Tematem jest miłość małżeńska, a nie rodzicielska, braterska, dziecięca ani żadna inna. Miłość małżeńska zaczyna się najczęściej przed ślubem, więc może powinienem nazwać ją miłością narzeczeńsko-małżeńską, ale dla uproszczenia przyjmijmy, że celem miłości narzeczeńskiej jest małżeństwo - że miłość z definicji musi być szczera, więc możemy bez przeszkód założyć, że tzw. "miłość romantyczna" ma nieświadome intencje małżeńskie. A jeśli ktoś ma wątpliwości, czy użycie słowa "małżeństwo" jest odpowiednie, niech zadowoli się wyjaśnieniem, że nie chodzi mi o definicję biurokratyczną, ale zwyczajną ludzką - popularną. Moje określenie "miłość małżeńska" obejmuje więc też miłość konkubinacką odpowiedniej jakości.
Fikcja literacka i inne sztuki przedstawiają miłość małżeńską jako dorosłą formę miłości romantycznej - coś jakby "ostatnie zakochanie". To nie jest czysta fikcja - w pewnym stopniu to nawet prawda - częściowo dlatego, że literatura też jest czynnikiem kształtującym naszą wrażliwość, chociaż nie najważniejszym. Pewnie wszyscy pamiętamy jak od około 10-tego roku życia zakochiwaliśmy się w kimś średnio raz na rok. Najpierw przeżywaliśmy to jako cierpienia nieodwzajemnionej lub niespełnionej miłości. Stopniowo z roku na rok cierpień było coraz mniej - coraz częściej pojawiało się uczucie szczęścia, zgodnego z klasyczną definicją miłości romantycznej. Około 15 roku życia pojawia się ten docelowy - najbardziej dojrzały obraz miłości romantycznej - czyste szczęście przebywania w pobliżu obiektu miłości, niezależne od tego, czy obiekt odwzajemnia nasze uczucie, czy je odrzuca. Po tym okresie stopniowo wracają cierpienia - miłość romantyczna przemienia się w miłość małżeńską - miłość, która może istnieć tylko parami. Odwrotna implikacja nie jest prawdziwa - nie jest prawdą, że odwzajemniona miłość romantyczna jest miłością małżeńską.
Miłość małżeńska nieodwzajemniona wygasa naturalnie, szukamy więc kolejnego narzeczonego. Odwzajemniona miłość romantyczna jest nietrwała - mija wraz z kolejnym zakochaniem. Miłość małżeńską można porównać do zaufania, a miłość romantyczną - do wiary. Zakochany miłością romantyczną wierzy we wszystkie kłamstwa, jeśli mówią one o zaletach obiektu miłości, a nie wierzy w prawdę, jeśli mówi ona o wadach obiektu miłości. Miłość małżeńska rodzi się powoli, jak zaufanie... im więcej świadectw godnych zaufania o zaletach obiektu miłości, tym silniejsza staje się miłość małżeńska.
Paradoksalnie, to zaufanie jest też wadą miłości małżeńskiej. Pewność partnera, że cię nie skrzywdzi, daje mu tę samą wolność, co tobie - nie dasz się zastraszyć, ani nie weźmiesz sobie do serca niczego, co parter ci powie... a czasem chciałbyś pójść na łatwiznę - chciałbyś małym kosztem wymusić na partnerze coś, do czego nie jest on przekonany - szczególnie wtedy, kiedy masz pewność co do swojej racji... Nic z tego - partner sam musi zrozumieć i nabrać przekonania, że masz rację. Możesz udawać, że się obraziłeś, możesz nawet naprawdę czuć się obrażony lub skrzywdzony... To nic nie daje - partner musi zrozumieć, że naprawdę masz powód, aby czuć się skrzywdzony - wcześniej cię nie przeprosi, szczególnie wtedy, kiedy zarzucasz mu (oczywiście fałszywie) złe intencje.
Oczywiście złe intencje się zdarzają, ale w innym rozumieniu. Czasem partner reaguje infantylnie, ponieważ twoje zachowanie lub postępowanie kojarzy mu się z jego rodzicami - automatycznie przypisuje ci złe intencje. Innym razem zachowanie partnera ma złe intencje, które pojawiają się automatycznie w sytuacjach przypominających mu sytuacje z dzieciństwa, kiedy reagował obronnie na złe zachowanie swoich rodziców. Przykładowo, kiedy podniesiesz głos, partner może zareagować odruchowo tak, jak reagował w dzieciństwie na rodziców - może się przestraszyć, że chcesz go skrzywdzić. Ty, oczywiście, widząc taką reakcję, czujesz się urażony, że potraktował cię jak wroga. Nieporozumienie szybko się wyjaśnia, gdyż obie strony szybko sobie uświadamiają absurd takiego postrzegania (miłość małżeńska implikuje przyjaźń i wyklucza wrogość). Tym szybciej takie nieporozumienia się wyjaśniają, im lepiej znamy rodziców partnera. Dlatego w miłości małżeńskiej tak ważne jest opowiadanie sobie o wadach swoich rodziców i krzywdach, jakie doznawaliśmy od nich w dzieciństwie.
Jest więc jasne, że miłość małżeńska wymaga poznania rodziców i innych ważnych osób z dzieciństwa partnera - to jeden z niezawodnych testów miłości narzeczonego - chce poznać twoich rodziców i ujawnia swoje tajemnice. Aby zrozumieć partnera, musimy zrozumieć jego kompleksy, resentymenty i idiosynkrazje... a potem stopniowo, za pomocą poczucia humoru, przemienić tematy tabu w tematy zwyczajne. Poczucie humoru jest bardzo ważne, gdyż pokazuje ono, że ufam swoim dobrym intencjom i ufam partnerowi, że mnie kocha i że się nie obrazi, ani nie obrazi mnie podejrzeniem, że żart jest złośliwością. Ten proces trwa latami, szczególnie wtedy, gdy partner miał złośliwego ojca, który lubił upokarzać dziecko.
Po kilkudziesięciu latach małżeństwa zaufanie staje się pełne. Możemy być sobą, możemy być spontaniczni, jesteśmy wolni i bezpieczni - żadnych obowiązków, żadnego proszenia, żadnego odgadywania życzeń... chyba że dla żartu - dla radosnej niespodzianki.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo