Nagle uświadomiłem sobie coś, co powinienem skojarzyć już dawno temu. Otóż w odpowiednim kontekście przypomniałem sobie, jak w czasach PRL chodziło się do kina. Było wtedy oczywiste i odruchowe liczenie czasu, aby się nie spóźnić - oficjalna godzina seansu + kronika 10 minut + plus dodatek 10 minut - 5 minut dla bezpieczeństwa... zawsze celowało się tak, żeby spóźnić się minimum kwadrans do kina.
Dzisiaj robimy to samo. Celujemy w kwadrans spóźnienia, aby nie oglądać reklam. Jednak Widok w kinie zawsze jest ten sam. Przychodzimy spóźnieni 15 minut, czasem nawet tylko 10 minut, jeśli coś pójdzie po drodze zbyt dobrze: pasujący autobus, brak korków... ale nawet wtedy, mimo że to tylko 10 minut, motłoch już jest w kinie - już siedzą, żrą, gadają...
I nagle skojarzyłem. W czasach PRL ten podział był oczywisty - my nie oglądaliśmy kroniki - kronikę oglądała czerwona hołota. Wchodziliśmy do kina z poczuciem wyższości, patrzyliśmy z pogardą na ten sowiecki tłum, wpatrzony w sowieckie kłamstwa... My byliśmy wolnymi Polakami - patriotami - a w kinie siedział motłoch zgnojony przez totalitarną władzę. To dlatego czasy PRL czasem nazywam Czasami Pogardy - pogardy dla partyjnych, dla nauczycieli, dla zuchów i harcerzy, dla studentów z SZSP, dla grzecznych budowniczych socjalizmu i połykaczy sowieckiej propagandy.
I nagle przyszedł rok 1989, a po nim znikły kroniki z kin, znikła wszechobecna przymusowa propaganda... trzeba było nauczyć się punktualnego przychodzenia do kina... do czasu. Z czasem znów zaczęliśmy się spóźniać, z roku na rok coraz bardziej...
I nagle dzisiaj mnie olśniło niemal przypadkiem, chciałem sprawdzić kiedy zaczyna się mecz finałowy, ale ta informacja jest sprytnie ocenzurowana - wybija się informacja o rozpoczęciu transmisji, o rozpoczęciu studio przedmeczowego... I skojarzyłem, że to są te same siły, które wszędzie wciskają reklamy, tak jak w kinie przed seansem - tak jak Ruscy wciskali nam kronikę w czasach PRL.
Olśniło mnie, że mamy nowy rodzaj totalitarnej władzy - władzy, która zmusza wszystkich do wciskania ludziom propagandy, mimo że klienci nie chcą propagandy. Nie chcemy reklam, ale władza nam je wciska. Nam się wydaje, że to nasi usługodawcy, a my jesteśmy ich Klientami, czyli Panami. Płacę i wymagam, bo "klient nasz Pan". Gówno prawda - nie ma już takich usługodawców - nie ma już wolnego rynku usług.
Mój dostawca TV ostatnio wcisnął mi nowy lepszy dekoder - wyższa klasa: szybkie przewijanie, wielka pojemność na nagrania, błyskawiczne reakcje na pilota... a wszystko to dzięki przetwarzaniu w chmurze, zamiast w pamięci osobistej dekodera. Byłem zachwycony, szczególnie. że jako informatyk, mam pełną świadomość, jakim skokiem cywilizacyjnym jest model usługowy w porównaniu z archaicznym XX-wiecznym modelem projektowo-systemowym.
Niestety, nowa usługa zawierała wady ukryte, takie jak: blokowanie przewijania do przodu lub w ogóle blokowanie możliwości nagrywania z niektórych kanałów. Oczywiście, jak to zobaczyłem, natychmiast zażądałem przywrócenia usługi w poprzedniej wersji. Od razu stałem się złym klientem - zostałem potraktowany tak jak - teraz to zrozumiałem - tak jak wtedy, gdy w PRL spóźniałem się do kina - niechętna obsługa, piętrzenie trudności, krętactwo... na wymianę dekodera (na stary) musiałem czekać 16 dni, podczas gdy wymiana dekodera na nowy nastąpiła już następnego dnia po wyrażeniu zgody.
