Już raz napisałem notkę na ten temat, ale zbyt wcześnie. Moja pierwsza próba znalezienia odpowiedzi na tytułowe pytanie była słabo przemyślana. Teraz lepiej przemyślałem sprawę. Nie twierdzę, że znam odpowiedzi na to pytanie, ale mogę już samo pytanie lepiej zadać, a jak wiadomo, dobrze zadane pytanie czasem jest lepsze, niż zła odpowiedź.
Pisałem już o tym, jaka jest recepta na pokonanie Rosji, i to już rozumieją chyba wszyscy - trzeba niszczyć rosyjski sprzęt na terytorium Ukrainy, tak jak to robili Afgańczycy 40 lat temu. Dzisiaj jest to jeszcze łatwiejsze niż wtedy, gdyż Afgańczycy mieli tylko ręczne wyrzutnie rakiet. Teraz partyzanci mają do dyspozycji także drony, mają więc łatwiej - nie muszą podchodzić tak blisko do celu, jak robili to Afgańczycy. Wojsko rosyjskie, pozbawione wsparcia wozów bojowych, czołgów i helikopterów, samo ucieknie do siebie, tak jak uciekło z Afganistanu.
Dodatkową zaletą takiej wojny jest to, że Rosjanie będą produkować kolejne czołgi i helikoptery, aż upadnie im gospodarka i imperium się rozsypie, tak jak 35 lat temu. Rosjanie są za głupi, żeby odpuścić, przeprosić i zawrzeć pokój - będą atakować dopóki naród nie zacznie głodować z powodu upadku gospodarczego.
Dzisiaj wiem już, jakie jest to właściwe pytanie, które trzeba zadawać:
Dlaczego Ukraina nie posiada partyzantów wyposażonych w ręczne wyrzutnie rakiet i drony?
Dlaczego żołnierze ukraińscy siedzą w okopach i innych badziewnych umocnieniach na froncie? Może trzeba spojrzeć na Ukrainę z perspektywy dojrzałości organizacyjnej. Dlaczego dwóch lub trzech Afgańczyków potrafiło samodzielnie wykonać zadanie, polegające na odnalezienia dobrego miejsca na odpalenie rakiety, która zniszczy czołg lub helikopter?
Otóż Amerykanie przemycali do Afganistanu nie tylko wyrzutnie rakiet, ale także wysyłali na szlak przemytniczy instruktorów, którzy szkolili partyzantów, jak używać takich ręcznych wyrzutni i kiedy - w jakiej sytuacji - można odpalić rakietę. Zasada była prosta - nie dajemy wyrzutni rakiet dzikusom, których nie przeszkoliliśmy. To nie było trudne szkolenie. Każdy dziki Afgańczyk już po kilku dniach szkolenia wiedział, co i jak robić - gdzie się zaczaić, gdzie szukać rosyjskich czołgów, jak używać łączności, żeby się dowiadywać, którędy będą jechać Rosjanie...
Może więc odpowiedź na tytułowe pytanie kryje się w niechęci Ukraińców do szkolenia się. Może ukraińscy politycy wstydzą się tego, że Ukraińscy żołnierze nie potrafią obsługiwać ręcznych wyrzutni rakiet, dronów i gadżetów od łączności?
A może nie perspektywa organizacyjna, ale społeczna? Może odpowiedź na tytułowe pytanie kryje się w braku zaufania rządzących do obywateli? A jeśli taki polityk ukraiński myśli sobie, że nie nie wolno dać ukraińskim żołnierzom ręcznych wyrzutni rakiet, bo taki żołnierz, gdyby go spuścić ze smyczy, pobiegłby do Rosjan i sprzedał im wyrzutnię za wódkę? A może ukraińscy politycy boją się czegoś innego - może boją się zdrajców... Może taki polityk ukraiński myśli sobie, że taki ukraiński żołnierz jest zakamuflowanym rosyjskim "Ukraińcem", więc jak mu dać wyrzutnię, to pójdzie w stronę Rosjan, ale odwróci się do nich tyłem i rakietę wystrzeli w kierunku ukraińskiego dowództwa, a potem ucieknie do swoich - do Rosjan.
Odpowiedzi jeszcze nie mamy, ale przynajmniej teraz mamy już lepiej sformułowane zagadnienie: Dlaczego Ukraińcy nie stosują metod wojny partyzanckiej?
I pytanie do naszych władz: Dlaczego nie otworzyliśmy szlaku przemytniczego, którym dostarczalibyśmy drony i wyrzutnie rakiet dla Ukraińców chętnych do niszczenia najeźdźców tak, jak robili to Afgańczycy?
Inne tematy w dziale Polityka