Wydaje się, że temat jest banalny. Każdy przecież zna sztandarowy przykład z historii, kiedy Niemcy wybrali sobie demokratycznie partię zwyrodnialców na partię rządzącą. Dzisiaj to oczywiście jest niemożliwe, gdyż różne przepisy prawa chronią społeczeństwo przed takim wyborem. Międzynarodowe konwencje (np. Prawa Człowieka), konstytucje państw, kodeksy karne i inne przepisy uniemożliwiają wybranie do parlamentu zwyrodnialców, kwestionujących Prawa Człowieka. Na tym poziomie abstrakcji mamy więc jasność: prawo jest silniejsze niż demokracja.
Kiedy jednak wejdziemy w domenę diabła - w szczegóły - widzimy, że demokracja miejscami wygrywa z prawem. Najpierw jednak skonstruuję analogię, aby łatwiej było poczuć to, o czym piszę. Wyobraźmy więc sobie, że kilka największych koncernów samochodowych umawia się, że będą lobbować za zmianą prawa w krajach, gdzie mają wpływy. Zmiana prawa będzie polegać na tym, że samochody produkowane przez Toyotę, Volkswagena, Forda, General Motors i Hyundai będą miały pierwszeństwo na drodze. Inne drobne marki - jakieś fiaciki, renówki, opelki, mercedesiki, volvusie... - będą musiały grzecznie... Powstanie nowy znak STOP z napisem pod spodem drobnym druczkiem: "nie dotyczy samochodów Toyoty, Volkswagena, Forda...".
Kojarzycie już do czego piję? Do ordynacji wyborczej. W wielu krajach, także w Polsce, prawo przegrywa z demokracją na tym kluczowym polu. Bowiem największe partie się umówiły, że oddane głosy będą przeliczane na miejsca w parlamencie w taki sposób, żeby największe partie miały proporcjonalnie więcej władzy, niż partie mniejsze. Jest to oczywiście sprzeczne z wieloma prawami, na czele z prawem do równości. Patrząc na to z perspektywy wyborcy, to nasze bezprawne przepisy działają tak, że głosy wyborców nie mają tej samej wagi. Kto głosuje na największą partię, ma więcej władzy, niż głosujący na partię mniejszą.
Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma tu bezpośredniego łamania prawa, gdyż jest to gra, której reguły są znane i akceptowane przez graczy. Każdy sam decyduje, czy kupić samochód, który będzie miał pierwszeństwo, czy nadal jeździć ukochaną aksamitną cytrynką, która musi czekać ba każdym skrzyżowaniu, aż przejadą wszystkie Fordy, Toyoty, Chevrolety...
Każdy sam decyduje, czy chce zmarnować swój głos na małą partię, pozwalając tym samym, żeby inni wybrali za niego. Te reguły gry są znane wszystkim świadomym wyborcom. A zwyczajny ciemniak po prostu się nie skarży, gdyż nie rozumie, że jego prawa człowieka są łamane przez taką ordynację.
Jednak takie tłumaczenie jest błędne, gdyż każda gra musi być niesprzeczna z prawem powszechnym, tak jak każdy kodeks honorowy, regulamin organizacyjny, doktryna sekty, program partii, statut... To interesująca kwestia, ale niestety jest tylko dywagacją, więc wracamy do meritum. Przyjmujemy więc jako lemat, że każda gra musi być niesprzeczna z żadnym prawem człowieka. W innej notce chętnie ten lemat udowodnię, jeśli ktoś takiego dowodu potrzebuje.
Regułę gry można zaskarżyć, jeśli łamie ona prawo, a wtedy sąd regułę unieważnia, albo delegalizuje całą grę, jeśli nadal ona łamie prawo. Wyobraźmy więc sobie, że wyborca, który oddał głos na partię MiU (Miłość i Uczciwość), która jest partią największą, został wydymany, gdyż po wyborach okazało się, że MiU wcale już nie jest partią największą - wygrała koalicja BiT (Bar i Targowica). Biedak przekonał się, że już nie ma 111% władzy, ale że jego głos waży teraz już tylko 88%. Ze złości, że przegrał, zaskarża ordynację wyborczą, jako łamiącą podstawowe prawo człowieka, mówiące, że każdy głos jest równy... I tam, gdzie rządzi prawo, sprawę wygra - ordynacja wyborcza nie może dyskryminować obywatela, mającego równe czynne prawo wyborcze.
To jak to jest ostatecznie - co jest ważniejsze: takie szczegóły techniczne ordynacji, czy ogólne poczucie bezpieczeństwa, że nie wolno wprowadzić do parlamentu bolszewików, nazistów, rasistów, fundamentalistów... Jak to czujecie? Co jest ważniejsze w praktyce w naszej cywilizacji: Prawo czy Demokracja? A co powinno być ważniejsze... o to jednak nie spytam, gdyż pytanie to samo w sobie byłoby obelgą... nie będę Was prowokować...
Inne tematy w dziale Polityka