A wiecie, jaki jest najśmielszy aspekt strachu przed nową władzą? Otóż mój dostawca TV wił się jak piskorz, aby namówić mnie do pozostania z nowym dekoderem - obniżał cenę, dodawał kolejne opcje - bylebym tylko zgodził się na nowy dekoder z zablokowanym przewijaniem (reklam), ale ja twardo obstawałem przy tym, że wolę płacić więcej, byle mieć dekoder z możliwością przewijania... i wiecie co mi w końcu zaproponowano? Dostałem stary dekoder, ale nie przywrócono mi starej usługi - namówili mnie, żebym kupił nową usługę ze starym dekoderem, tańszą niż stara, ale lepszą niż stara (bogatszy pakiet, czy jak to się nazywa - więcej kanałów, dodatkowe bajery...). Bali się kary (nie wiem jakiej), gdyby w ich dokumentacji pozostał ślad, że przywrócili poprzednią wersję usługi. Woleli stracić pieniądze, jako biznes, niż narazić się władzy, która zmusza ich do wciskania nowych, totalitarnych dekoderów.
Teraz już widzę jasno, że reklamy i reklamodawcy są narzędziem nowej władzy totalitarnej. Nowa władza totalitarna oczywiście łamie prawo, jak to władza totalitarna - np. wciska reklamy tam, gdzie człowiek ich nie chce. Szantażem lub mobbingiem wymusza zgodę na reklamy (cookies), bezkarne jest reklamowanie trucizn, oszustw, kłamanie w reklamach etc. Niektóre etykiety na reklamach, niektóre treści reklamowe są tak głupie i odstręczające, jak klasyczna propaganda totalitarna... ale autorzy się boją pisać z sensem - biznesmeni wolą stracić, byle tylko reklama miała formę zgodną z życzeniami władcy
Inna cecha władzy totalitarnej: w miarę upływu czasu pętla się zaciska. Z roku na rok jesteśmy coraz mocniej duszeni. Np. yutub kiedyś wyświetlał tylko jedną reklamę przed filmem, którą mogłeś przerwać po kilku sekundach - potem wprowadził dwie, potem jedna z nich mogła być już nieprzerywalna - teraz mamy dwie reklamy nieprzerywalne i trzecia przerywalna - dopiero po nich możesz posłuchać muzyki.
Ta sama władza wymusza hejt i fejk w Internecie - opisałem to w jednej z poprzednich notek, więc nie będę się powtarzał. Wolę się skupić na tym, co nie jest dla mnie jeszcze zupełnie jasne - na tym, kto stanowi tę władzę. Z pozoru wygląda to tak, że władzą tą jest zmowa niektórych firm - wielkich reklamodawców. Nazwę ją "mafią reklamodawców". Głównym narzędziem jest korupcja. Mafia płaci mniejszym biznesmenom za to, żeby zmuszali oni swoich klientów do oglądania reklam. Granica między uczciwym biznesem reklamowym a totalitaryzmem jest subtelna. Uczciwa gazeta po prostu bierze pieniądze za umieszczanie reklam, a uczciwy reklamodawca po prostu płaci za to i nie stawia dodatkowych warunków. Mafia reklamodawców tępi uczciwe gazety, organizując bojkot - uczciwa gazeta nie może znaleźć reklamodawcy, który zachce dać ogłoszenie do uczciwej gazety, nawet jeśli cena będzie niższa. Nieuczciwy reklamodawca woli stracić, jako biznes - nie chce tanio zamieszczać swoich reklam w uczciwej gazecie - woli zapłacić więcej i umieścić reklamę w nieuczciwej gazecie. Dlaczego? Ponieważ mafia wspiera nieuczciwe gazety na różne sposoby, nie tylko przez to, że płaci im więcej, ale także za pomocą reklamowania tych gazet i organizowania im sprzedaży, aby ułatwić im monopolizację rynku mediów - jednocześnie przekupują właścicieli tych gazet, aby nie kupowali sprzedawali oni przestrzeni reklamowej uczciwym reklamodawcom. Skutki są klasyczne - skutkiem monopolizacji jest eliminowanie z rynku uczciwych firm, mimo że mają one większą stopę zysku dzięki uczciwym cenom - tanie reklamy trafiają do coraz mniejszej liczby czytelników.
Aby to jednak działało, prawo musi tolerować przestępstwo monopolizacji rynku, musi też tolerować opisane przypadki łamania prawa. Gdy rządził tylko pieniądz, to na rynku wygrywałyby po prostu uczciwe firmy. Mafia musi mieć więc wsparcie we władzach państw i organizacji takich jak UE, bo inaczej prawo tępiłoby praktyki monopolistyczne reklamodawców.
Potrzebujemy powrotu Czasów Pogardy - pogardy dla reklam, dla reklamodawców, dla połykaczy reklam i dla usług, które oferują za dodatkowe pieniądze blokowanie reklam. Zgoda na płacenie za wolność, jest poddaniem się w niewolę - takie płacenie jest płaceniem haraczu. "Chcesz czuć się wolny, płać nam haracz" - to nie jest wolność. To jest nowy totalitaryzm.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo