Każdy naród ma prawo do obrony przed agresją.
Zrusyfikowani Europejczycy myślą, że Rosja jest wyjątkiem - że rosyjska inwazja na jakiś naród nie jest agresją - jest tylko przejęciem przez Rosję opieki nad tym narodem. Francuzi mogą z czystym sumieniem tak myśleć, bo oni doświadczyli w 1815 roku takiej inwazji - do dzisiaj są wdzięczni Rosjanom za wyzwolenie ich z terroru napoleońskiego.
Świat powinien jednak wiedzieć, jak Rosjanie "wyzwalają" narody nie odległe, ale sąsiadujące z Rosją. Trzeba przypominać, jak w latach 30-tych czterokrotnie próbowali wymordować Ukraińców, ograbiając Ukrainę z żywności przed zimą - udało im się zamordować ponad 10 milionów Ukraińców. Francuzi nie chcą znać prawdy o Rosjanach - nie chcą uznać prawa narodów do obrony przed Rosjanami - wdzięczność za rok 1815 wciąż im nie pozwala odmienić swojego stereotypu o "szlachetnych, dobrodusznych i wesołych Rosjanach".
W kontekście wdzięczności dla Rosji warto też wspomnieć o Niemcach, których Rosjanie wyzwolili około 1710 roku ze szwedzkiej niewoli. My też zostaliśmy wtedy "wyzwolen"i ze szwedzkiej okupacji, ale wiemy z jakim skutkiem - zostaliśmy sterroryzowani i zniewoleni.
Historia Niemiec jest bardzo ciekawa w tym kontekście, gdyż Niemcy przez wiele wieków byli narodem niewolników. Ich panami byli Frankowie, Francuzi, Hiszpanie, Austriacy, Szwedzi... aż tu nagle kolejny naród grabieżców okazał im zaskakującą łaskę - dał im wolność... nie wszystkim - tylko Prusom - dalej władza Rosji nie sięgała. W 1772 Rosja dała Prusom kawałek Polski, a potem jeszcze kawałek i jeszcze. Prusy stały się potęgą europejską, zjednoczyły pod swoją władzą wszystkich niemieckich niewolników. Niemcy po raz pierwszy stali się niepodległym narodem. Wielu Niemców rozumie, ile ich przodkowie zawdzięczają Rosjanom.
Jednak można tak myśleć i kierować się wdzięcznością tylko prywatnie. Nikt nie ma prawa odbierać narodom prawa do obrony tylko dlatego, że prywatnie się kocha jakiegoś imperatora. Dobrym przykładem jest Commonwealth - narody wciąż kochają Anglików, ale nie pozwalają na wtrącanie się Anglikom w ich sprawy, ponieważ to jest wartość najświętsza - prawo narodów do obrony.
Wyobraźmy sobie, że Anglicy dokonali inwazji na Nową Zelandię i mordują nowozelandzkie kobiety i dzieci. Kogo poprze Australia w tej wojnie? Czy uzna prawo Anglii do mordowania Nowozelandczyków, gdyż Nowa Zelandia była kiedyś poddanym Imperatora? Czy raczej pomoże Nowej Zelandii w walce o niepodległość?
A teraz trudniejsze pytanie. Rosjanie dokonują inwazji na Polskę. Kogo poprze Francja? Kogo poprą Niemcy w tej wojnie? Polskę czy Rosję? Trudność odpowiedzi na to pytanie sprawia, że dla każdego niezrusyfikowanego Polaka jest jasne, iż tylko NATO jest naszą nadzieją i jedyną obroną. Absolutnie nie wolno nam pozwolić, aby UE w najmniejszym choćby zakresie przejęła kompetencje NATO w zakresie obrony członków NATO przed inwazją Rosji.
Każdy naród Europu musi to zrozumieć, że prawo narodu do obrony jest święte. Kto podniesie rękę na to prawo, ten musi wiedzieć, że zasłużył na śmierć. Wojna to nie zabawa - wojna to zabijanie. Próby osłabienia NATO w Europie, to zdrada, za którą należy się najwyższy możliwy wymiar kary, jaki przewiduje prawo w kraju zdrajcy. To powinno być w każdym kodeksie karnym kraju, który był zniewolony przez Rosję.
Pojawiające się ostatnio plotki, jakoby unijni biurokraci szykowali się do zdrady, są dobrą okazją do zmian w kodeksie karnym. A to dotyczy nie tylko najcięższych przestępstw, zwanych zbrodniami. Trzeba uściślić także zwyczajne przestępstwa, np.:
"Art. 117. § 3. Kto publicznie nawołuje do wszczęcia wojny napastniczej lub publicznie pochwala wszczęcie lub prowadzenie takiej wojny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".
Kogo skazano za to, że "publicznie pochwala wszczęcie lub prowadzenie takiej wojny" przez Rosję przeciwko Ukrainie? Czy nasi prokuratorzy uważają, że Rosja ma prawo zaopiekować się narodem ukraińskim lub polskim wbrew woli mieszkańców? Czy nasza prokuratura służy Rosji czy Polsce? A może coś jest nie tak ze sformułowaniem tego paragrafu? Może prokuratorzy nie rozumieją, że publiczne pochwalanie operacji rosyjskich na Ukrainie jest przestępstwem? Przyjmijmy optymistycznie, a także dlatego, żeby nie obrażać naszych prokuratorów, że Art. 117. § 3. jest napisany niejasno - jest zbyt trudny do zrozumienia.
"...publicznie nawołuje do wszczęcia wojny napastniczej lub publicznie pochwala wszczęcie lub prowadzenie takiej wojny..." - co tu jest niejasne? Podejrzewam, że dwukrotne użycie słowa "lub" ogłupia naszych prawników. Z mojego doświadczenia zawodowego (IT) wynika, że już pojedyncze użycie słowa "lub" wywołuje zbaranienie wielu osób. Niektórzy wolą pisać "wszczęcie/prowadzenie", inni piszą "wszczęcie (prowadzenie)", a jeszcze inni wolą mocne i jednoznaczne "wszczęcie i prowadzenie". Prawnicy, politycy, urzędnicy... głupieją już na widok jednego "lub", a my tutaj mamy aż dwa "lub" - nic dziwnego, że widząc coś takiego ("...wojny napastniczej lub publicznie pochwala wszczęcie lub prowadzenie takiej wojny...") każdy prokurator odwraca głowę i nagle zaczyna mówić o czymś innym. Nasza prokuratura moim zdaniem w ogóle nie widzi tego paragrafu, a żaden prokurator nie słyszy ani nie widzi, kiedy ktoś pisze lub mówi na ten temat.
A na koniec zbrodnia najcięższa, od której zacząłem:
"Art. 127. § 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu..."
Mamy tutaj słowo "bezpośrednio", które niestety wyklucza możliwość karania zdrajców rozbijających NATO. Coś z tym trzeba zrobić.
Inne tematy w dziale Polityka