Najłatwiej jest odróżnić fantastykę od futurologii na przykładzie SF, czyli fantastyki naukowej. Futurologia opisuje przyszłość na bazie istniejących trendów rozwojowych, najnowszych wynalazków i odkryć naukowych. Futurologia jest jak prognoza pogody, tylko że na wiele lat naprzód. Fantastyka lekceważy, a nawet odwraca trendy, opiera się na nieznanych jeszcze wynalazkach i niepotwierdzonych hipotezach naukowych. Fantastyka jest opisem utopii - jest fikcją literacką, często ubrana w maskę futurologii, ale ta maska nie jest wcale konieczna (chociaż jest przydatna), aby zostać zaliczonym do gatunku SF.
Patrząc z perspektywy mniej życzliwej, futurologia bazuje na nauce, SF bazuje na kłamstwach o nauce. Futurologia jest jak prawdziwe zapasy, SF jest jak nowoczesny wrestling. Tyle wstępu chyba wystarczy...
Dla futurologa jest oczywiste, że XXI wiek to na razie trend odwracania się ludzi od nauki - trend przejmowania władzy przez ciemnogród - trend popularyzacji kłamstw, hejtu, nieuczciwego marketingu i coraz bardziej absurdalnych inwestycji w hochsztaplerskie projekty. Trend izolowania nauki (renomowanych środowisk akademickich i wydawniczych) od polityki całymi armiami sprzedajnych ekspertów. Trend coraz silniejszego wpływu fanatyków religijnych na rządy i wolne media.
Kiedy widzimy, jak fanatycy mieszają się z genetykami, możemy jeszcze bardziej docenić geniusz Herberta, autora Diuny - największego dzieła SF w historii literatury. Artyzm w SF polega na tym, aby połączyć pełną dramatyzmu literaturę przygodową z prawdziwą futurologią, która z natury jest nudna. Najwyższą sztuką jest dodać do fantastyki tyle futurologii, aby osiągnąć realistycznie dramatyczny efekt literacki bez szkody dla przygodowej wizjonerskiej fabuły charakterystycznej dla SF.
Najdoskonalszą futurologiczną wizją Herberta okazuje się sekta Bene Tleilax - perfekcyjne połączenie inżynierii genetycznej i fanatyzmu religijnego. Genialne skojarzenie Herberta - jak wygląda wiara w Boga u naukowca od genetyki? Kiedy już się to wie, staje się to tak oczywiste: Genetyk wierzący w Boga musi uważać się za kapłana, gdyż osobiście uczestniczy w dziele Stworzenia. Dla genetyka-fanatyka język genów jest Językiem Boga, a poszczególne geny są prawdziwym Słowem Bożym. W tej wizji połączenie genów z plemnika i z jaja jest świętym aktem Stworzenia. Kapłan-genetyk wykonuje Dzieło Boże jako Jego prawa ręka.
Zmieszanie się genów jaja i plemnika jest aktem świętym. Dla Tleilaxan nie ma nic świętszego niż akt poczęcia, czyli ta chwila kiedy geny męskie i żeńskie się mieszają - kiedy Słowa Boże się łączą i tworzą nową Boską Istotę. Eugenika jest świętą praktyką kapłanów Tleilaxan, zwanych Mistrzami, którzy w całym dostępnym Wszechświecie wyszukują najlepszy materiał genetyczny wśród Wiernych.
Oczywiście poczęcie musi być zabezpieczone i ściśle kontrolowane. Ochrona życia poczętego staje się priorytetem w systemie prawnym Tleilaxan. Przyszła matka staje się przedmiotem najtroskliwszej opieki. Procedury medyczne i wylęgarnie dzieci zostają utajnione. Obcym mówi się, że Tleilaxanie posiadają tajną technologię zbiorników aksolotlowych, w których Tleilaxanie hodują cuda. Obcy nie wiedzą, że "zbiorniki aksolotlowe" to tylko nazwa - że tymi zbiornikami są ubezwłasnowolnione kobiety, w których Mistrzowie hodują najprzeróżniejsze nowe Dzieła Boże, a w szczególności nową rasę kobiet, genetycznie przystosowanych do coraz lepszego pełnienia roli zbiorników aksolotlach - większe i wydajniejsze macice, uległa psychika, wrażliwość na hormony przyjemności... rozkoszna wegetacja w postaci zbiorników aksolotlowych.
Czy Herbert przewidział to, że jego czytelnicy dożyją czasów, kiedy Tleilaxanie naprawdę pojawią się wśród nas?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo