Zauważyłem, że Równość jest niedoceniana lub może nawet nierozumiana. Jak mawiają taoiści: Najtrudniejsza jest prostota. A Równość, jest niewątpliwie najprostszym z czterech filarów etyki. Przypomnę na wszelki wypadek, że fundamentem jest Godność, a w tych fundamentach osadzone są cztery filary gmachu prawa i moralności - największe wartości: Własność, Wolność, Równość i Solidarność.
Równość mówi po prostu o tym, że przyrodzona Godność człowieka oznacza posiadanie przez każdego człowieka tej samej cechy (atrybutu, wartości, zmiennej), która nie ma charakteru wagi czy wzrostu, czyli czegoś, co można zmierzyć. Ta cecha przypomina człowieczeństwo, podmiotowość, samoświadomość, jaźń, ciążę... - ma więc charakter boolowski (boolean) - istnieje albo nie. Nie będę robić jednocześnie wykładu z etyki i logiki, więc tych, co nie znają logiki, zachęcam do zapoznania się z podstawami logiki.
Mówimy więc, że wszyscy ludzie są równi pod względem Godności (po prostu ją mają), czyli są równi w świetle etyki (moralności i prawa), czyli jako podmioty mają równe prawa i obowiązki, są równe wobec prawa, mają równe żołądki i powinni wszyscy tyle samo zarabiać. Teraz już pewnie widzicie, dlaczego piszę tę notkę. Najprostsza z najważniejszych wartości - Równość - okazuje się w praktyce najtrudniejsza do realizacji.
Rosyjska propaganda wykorzystywała pojęcie Równości do tworzenia fałszywych implikacji, z których dawało się wywnioskować każde socjalistyczne kłamstwo. Mało kto pamięta, że równość, nawet w matematyce, oznacza stan po zmierzeniu, jakie są porównywane wartości. Nie można powiedzieć, że ludzie są równi wzrostem, dopóki ich nie zmierzymy. Jeżeli ktoś przed pomiarem powie, że jakieś wielkości są równe, to jest oczywiste kłamstwo (albo nie są równe, albo nie są przed pomiarem). Ludzie więc oczywiście nie są równi w odniesieniu do wartości mierzalnych - np. zarobki ludzi nie są równe, winy nie są równe, cierpienia nie są równe...
Przykładem fałszywej implikacji jest równość obowiązków wywiedziona z równych praw. Otóż prawa podmiotów są równe, gdyż podmiot posiada jakieś prawo lub go nie posiada - trzecia możliwość nie istnieje. Podmiot prawa implikuje podmiot obowiązku, a to oznacza jedynie to, że każdy podmiot jest pod opieką swoich podmiotów obowiązku... i nic więcej. W szczególności nie oznacza to nawet tego, że każdy podmiot występuje jako podmiot obowiązku wobec któregoś podmiotu prawa. Logika więc dowodzi jasno, że zbiór podmiotów obowiązku jest podzbiorem zbioru podmiotów, a nie tym samym zbiorem. Rzeczywistość fizyczna jest taka, że większość podmiotów nie ma (jeszcze, już, a nawet - po prostu) żadnych obowiązków.
Analizując bardziej szczegółowo (nie same Filary i sam Gmach, ale wchodzimy do pokoi i zaglądamy do szuflad) ideę równości praw widzimy, że nie wolno dzielić praw na specyfikacje. Przykładowo, nie wolno w prawie explicite wyspecyfikować wszystkich przedstawicieli określonego gatunku, gdyż prawo musi być równe dla każdego z przedstawicieli tego gatunku. Specyfikacja w ogólności nie jest aktualna, więc prawo zawierające specyfikację musiałoby być niezwłocznie aktualizowane, a to jest niemożliwe. Tak więc prawo ze specyfikacją w ogólności nie jest równym prawem. Specyfikacje potrzebne do rozumienia treści prawa powinny być zawarte w definicjach pojęć, zdefiniowanych poza prawem (np. w źródłowych podręcznikach akademickich).
Przykładem konkretnym jest prawo określające wysokość podatków. Stawki podatkowe nie mogą być przypisane do wyspecyfikowanych pozycji tworzących implicite nową definicję (np. gatunku) niezgodną z definicją podręcznikową.
Takich przykładów można wymyślać wiele, kiedy się czuje i rozumie, czym jest Równość, jako wartość najwyższa. Czujemy wtedy, co jest sprawiedliwe, a co jest nadużyciem... Czujemy i rozumiemy niuanse prawa na każdym poziomie. Druga strona tego medalu jest taka, że nieznajomość prawa nie jest wiarygodnym tłumaczeniem, ale to już inny temat. Wracam więc do meritum.
Warto też pójść w drugą stronę - nie wchodzić na górę do Gmachu w szczegóły, ale zejść niżej do fundamentów. Tutaj widzimy wyraźnie, że nie wolno definiować Godności ani podmiotu. To muszą być tzw. pojęcia pierwotne, które możemy tylko opisywać, aby ułatwić ciemniakom ich zrozumienie, ale nie wolno ich definiować, gdyż każda taka definicja (np. "człowieka") w ogólności jest sprzeczna z Równością. Bowiem każdy człowiek ma Godność, a nie tylko coś, co mieści się w bezprawnej definicji. Jedyną dopuszczalną prawną definicją "człowieka" jest: "podmiot posiadający Godność".
Idąc tym tropem można zdefiniować "obywatela": "człowiek będący podmiotem obowiązku". Pewnie się domyślacie, że z idei praw człowieka można ściśle zdefiniować całe prawo, a nawet dużo więcej - można udowodnić logicznie, które przepisy udające prawo nie są częścią prawa, gdyż są sprzeczne z prawem. Oto siła wartości o nazwie Równość - ta idea pozwala odróżnić bezprawne "prawo ustanowione" od prawa stanowionego zgodnie z prawem. Nie są potrzebne żadne konstytucje, gdyż nawet Konstytucja może być bezprawna, bowiem nie autorzy Konstytucji decydują o tym, czy jest ona legalna (bezbłędna, spójna, zwarta, ...).
Inne tematy w dziale Rozmaitości