doku doku
163
BLOG

Jak działa serwis Google

doku doku Technologie Obserwuj notkę 4

Chyba znów administracja uznała, że mój komentarz do artykułu o serwisie Google był zbyt długi i zbyt merytoryczny. Opisałem w nim głupotę niektórych użytkowników Google i wyjaśniłem dokładnie, jak korzystać z Google, aby robić to świadomie. Skrytykowałem też głupotę naszych urzędników, którzy mają pretensje do Google, zamiast mieć je do siebie. Teraz muszę pisać to jeszcze raz, gdyż mój komentarz zniknął bez śladu.

Postaram się wreszcie zapamiętać, że nie można ufać Salonowi. Dawniej post po usunięciu pozostawał widoczny dla autora. Teraz wchodzę w zakładkę „Komentarze” i nie mogę znaleźć usuniętego wpisu. Mamy na Salonie coraz więcej hejtu i coraz więcej cenzury, a ja nawet nie mogę popatrzeć na swój tekst, żeby znaleźć w nim coś, co mogło urazić cenzorów. Wszystko trzeba teraz pisać w jakimś własnym edytorze, żeby się zabezpieczyć przed niszczycielską cenzurą. No, ale czas na meritum.

Zacznę od cytatu z artykułu: „dane serwisu Google”. Co to znaczy? Czyje są te dane? Czy naprawdę ludzie nie rozumieją, jak działa serwis Google? Przykładowo, szukam informacji o najwyższym drzewie na świecie. Wpisuję więc w wyszukiwarkę „najwyższe drzewo na świecie” i co dostaję? Dostaję informacje podawane przez TVP Info, TVN24, Onet, Gazeta... Zanim przeczytam te informacje, muszę wybrać źródło tych informacji – komu ufam w kwestii fachowej wiedzy – kto jest lepszym botanikiem - TVP czy TVN?

I drugi cytat: „firma nie weryfikuje danych od dostawców, nie ingeruje w ich treść”. Mamy więc jasność, że za jakość danych podawanych przez TVP, TVN i innych dostawców serwisu Google odpowiada dostawca. Jeżeli użytkownik wybierze sobie informacje podawane przez TVP powinien mieć pretensje do TVP. A jeżeli chce przeczytać informacje podawane przez zaufane źródło, to musi wpisać coś więcej niż gołe „ najwyższe drzewo na świecie”. Jeżeli ufa Wikipedii, to powinien wpisać: „ najwyższe drzewo na świecie wiki”, a wtedy serwis Google pokaże mu informacje podawane przez Wikipedię.

Tego wszystkiego nie rozumieją pracownicy naszych ministerstw: „Ministerstwo Cyfryzacji zwróciło się do Google Polska o przedstawienie wyjaśnień w związku z pojawieniem się nieprawdziwej informacji” i jeszcze głupiej: „jakie działania firma podejmie, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości zwróciło się Ministerstwo Finansów”. Czy te ministerstwa nie zatrudniają informatyków? Pracownik ministerstwa sam wybrał sobie źródło informacji z serwisu Google – zaufał mu, wybrał je i narozrabiał... i teraz ma pretensje do serwisu Google?!

A na koniec warto sobie uświadomić, że firma nic nie zrobi, „ aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości”, ponieważ musiałaby dostać od ministerstw zlecenie na zwerbowanie dobrych informatyków dla tych ministerstw, a to z pewnością nie jest celem tych ministerstw.

Po drugie firma ma taką właśnie politykę i jej nie zmieni z powodów biznesowych. Więcej nie napiszę, gdyż prawdopodobnie moja krytyka tej polityki była powodem ocenzurowania mojego komentarza – pewnie naruszyłem jakieś prawo chroniące dobre imię firm.

Teraz mam ten tekst u siebie, więc jeśli znów mi go usuną, to znów spróbuję się domyślić, co złego napisałem i mam nadzieję, że wreszcie uda mi się opublikować wskazówki, jak korzystać z serwisu Google.

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Technologie