Z pewnym opóźnieniem przeczytałem WiŻ o skandalu z roku 1983, o którym jakoś wcześniej nie słyszałem. Wiele się pisało i pisze o czasach dyskryminacji kobiet w nauce, więc sprawy takie, jak skandaliczne pominięcie Jocelyn Bell w 1974, która odkryła pulsary, są znane. Najpierw musiała walczyć ze swoim opiekunem, który przez lata lekceważył jej odkrycie przekonany, że to tylko zakłócenia. Kiedy wreszcie zgodził się uznać jej odkrycie, to przypisał sobie zasługę i dostał za jej odkrycie Nagrodę Nobla z fizyki, mimo że zasługi Bell były powszechnie znane - oficjalnie autorami pracy o tym odkryciu byli Bell i Hewish. Mimo to Komitet przyznał Nobla tylko jemu. To był wtedy bardzo głośny skandal.
Biurokraci z Komitetu Noblowskiego dobrze zapamiętali sobie naukowców, którzy potępili pominięcie Bell. W 1983 roku przyznali Nobla z fizyki za odkrycie, jak powstają pierwiastki we wszechświecie. Twórcą teorii powstawania pierwiastków był Hoyle, który kierował potem zespołem, który opublikował kompletną wersję tej teorii. Jednak tym razem odkrywca i szef zespołu nie dostał Nobla - Nobla przyznali tylko jednemu z członków zespołu, a Hoyla ukarali za to, że 9 lat wcześniej ośmielił się protestować przeciwko ich nieuczciwości.
Minęło już ponad 40 lat od tamtych czasów. Fizyka stała się niekwestionowana królową nauk, a fizycy stali się najwyższymi autorytetami naukowymi i moralnymi. Zastanawiam się, czy Komitet Noblowski się zmienił. Czy zasiadają w nim ludzie tak samo podli, jak 40 lat temu? Dawno nie słyszałem o żadnym takim skandalu, więc może to już tylko historia. Czy członkowie Komitetu ośmieliliby się dzisiaj przyznać Nobla z fizyki po uważaniu, bez uwzględniania opinii środowisk nauk ścisłych? Wydaje się to dzisiaj niemożliwe.
Jednak z drugiej strony 40 lat to niewiele. W Polsce czerwoni nadal cieszą się poparciem wielu. W świecie Rosja wciąż ma swoich zwolenników. Może w Komitecie Noblowskim też są ludzie, którzy nie wstydzą się za swoich poprzedników?
Inne tematy w dziale Technologie