Najwyższy czas poprawić zaniedbany obszar prawa, czyli pojęcie "premedytacji" i "winy na przedpolu". W XXI w. nie ma już miejsca na archaiczne, nienaukowe pojęcia prawne. Czym się różni premedytacja od winy na przedpolu? Teoretycznie, na poziomie akademickich dyskusji w starym stylu, jest różnica. Ale w naturze, w rzeczywistości, na poziomie przyzwoitych nauk przyrodniczych... (?)
Spróbujmy pomieszać te światy. Wyobraźmy sobie utopię, w której człowiek zawsze zwierza się innym (przyszłym świadkom) z tego, co zamierza zrobić. Taką utopię mamy np. w "Mechanicznej Pomarańczy". Mały Alex zawsze się przyznawał do tego, że lubi się naostrzyć, zanim zrobi komuś ultra kuku - dlatego kazał sobie w barze mlecznym dodawać nielegalne "żylety" do mleka. Mamy więc praktyczny prosty przykład premedytacji, która jest winą na przedpolu. Mamy winę na przedpolu, która jest niepodważalną premedytacją. Chyba już tylko w rosyjskiej armii przetrwał zwyczaj dawania żołnierzom po łyku wódki przed bitwą (na przedpolu).
W prawdziwej rzeczywistości oczywiście nie jest to takie proste. Rzadko przestępca mówi: "mam mokrą robotę do wykonania, potrzebuję się przed nią naostrzyć, żeby mnie litość nie dopadła". Przestępca tak myśli, ale nie powie tego na głos. Potem w sądzie obrońca przekonuje, że myśl o morderstwie pojawiła się dopiero po upojeniu alkoholowym, pod wpływem tego upojenia... a więc nie jest premedytacją.
Jest to oczywiście bzdura logiczna i etyczna, ale wielu prawników zgadza się z takim "rozumowaniem". Błąd jest oczywisty, jak już się go dostrzeże. Otóż nie chodzi o słowo "premedytacja", ale o ciężar winy, który tym niezręcznym słowem został nazwany. Znaczenie tego słowa odwraca uwagę prawników od tego co ważne - czy przestępca zasłużył na surowszą karę. Nie jest więc ważne, czy przestępca powie nam: "nie chciałem nikogo zabić", bo to może powiedzieć każdy, nawet ten, co chciał. Kłamstwa przestępców nie powinny wpływać na wyrok - surowość kary powinna zależeć od wagi winy.
Najprostszym sposobem naprawienia tego błędu jest całkowite usunięcie słowa "premedytacja" z prawa karnego i zastąpienie go "winą na przedpolu". To jednak wymaga dobrego zdefiniowania tego pojęcia, tak aby było dostatecznie ogólne, a nie odnosiło się tylko do alkoholu czy narkotyków. Jeżeli kierowca wie o tym, że jego samochód jest niesprawny, a mimo to przekracza dozwoloną prędkość, to też jest wina na przedpolu. Jeżeli jedzie nim ostrożnie i zabija nim kogoś, to jest zabójcą, a nie mordercą. Jeżeli przekroczy prędkość i zabije, to jest mordercą.
Jak więc zdefiniować pojęcie "wina na przedpolu", aby mogło być stosowane wszędzie, gdzie premedytacja jest wskazana, jako okoliczność obciążająca? Co jest sednem tego pojęcia? Widać, że na to sedno składają się (koniunkcja) dwa elementy: wiedza o zagrożeniu i nieostrożność. Dlatego jeszcze lepszym rozwiązaniem będzie zastąpienia pojęcia "wina na przedpolu" pojęciem zawierającym tę koniunkcję - jakimś jednym zręcznym słowem niekojarzącym się z błędem introspekcji - a więc coś bliskoznacznego "odpowiedzialności" obiektywnej, a nie subiektywnej "premedytacji". Opis zachowania mówiącego: "biorę pełną odpowiedzialność za ewentualne skutki" - tak żeby oskarżony nie mógł się wykręcić za pomocą "nie chciałem tego".
Na razie nie przychodzi mi do głowy słowo trafiające w to sedno. Wirują mi w głowie różne marne pomysły... Muszę zrobić sobie przerwę. Może tymczasem komuś z Was coś przyjdzie do głowy...
Inne tematy w dziale Polityka