie stała się lokalną grupą. To są wciąż jeszcze dwie grupy, które dopiero zbliżyły się do siebie - te grupy nigdy wcześniej nie były razem.
A teraz obiecane przykłady ścisłości i staranności. Meteoroid to małe ciało niebieskie, którego orbita nie jest znana, najczęściej z powodu tego, że jest zbyt małe, aby można było dokonać precyzyjnych obserwacji. Jeżeli ciało jest na tyle duże, że można opisać jego orbitę, to nazywamy je planetoidą lub księżycem. Meteoroid po wpadnięciu do atmosfery nazywany jest meteorem (pod warunkiem, że się rozgrzeje tak, że zacznie świecić), a kiedy już spadnie na ziemię - meteorytem.
Planety i gwiazdy po uściśleniu ich definicji nie muszą już krążyć ani świecić. Astronomowie średniego pokolenia zauważyli, że niektóre gwiazdy są tak małe, że nie świecą. Astronomowie najnowszego pokolenia zauważyli, że niektóre największe planety świecą, jak gwiazdy, a inne planety nie świecą, ale za to nie krążą wokół żadnej gwiazdy - samotnie sobie dryfują przez kosmos. Zagadnienie jest na tyle złożone, że fizycy jeszcze nie doszli do porozumienia, jaka powinna być definicja "gwiazdy", a jaka "planety". Na razie zgadzają się z grubsza co do jednego - definicje te muszą odnosić się do sposobu uformowania ciała z materii dysku protoplanetarnego. Gwiazdą będzie ciało uformowane w lokalnym centrum dysku, planetą będzie ciało uformowane z materii krążącej wokół takiego centrum.
Ciemna materia to materia, wewnątrz której formują się galaktyki z materii zwyczajnej - takiej samej materii, z jakiej my jesteśmy zbudowani. Nazywana jest "ciemną", gdyż nie widzimy cząstek, z których się składa. Wiemy tylko tyle, że ma ona masę 6 razy większą niż zwyczajna materia, z której zbudowane są galaktyki. Podziwu godna jest ścisłość i prostota tego opisu - żadnych spekulacji, interpretacji. Tradycyjni fizycy lubią mieć teorie - to stara tradycja filozoficzna każe im szukać na siłę teorii, kiedy nie ma żadnych podstaw do teoretyzowania. Fizykom trudno jest uznać gołe fakty nowych odkryć. Ciemna materia doskonale obrazuje to, do jakich absurdów prowadzi takie fizyczne filozofowanie pozbawione ścisłości i naukowej dyscypliny. Doszło do tego, że teoretycy układali nowe teorie grawitacji, które pasowałyby do wszystkich galaktyk i wszystkich obłoków ciemnej materii, aby móc zaprzeczyć obserwowanemu przez astronomów faktowi istnienia ciemnej materii. Ponieważ jednak każda galaktyka jest inna, więc było oczywistą niemożliwością napisanie nowej teorii grawitacji w taki sposób, żeby wyjaśniała ona, dlaczego podobne galaktyki mają tak bardzo różne pola grawitacyjne - setki a nawet tysiące razy silniejsze niż innych podobnych galaktyk.
Jako przykład podam Naszą Parę Galaktyk. Droga Mleczna wytwarza silniejsze pole grawitacyjne niż galaktyka Andromedy. Andromeda ma ponad 2 razy więcej zwyczajnej materii niż Droga Mleczna. Andromeda ma tyle samo ciemnej materii co zwyczajnej, a Droga Mleczna ma 6 razy więcej ciemnej materii niż zwyczajnej. Niektóre galaktyki satelickie Naszej Pary mają 100 a niektóre 1000 razy więcej ciemnej materii niż zwyczajnej, tak więc próby napisania teorii grawitacji, która by zastąpiła fakt istnienia ciemnej materii, zostały wręcz ośmieszone.
Ciekawostką jest fakt, że Andromeda ma ślady niedawnego (kilka miliardów lat temu) połączenia się z inna dużą galaktyką. Skutkiem tego połączenia się było zmniejszenie się prędkości zbliżania się Andromedy do Drogi Mlecznej... ale prędkość ciemnej materii otaczającej Andromedę się nie zmniejszyła Część ciemnej materii z Andromedy już połączyła się z ciemną materią Drogi Mlecznej, a część ciemnej materii z galaktyki pochłoniętej przez Andromedę została z tyłu. To wyjaśnia, dlaczego Andromeda ma teraz tak mało ciemnej materii, a Droga Mleczna tak dużo. Dokładne badania rotacji dysku Drogi Mlecznej pokazują, że kiedyś Droga Mleczna miała mniej ciemnej materii niż obecnie.
A na zakończenie przykład mitycznej astronomii - kwazary. Dzisiaj wiemy, że kwazary są tylko złudzeniem, wynikającym z tego, że jądro aktywnej galaktyki świeci tak mocno w naszym kierunku, że dżet nas oślepia, przez co nie widzimy obserwowanej galaktyki. Dzisiaj już techniki obserwacji są na tytle rozwinięte, że niemal każdy kwazar można obserwować w taki sposób, aby widoczna była otaczająca go galaktyka z aktywnym jądrem, które to jądro można od biedy nazywać "kwazarem", ale wtedy trzeba by tak nazywać niemal każde aktywne jądro. Tego astronomowie nie robią - nie mawiają "to jest galaktyka z kwazarem". Wolą powiedzieć: "ta galaktyka ma aktywne jądro" albo w skrócie "to jest galaktyka aktywna". Ale słowo "kwazar" nadal jest w użyciu, jakby jakaś grupa astronomów nie chciała mówić wspólnym językiem astronomii. A może niektóre kwazary wciąż są podejrzewane o to, że są obiektami innej natury niż jądra galaktyk? Tak to wygląda w oczach laika - adresata książek popularnonaukowych. Nie tak się powinno popularyzować naukę...
Inne tematy w dziale Technologie