Jak wcześniej wyjaśniłem, porozumienie jest dla etyki pojęciem najbardziej fundamentalnym - tak bardzo fundamentalnym, że definiuje się je bardzo niechlujnie, zakładając, że każdy intuicyjnie czuje: "wzajemne zrozumienie". Jednak w dzisiejszych czasach widzimy, czytając debaty o SI, że ta intuicja zawodzi.
Można "porozumienie" zdefiniować formalnie, w paradygmacie Kanta: "relacja podmiot-podmiot". Kant dowodził, że relacja podmiot-przedmiot jest tylko kategorią - czymś co nie istnieje, ale jest funkcją podmiotowości - konstruktem umysłu. Jednak taka definicja nie jest intuicyjna. Trzeba podkreślać w niej, że relacja podmiot-podmiot wyklucza relację podmiot-przedmiot. Porozumienie polega na tym, że podmiot nie jest obiektem poznania czy obserwacji - wykluczone jest uprzedmiotowienie podmiotu przez inny podmiot, jeżeli chcemy mówić o porozumieniu między podmiotami. Porozumienie to szczególny związek dwóch podmiotowości - taka jakby telepatia bez telepatii.
Najprostszą intuicją porozumienia jest jednoczesne wystąpienie czterech przekonań:
"wiem, że mnie rozumiesz";
"wiem, że ty wiesz, że ja cię rozumiem";
i jeszcze dwa razy te same przekonania u drugiego podmiotu.
Problemem pozostaje szczerość tych przekonań.
W dzisiejszych czasach - czasach SI, czasach odkrywania planet podobnych do Ziemi, czasach wegetarian i biologów dowodzących istnienia podmiotowości u innych zwierząt - nie wystarczy wiara w szczerość tych, którzy rzekomo osiągnęli porozumienie. Potrzebujemy nowej definicji "porozumienia".
Jak zawsze najlepszym wzorem jest fizyka. W fizyce obowiązuje zasada konieczności potwierdzania wyników przez konkurencyjne laboratoria. Odkrycie staje się wiarygodne tylko wtedy, kiedy zostanie powtórzone niezależnie przez konkurencyjny zespół fizyków. Ważne jest, aby zespoły były konkurencyjne:
"Nie chcemy wam wierzyć, nie chcemy uznać, że udało wam się dokonać odkrycia, którego nam się nie udało dokonać. Za wszelką cenę postaramy się obalić wasze odkrycie... (mija rok) ... Z przykrością musimy uznać, że wasze odkrycie jest prawidłowe - byliście lepsi".
Tak właśnie należy podejść do definiowania porozumienia. Porozumienie między dwoma podmiotami musi zostać uznane przez dwa inne niezależne i konkurencyjne podmioty.
Jak więc w praktyce pokazać porozumienie między np. człowiekiem i słoniem. Najpierw człowiek i słoń rozmawiają ze sobą w jakimś wspólnym języku (gestów czy symboli). W końcu obydwoje wyrażają wspólnie cztery podstawowe przekonania, uzasadniając je powtórzonymi "własnymi słowami" to co powiedział partner. Dwa niezależne zespoły konkurencyjnych biologów (etologów i psychologów ewolucyjnych) starają się zweryfikować te przekonania... i obydwa dochodzą do wniosku, że przekonania te są szczere i wiarygodne.
Człowiek rozmawia z SI i w końcu oboje partnerowie formułują swoje cztery przekonania wraz z uzasadnieniami. Dwa konkurencyjne zespoły biologów (!) muszą niezależnie potwierdzić wiarygodność osiągniętego porozumienia.
To oczywiście tylko początkowa idea nowej definicji słowa "porozumienie". Nie ma ona zastosowania do porozumienia między ludźmi, gdyż zwyczajowo stosujemy uproszczone procedury prawne, a często po prostu kierujemy się wzajemnym zaufaniem. Nie może być mowy o szukaniu dwóch niezależnych arbitrów. Dlatego definicja "porozumienia" musi być bardziej uniwersalna, by nie podważała faktu, że ludzie są zdolni do porozumienia. Pamiętajmy o tym, że każdy człowiek ma przyrodzoną godność, więc z zasady nie weryfikujemy wzajemnego zrozumienia. Mam kilka pomysłów, ale to już w kolejnej notce
Inne tematy w dziale Polityka