Zauważyłem, że ciemna materia bardzo silnie oddziałuje na ciemniaków. Ciemna materia oddziałuje więc nie tylko grawitacyjnie na materię, jak głosi tradycyjna ortodoksyjna definicja fizyczna, ale wywiera także jeszcze jakiś inny wpływ. Wielkie rzesze fizyków szukają jakichś niezauważalnych efektów nieznanych oddziaływań tak słabych, że fizycznie nie można ich zauważyć, bo są one o wiele rzędów wielkości słabsze od znanych już oddziaływań słabych.
Warto przypomnieć, że nazwa "ciemna" materia pochodzi wprost z tej ortodoksyjnej definicji, która mówi, że ciemna materia z definicji jest materią niezdolną do żadnych innych oddziaływań (niż grawitacyjne) ani z nami, ani z naszymi przyrządami pomiarowymi. Prostolinijni fizycy poszukują więc ciemnej materii za pomocą tych właśnie nieistniejących oddziaływań - szukają efektów tak słabych, że są one niemożliwe do zaobserwowania. W uproszczeniu można powiedzieć, że szukają światła, którego nie ma, gdyż ciemna materia z definicji nie świeci - dlatego nazywa się "ciemna".
To może wydawać się jakimś głupim żartem, ale to nie jest żart - to dość typowa dla fizyków metoda poszukiwania nowych odkryć. Jeżeli fizyk odkryje, że jakaś część lub cząstka ciemnej materii świeci, to znaczy, że odkrył nieodkryty dotychczas rodzaj zwykłej materii świecącej. Dawniej fizycy nie wiedzieli, gdzie szukać nieodkrytych rodzajów materii - szukali niemal na ślepo lub na chybił trafił - a nuż coś ciekawego urodzi się w akceleratorze lub z promieniowania kosmicznego. Teraz fizycy wiedzą już, gdzie szukać - wiedzą ile jest materii zbadanej, a ile niezbadanej, znają jej rozkład we Wszechświecie, więc mają konkretny cel poszukiwań. Ale niestety, skupili się na szukaniu efektów tak słabych, że nie można ich zobaczyć.
A tymczasem istnieje drugi obszar poszukiwań, zaniedbany przez fizyków - obszar efektów bardzo wyraźnie widocznych. Są to efekty widoczne dla ciemniaków, co zresztą jest oczywiste, gdy jak już to sobie uświadomić - ciemniaki widzą ciemną materię - to może być nieprzypadkowa zbieżność nazw. Ciemniaki widzą duchy, bogów i inne zjawy, które nie oddziałują ani z fizykami ani z ich przyrządami pomiarowymi. To dlatego ciemniaki zaprzeczają istnieniu ciemnej materii - boją się, że to może być prawda, boją się, że te straszne duchy mogą istnieć naprawdę.
Istnieje głębszy poziom tego strachu. Przeraża ciemniaków hipoteza Boga - mieszkańca ciemnej materii, zbudowanego z ciemnej materii. Taka hipoteza jest w ich odczuciu profanacją dobrego i jasnego wyobrażenia Boga. Boją się tego, że jeśli ta hipoteza okaże się nieprawdziwa, to Bóg ukarze ich za obrazę - za przypuszczenie, że ich dobry i jasny Bóg był w ich oczach ciemnym Bogiem.
Na jeszcze głębszym poziomie strachu znajduje się wiara w to, że Bóg jest niepoznawalny, a więc badanie Boga jest przejawem pychy i arogancji. Sama możliwość, że Bóg jest zbudowany z ciemnej materii, dopuszcza automatycznie możliwość traktowania Boga jako przedmiot badań. Żaden ciemniak nie dopuści do siebie takiej możliwości. A najstraszniejsze jest, że wszystko się zgadza niestety:
Bóg jest wszędzie i ciemna materia też jest wszędzie - jest w nas i otacza nas ze wszystkich stron. Bóg nie ingeruje w nasz świat materialny - ciemna materia z definicji też nie może ingerować. Duchy, anioły i inne osoby boskie potrafią przenikać przez wszystkie fizyczne przeszkody bez oporu - to samo czyni ciemna materia. Bóg stworzył świat - ciemna materia na początku, w epoce wielkiej unifikacji oddziaływań, nie była ciemna, mogła więc oddziaływać z materia jasną, może więc być uznana za Stworzyciela, który potem zerwał bezpośrednie fizyczne więzi ze stworzonym światem i ukrył się przed ludźmi w postaci ciemnej materii. Ciemniaki czują, że istnienie ciemnej materii pozwala hipotetycznie racjonalnie wyjaśnić boskie tajemnice i odkryć Boga wbrew jego woli ukrycia się. Widać już, że przejście z geocentryzmu na heliocentryzm było o wiele łatwiejsze, niż to przejście z wiary w pustą przestrzeń do wiedzy o ciemnej materii - to przejście jest o wiele straszniejsze. Ciemniaki będą walczyć do upadłego z wynikami obserwacji ciemnej materii.
A na zakończenie przypomnę banalny zarzut, stawiany od dawna fizykom: że nie chcą oni badać ludzi, widzących czasem mieszkańców ciemnej materii, zakładając z góry, że są to halucynacje lub oszustwa. Przyjęło się nazywać ich eufemistycznie ciemniakami, gdyż zarzut oszustwa jest zbyt mocny i trudny do udowodnienia, a z kolei podejrzenie choroby psychicznej jest za bardzo chamskie. Słowo "ciemniak" jest idealne - oznacza "oszust lub wariat - trudno mieć pewność". Ale może jednak ciemniaki wcale nie są ciemniakami - może oni po prostu mają jakąś nieznaną zdolność widzenia ciemnej materii - widzenia jej bez jej świecenia. Może mają zdolność wchodzenia w stan kwantowego splątania z ciemną materią? Albo coś w tym rodzaju. Teraz, gdy już wiemy o istnieniu ciemnej materii, może łatwiej będzie przekonać fizyków, żeby spróbowali poszukać jej mieszkańców. Może od nich dowiemy się tego, czego nie powiedzą nam nasze przyrządy - może wyjaśnią nam, jakie rodzaje cząstek elementarnych wchodzą w skład ciemnej materii i jakie są równania opisujące oddziaływania wzajemne między ciemnymi cząstkami, które oczywiście same dla siebie nie są wcale ciemne - one się nawzajem doskonale widzą, tak jak ich mieszkańcy. A w ich oczach to my jesteśmy ciemną materią.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo