doku doku
157
BLOG

Sprzeczność logiczna w prawie - czy to moje odkrycie (?)

doku doku Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Jak pewnie zauważyliście, napisałem parę notek na temat fundamentów prawa. Teraz olśniło mnie, że odkryłem kolejną sprzeczność - kolejną zgniłą kolumnę wśród tych, na których zbudowano gmach Prawa. Ale na początek, tytułem wstępu, dozując napięcie, przypomnę o paradoksach, jakie gnębią naukowców i prawników od dawna. Chodzi o tzw. dylemat więźnia, czyli paradoksalne symulacje prowadzące do wniosku, że lepsza jest zdrada niż lojalność.

Biolodzy także dali się ogłupić i bez zastanowienia przyjmują fałszywe założenia do scenariuszy ewolucyjnych, a potem się dziwią, że "jastrzębi" jest tak mało w populacji w porównaniu z "gołębiami". Dodają do tych symulacji dodatkowe założenia, aby w końcu wyszło im to, co wychodzi w naturze. Tymczasem prawda jest prostsza - założenia są fałszywe. Zdrada nie jest w naturze nagradzana.

W naturze zdrajców jest 7 razy mniej niż reszty populacji, a mówiąc ściślej. Akt zdrady jest 7 razy rzadszy niż postępek zgodny z zasadami. Można tę prawdę uogólnić w taki sposób, że obejmuje ona także np. pokerzystów. Statystycy obliczyli, że mistrzowie świata w pokera blefują średnio raz na 7 razy. To jest optymalna strategia w świecie przyrody  - jeżeli ktoś popełnia jakieś zło rzadziej niż raz na siedem razy, to ma renomę osobnika uczciwego - po prostu - raz na siedem razy można się pomylić (zdradzić, zablefować) bez szkody dla reputacji. Kto zdradza częściej, ten zostaje zaszufladkowany jako zdrajca i żaden fałszywy dylemat więźnia mu nie pomoże.

Skojarzyłem więc, że skoro prawo nagradza za zdradę, to prawo dokonuje fałszywej selekcji, zgodnie z fałszywym dylematem więźnia - nagradza ludzi bardziej złych kosztem ludzi mniej złych. W ten sposób prawo paradoksalnie pomnaża populację przestępców. Ten błąd jest moim zdaniem jedną z przyczyn tej zadziwiającej nieskuteczności systemów prawnych. Teraz nagle wszystko staje się jasne. Absurdem logicznym jest  karanie wyższym wyrokiem tego ze wspólników, który jest tylko złym człowiekiem, a nagradzanie tego wspólnika, który jest bardzo złym człowiekiem.

Idąc tym samym rozumowaniem dochodzimy do wniosku, że przyznanie się do winy nie powinno być okolicznością łagodzącą. Jeżeli ktoś otwarcie przyznaje się do tego, że jest człowiekiem złym - że wybrał zło, jako swój sposób na życie, to moim zdaniem gorzej rokuje na poprawę, niż ten, kto do samego końca nie przyznaje się do winy - kto wstydzi się czynu, który popełnił.

A najgorsza jest fałszywa skrucha. Jeżeli przestępca uczciwie przyznaje się do tego, że jest zły, bo lubi czynić zło, bo cierpienie innych ludzi sprawia mu przyjemność, to taki uczciwy przestępca jest lepszy niż taki sam przestępca, ale nieuczciwy. Warto zauważyć,  że skrucha sama w sobie jest czymś złym - jest bowiem oddaniem przez przestępcę hołdu władcy: "Szczerze żałuję, Pani, to się już więcej nie powtórzy" - pochlebstwo i lizusostwo, które mówi  tak naprawdę tyle: "Panie, będę czynił zło, ale tylko na Twój rozkaz". W świecie bez Panów absurdem jest nagradzanie za skruchę.- to pomnażanie przestępców.

Najważniejszą okolicznością łagodzącą powinno być zadośćuczynienie - żadnej skruchy, żadnego przyznania się do winy - po prostu, daj coś cennego ofiarom, zrób coś dla nich dobrego, kiedy czekasz na proces, wyszedłeś za kaucją... skup się na tym, żeby zrobić coś dla ofiar. Jeśli okradłeś ich dom, staraj się oddać im jak najwięcej dóbr. Jeżeli wyrządziłeś komuś inną krzywdę, sprzątaj chociaż codziennie chodniki i kosze na śmieci w pobliżu, gdzie mieszka ofiara... Jeśli się do ciebie odezwie, spuść wzrok na swoje buty i się nie odzywaj. Każe ci odejść, odejdź bez słowa; pluje na ciebie, odejdź bez słowa... ale jutro wróć... ale nie tak blisko - sprzątaj w nieco większej odległości... 

Jeżeli podczas procesu prokurator zechce wykorzystać zadośćuczynienie, jako dodatkowy dowód winy, to oczywiście się wygłupi, bo to żaden dowód... i sam dostarczy okoliczność łagodzącą (zauważmy, że to może być też rodzaj uczciwej ugody, bez tych demoralizujących negocjacji przy klasycznych ugodach). Jeśli adwokat poinformuje sąd o zadośćuczynieniu, to tym samym je unieważni, jako ukartowana sztuczka - w dodatku przyzna, że wierzy w winę oskarżonego. Zadośćuczynienie zostanie uwzględnione przez sąd jako okoliczność łagodząca tylko wtedy, kiedy ofiara (lub jej bliski) podczas procesu poprosi o to sąd z własnej inicjatywy.

Podsumowując, oto hierarchia zła (oczywiście niepełna - tylko to, co dotyczy meritum - inne kwestie, np. "ze szczególnym okrucieństwem" albo "w stanie uzasadnionego wzburzenia" itp. są poza skoupem ) - hierarchia surowości kary w dobrym(!) prawie, w kolejności od najgorszej zbrodni (najwyższego wymiaru kary) - za to samo przestępstwo:

 Nękanie ofiary (lub fałszywe zadośćuczynienie) - 10 lat więzienia

 Zdrada wspólnika - 8 lat

 Skrucha (fałszywa) - 6 lat

 Przyznanie się do winy - 5 lat

 Nieprzyznanie się do winy - 4 lata

 Zadośćuczynienie (szczera skrucha) - 2 lata

Jako "symulant" (tak zaczynałem karierę informatyka - od tworzenia programów symulacyjnych) mogę dodać, że intuicja profesjonalnego symulanta podpowiada mi, że proponowana przeze mnie hierarchia okoliczności obciążających i łagodzących dałaby po kilku pokoleniach wyraźny spadek przestępczości, ponieważ zło nienagradzane stopniowo by zanikało zgodnie z prawami ewolucji. Obecny system prawny nagradza zło, więc nic dziwnego, ze przestępczość rośnie

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka