... napisałem, że mi go szkoda marnować. Postanowiłem bronić Milika, oto mój niedoszły komentarz:
""Po co nam napastnik, który przez sześć lat strzelił jedną bramkę?" - przecież to oczywiste - po to, żeby w tym najważniejszym meczu strzelił i wygrał. Kiedyś obrońcy go oleją, bramkarz pójdzie bronić drugiego słupka, a on niespodziewanie wkopie piłkę do bramki, zamiast podawać jak zwykle... i wszystkim szczęka opadnie... a Polska zdobędzie Mistrzostwo.. po to właśnie trzyma się napastnika, który nie strzela.
Oczywiście nieco uprościłem tę taktykę, aby była klarowniejsza. W rzeczywistości dochodzą inne aspekty. Podam teraz przykład z życia. Mieliśmy kiedyś parę napastników... właściwie parę partnerską - coś w rodzaju grających nie fair nieformalnych partnerów przy pokerze. Nazywali się Lubański i Szołtysik. Nazywano ich "małżeństwem doskonałym" od kiedy wystąpili w tym programie u Fedorowicza.
Dzięki nim w tamtych czasach Górnik Zabrze zdominował I ligę (dawniej słowo "pierwszy" oznaczało pierwszy) mimo, że wszyscy wiedzieli, jaką stosują sztuczkę. Mieli oni do perfekcji wytrenowaną niesymetryczną grę w parze - Lubański strzelał bramki, Szołtysik mu wystawiał. Wchodzili w pole karne jak w masło, jak para żonglerów. Szołtysik był mistrzem żonglowania, jednak Lubański był mistrzem strzelania, oddawał piłkę Szołtysikowi dość niezgrabnie, ale Szołtysik z każdej piłki potrafił wystawić Lubańskiemu. Szołtysik był jak siatkarz na pozycji rozgrywającego, którego najważniejszą umiejętnością jest precyzyjne wystawianie z najtrudniejszej nawet pozycji. Wystawiający nawet zwinięty w kłębek i skręcony w korkociąg musi dać precyzyjną wystawkę.
Cała Polska się śmiała obserwując, jak obrońcy innych drużyn ciągle dają się nabierać na tę samą sztuczkę. W zwolnionym tempie wyglądało to tak. Lubański z Szołtysikiem wchodzą w pole karne, Lubański jest kryty przez kilku obrońców i nie może oddać strzału, więc podaje do Szołtysika, który jest sam na sam z bramkarzem. Obrońcy nie dają się nabrać - nadal otaczają Lubańskiego. Ale Szołtysik nie jest głupi, nie podaje Lubańskiemu, który jest kryty. Tymczasem akcja powoli zbliża się do bramki, nasza para już weszła w pole karne. Szołtysik prowadzi piłkę. Obrońcy nadal go olewają, bramkarz przy drugim słupku wciąż uważnie śledzi ruchy Lubańskiego. Szołtysik nie ma wyjścia, zmienia pozycję, zaczyna przestawiać nogi tak, jakby chciał złożyć się do strzału. Obrońcy kątem oka śledzą oczywiście poczynania Szołtysika... ale jeszcze wytrzymują napięcie - nie dają się nabrać i nadal pilnują Lubańskiego. Szołtysik nie ma więc wyjścia, cofa nogę, składa się do strzału... i tego już obrońcy nie wytrzymują - aha, akcja tymczasem przeniosła się gdzieś pomiędzy linię pola karnego i pola bramkowego - to już jest blisko bramki, nawet dla malutkiego Szołtysika. Obrońcy widząc napastnika przed pustą bramką (bramkarz wciąż jest daleko, wciąż pilnuje drugiego słupka), który składa się do strzału, startują do Szołtysika, Szołtysik strzela - obrońcy murem wjeżdżają, wlatują, wtaczają się i wbiegają w przestrzeń między Szołtysikiem a linią pola bramkowego, jednak piłka strzelona przez Szołtysika pięknym rogalem ląduje idealnie na woleju Lubańskiego... Tylko bramkarz nie dał się nabrać, zachował zimną krew i czekał przygotowany na strzał Lubańskiego... i czasami nawet udawało mu się obronić w sytuacji sam na sam. Leżący u stóp Szołtysika obrońcy (teraz już niżsi od niego) mogli już tylko podziwiać kunszt mistrzów: napastnika i bramkarza.
Oczywiście zdarzało, że obrońcy zachowali zimną krew do końca, jak bramkarz. I co się wtedy działo? Jak myślicie? Oczywiście, Szołtysik zdobywał bramkę - celowo nie piszę "strzelał", żeby nie wprowadzać w błąd - po prostu wkopywał piłkę do pustej bramki.
Ja w tamtych czasach dorastałem wiekowo, dorastali też psychicznie nasi obrońcy - coraz rzadziej dawali się nabierać Szołtyskowi, więc Szołtysik był zmuszony zdobywać więcej bramek. Zdarzały się mecze, w których Lubański nie strzelił ani jednego gola - zamiast niego to Szołtysik zdobywał bramki... z czasem nawet nauczył się je strzelać... a nasi obrońcy do końca nie traktowali go poważnie. Szołtysik zdobył w lidze 91 bramek.
Zauważmy, że Milik zapowiada się jeszcze lepiej niż Szołtysik - ma szansę stać się niewidzialny dla przeciwników
Inne tematy w dziale Sport