Zauważyłem że wielu ludzi nadal nie odróżnia tych dwóch pojęć; prawa i obowiązku. Jest kilka przyczyn tego nieporozumienia. Pominę przyczyny polityczne i historyczne, ale jednak wspomnę o nich, gdyż cały czas warto mieć świadomość, jak bardzo jesteśmy ogłupiali pod wpływem setek lat rosyjskiej propagandy imperialnej i cenzury.. Ani Rosjanie, ani sowieci (niewolnicy Rosjan gorliwie im służący) nie chcieli, aby narody zniewolone rozumiały takie pojęcia jak prawo czy obywatel (beneficjent ochrony prawnej). Polscy sowieci wciąż alergicznie reagują na hasło "społeczeństwo obywatelskie", gdyż obywatelstwo wyklucza niewolnictwo. Wstęp odfajkowany, czas na merytoryczne konkrety.
Błąd podstawowy - pomieszanie pojęć. Prawo jest słowem wieloznacznym. Dla nas kluczowe są teraz dwa z nich, które są źródłem nieporozumienia. Pierwsze znaczenie słowa "prawo" to system organizacji społeczeństwa. Jeżeli użyjemy zwrotów takich jak "państwo prawa", "rządy prawa", to doskonale wiemy, w którym znaczeniu słowo "prawo" zostało użyte. Nikt nie spyta "którego prawa?" - może spytać co najwyżej "jakiego prawa?". Spodziewa się odpowiedzi w rodzaju "naturalnego", bożego", "naszych okupantów"... nie spodziewa się odpowiedzi szczegółowej w rodzaju: "prawa do urlopu", czy "prawa do zasiłku".
Pewnie już się domyślacie, że tym drugim znaczeniem jest konkretne "prawo" szczegółowe, np. "prawo do kandydowania do parlamentu", "prawo do opieki"... Jeżeli słowo "prawo" pojawi się w liczbie mnogiej lub w zwrotach takich jak "mam do tego prawo", "złamał pan prawo", to doskonale wiemy, w którym znaczeniu słowo "prawo" zostało użyte - teraz możemy spodziewać się pytania "które prawo?".
Teraz każdy już zrozumie zdanie: Prawo składa się z praw. Pojawia się jednak pytanie, czy tylko z praw. I nie chodzi tu o samą definicję "systemu prawa" gdyż jeśli zdefiniujemy system jako zbiór przepisów i instytucji, to wtedy mamy oprócz praw także instytucje - odpowiedź jest banalna: Prawo składa się nie tylko z praw - składa się z praw i instytucji.
Nas interesuje system rozumiany jako sam zbiór przepisów: przykazań, zakazów, nakazów, grzechów, cnót, definicji, praw, obowiązków... I tu widzimy już, że nie każdy przepis jest prawem. Widzimy już drugi najważniejszy błąd - ludzie bezmyślnie zakładają, że każdy pojedynczy konkretny przepis (należący do) prawa jest prawem. Kiedy już jednak myślenie się uruchomi, to od razu widzimy, że zakaz nie jest prawem. Zakaz jest z definicji zabronieniem, prawo jest z definicji przyzwoleniem. "Zakaz" jest więc czymś w rodzaju antonimu "prawa". Podobnie nakaz odróżniamy od prawa. Nakaz jest przymusem, prawo jest dobrowolną możliwością. Zaczynacie rozumieć? Przyzwolenie, możliwość... Prawo to taki przepis, który mówi o korzyściach, atrakcjach, wartościowych dobrach, pożądanych usługach...
Podam teraz ścisłą i prostą definicję "prawa", która odróżnia prawa od innych przepisów wchodzących w skład prawa. Zauważcie, jak bardzo duży postęp się w Was dokonał podczas czytania tej notki - poprzednie zdanie pewnie zadziałałoby na początku notki jak świeca dymna, rzucona do waszych umysłów. Teraz klarownie rozumiecie każde słowo.
Prawo różni się od innych przepisów tym, że opisuje korzyść i wskazuje podmiot obowiązku. Sam opis korzyści nie jest prawem, np.: "ukradłem fajny samochód". Prawo musi zawierać jeszcze implicite wskazanie podmiotu obowiązku, np.: "mam fajny samochód i nikt nie odważy mi się go ukraść". Nie ma w prawie wskazania, kto ma pilnować tego samochodu, żeby nikt go nie ukradł. Nie ma wskazania, kto będzie mścicielem na złodzieju - kogo złodziej się boi. Wystarczy jednak do zdania "Mam samochód", dodać słowo "prawo" - "mam prawo posiadać samochód" i już czujemy, że za tym jednym niepozornym słowem "prawo" kryje się ogrom informacji o czymś, co nazywamy w prawie "podmiotem obowiązku".
I tak doszliśmy do końca - do definicji "obowiązku". Obowiązek to działanie mające na celu zabezpieczenie jakiegoś prawa. Prawo dziecka do opieki implikuje istnienie opiekunów prawnych dla każdego dziecka. Prawo do własności implikuje istnienie policji tak samo, jak prawo do wolności (i bezpieczeństwa). Z każdego prawa wynikają dla kogoś jakieś obowiązki, a każdy obowiązek posiada prawo, któremu służy. podmiot obowiązku. W przepisach prawa nie może być obowiązków, które nie mają umocowania w prawach.
Banalnym przykładem tej głupoty jest znany każdemu dylemat rozwodowy - komu przypadnie prawo do opieki. Podmiotem prawa do opieki jest dziecko - zawsze więc dziecku przypadnie prawo do opieki. Rodzice są podmiotami obowiązku - mają obowiązek opiekować się dzieckiem. O jakie więc prawo walczą rodzice w sądzie? O jakie korzyści walczą? W sytuacji, kiedy omawiane jest prawo dziecka do opieki, źli rodzice walczą o władzę nad dzieckiem, zamiast myśleć o dobru dziecka. A prawo do opieki jest jednym z najprostszych do zrozumienia - mamy bezradne dziecko, które bez opieki nie przeżyje, Z innymi prawami jest jeszcze gorzej - ludzie nie rozumieją, że są podmiotami obowiązku - myślą, że wykonują jakieś absurdalne nakazy władzy państwowej albo myślą, że korzystają z jakichś swoich praw.
Wielu ludzi myli obowiązki ze zobowiązaniami. tymczasem zobowiązanie to rodzaj obietnicy, np. opisanej w umowie. Umowa o pracę czy o świadczenie usług opisuje zobowiązania, które nie są obowiązkami. Umowa o pracę opisuje zobowiązania do pracy pod kierunkiem pracodawcy, umowa o usługę opisuje pracę na rzecz klienta; "obiecuję robić to a to..." - to zobowiązanie, a nie obowiązek. Obowiązki są opisane w przepisach prawa, a nie w umowach.
Może coś jeszcze nie jest jasne?
Inne tematy w dziale Polityka