Przeczytałem ostatnio w ŚN wzmiankę o pewnym procesie "Bean v. Southwestern Waste Management Corporation" dotyczącym wysypisk i spalarni śmieci w Houston utworzonych w latach 1920-1979. "Po raz pierwszy w USA rasizm środowiskowy trafił do sądu, jako przejaw łamania praw obywatelskich. Proces został przegrany, ponieważ nie można było dowieść, że były to działania intencjonalne". Okazało się, że nie wystarczy dowieść naukowo, że ma miejsce dyskryminacja - trzeba jeszcze dowieść, że ta dyskryminacja nie jest przypadkowy efektem ubocznym decyzji wynikających z innych przesłanek.
Rasizm środowiskowy to nazwa działań polegających na tworzeniu nierówności w jakości środowiska dla różnych grup etnicznych. Naukowcy udowodnili, że wysypiska i spalarnie śmieci zbudowane zostały w pobliżu dzielnic zamieszkałych przez Amerykanów pochodzenia afrykańskiego i latynoskiego, z dala od dzielnic białych. Niestety, nauka bada i opisuje gołe fakty, a to za mało, aby kogoś obwinić. Sądy bardziej interesuje, czy ktoś wziął łapówkę, niż to, czy ktoś ucierpiał.
Sądzę, że prawo zbyt dużą wagę przypisuje do winy, a za małą do odpowiedzialności. Czasem odnoszę wrażenie, że politycy są bezkarni dzięki temu, że udają tępaków. nie chcą przyjąć do wiadomości, że powinni wziąć odpowiedzialność za skutki działań, leżących w obszarze ich władzy. Nie chcą uznać tego, że odpowiedzialność implikuje obowiązek zrozumienia tego, co się robi lub popiera, a prawo jest zbyt słabo sformułowane, żeby czuli się oni zobligowani do zrozumienia skutków swoich działań i decyzji. Mogą więc bezkarnie udawać tępaków.
To mi się kojarzy z innymi sprawami, nieporuszonymi w artykule:
UE dotuje rolnictwo paszowe i biopaliwowe oficjalnie w obronie interesów rolników. Unijni politycy nie przyjmują do wiadomości, że krzywdzą w ten sposób wielu ludzi i niszczą przyrodę - udają, że nie rozumieją dowodów naukowych, więc nie można ich oskarżyć, bo nie można udowodnić im złych intencji. A tymczasem ludzie nadal chorują, cierpią i umierają przedwcześnie.
Naukowcy udowodnili, że decyzje i działania Trumpa utrudniające lub sabotujące walkę z epidemią spowodowały śmierć ponad stu tysięcy Amerykanów. Ale Trump nie został oskarżony, prawdopodobnie dlatego, że nie można udowodnić mu złych intencji, a on nie miał obowiązku zrozumieć, jakie są skutki jego działań.
Prawo powinno nakładać na rządzących obowiązek przyjmowania do wiadomości dowodów naukowych. Jeżeli sędzia uzna takie dowody podczas procesu, to powinien móc obarczyć polityka odpowiedzialnością za ich odrzucenie, nawet jeśli nie można udowodnić mu złych intencji. Powinno wystarczyć samo udowodnienie mu odpowiedzialności wg jego kompetencji.
Inne tematy w dziale Polityka