doku doku
238
BLOG

Mentalność bolszewicka - geneza - ciąg dalszy

doku doku Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

W poprzednich notkach na temat bolszewizmu i nazizmu pokazałem, w jaki sposób narodziła się oprycznina i dlaczego została ona reaktywowana w Rosji, aby stłumić prozachodnią rewolucję. Tytułem wstępu przypomnę, że w roku 1917 w Rosji miała miejsce rewolucja kapitalistyczna, na wzór rewolucji niderlandzkiej. Niestety, mieszczaństwo w Rosji było zbyt słabe i nie miało szans wygrać. Rosjanie reaktywowali opryczninę, która stłumiła rewolucję i przywróciła feudalizm, nazwany dla niepoznaki: "socjalizmem". Nowi opryczniny przeszli do historii jako "bolszewicy". Zaraz potem bolszewicy zaszczepili idee opryczniny w Niemczech. Niemieccy oprycznicy przeszli do historii jako "naziści".

Jednak najczęściej używanym w Polsce słowem-wytrychem jest "bolszewizm", który odnosi się podstawowych cech wspólnych opryczników, bolszewików i nazistów. Określanie takie, jak "dusza bolszewika", "duch bolszewizmu", "mentalność bolszewicka", "prawdziwy bolszewizm" etc odnoszą się do pewnego zestawu cech, mających swoje korzenie w dawnych czasach feudalizmu.

Pierwszą, najbardziej rzucającą się cechą bolszewików jest wiara w nadprzyrodzoną moc Przewodniczącego, występującego pod różnymi nazwami, np.: Imperatora, Króla, Cesarza, Cara, I Sekretarza, Prezesa. Wszyscy znają to zjawisko zwane "kultem jednostki" lub Majestatem, więc nie trzeba tego wyjaśniać.

Dugą ideą bolszewizmu jest klasa rządząca. W zależności od koloru ustroju klasę rządzącą nazywamy arystokracją lub biurokracją. Rządy arystokracji nazywamy feudalizmem, rządy biurokracji - socjalizmem. Najlepiej widać to na przykładzie historii Chin, o czym też już pisałem szczegółowo w poprzednich notkach, więc tylko przypomnę zwięźle: Od tysiącleci w Chinach jest wciąż ten sam ustrój feudalno-socjalistyczny. Co kilkaset lat ma miejsce cykliczna rewolucja. Rewolucjoniści wyżynają klasę rządzącą i sami stają się klasą rządzącą. Biurokracja ma kolor czerwony, arystokracja - żółty. Rewolucjoniści zawsze powołują się na swoje korzenie - że są potomkami wymordowanych kilkaset lat wcześniej władców

Trzecią ideą bolszewizmu  jest państwo, utożsamiane z klasą rządzącą. Krytykowanie rządzących przez poddanych jest traktowane jak zamach na państwo - coś z pogranicza rebelii i zdrady. Poddani zmuszani są do służenia państwu, czyli swoim panom z klasy rządzącej. Tego akurat w języku polskim wyjaśniać nie trzeba, gdyż słowo "państwo" zawiera w sobie obydwa te znaczenia: panów, którym służy służba, i organizację klasy rządzącej, której służą poddani. 

W takiej chwili zawsze pojawia się dylemat - ile jeszcze takich cech wymienić. Nie można wyliczać ich zbyt długo, gdyż czytelnik przyzwyczai się i przestanie widzieć patologię - zacznie się czuć tak, jakby czytał o czymś zwyczajnym. W pewnym momencie trzeba pokazać dla kontrastu dobro, aby czytelnik nie zapomniał, że dobro istnieje. Zacznę więc od końca.

Trzeciej idei bolszewizmu - państwu - przedstawiamy ideę dobra - ideę obywatela. Obywatele są ludźmi, czyli podmiotami, których dobro jest najważniejsze. Dobre rządy muszą więc służyć ludziom - władcy muszą służyć obywatelom, urzędy muszą służyć obywatelom. Słowo "państwo" ma tutaj trzecie znaczenie: jest to po prostu największy urząd w kraju i nie ma nic wspólnego z panami.

Druga idea bolszewizmu ma oczywiste przeciwieństwo po stronie dobra. Tak gdzie rządzi dobro, nie ma panów, a więc nie ma klasy rządzącej. Każdy może zatrudnić każdego, jako swojego pracownika; każdy może każdemu sprzedać na własność swoją własność. Idea, która wydaje się najbardziej oczywista, zwykle okazuje się najtrudniejsza. Otóż musi istnieć zabezpieczenie, chroniące obywateli przed spontanicznym powstawaniem klasy rządzącej. Tym zabezpieczeniem jest przewaga majątku bez właściciela. Powietrze, ziemia, podziemia, Księżyc, kosmos, woda, lasy, góry, bagna... są to podstawowe dobra, którego nikt nie ma prawa kupić ani sprzedać, ani posiadać do nich tzw. praw własności. W tym kryje się trudność - jak oddzielić granice między własnością (prywatną) a resztą wszechświata, która nie może być niczyją własnością, np. ile ziemi może być prywatną własnością właściciela domy, który na tej ziemi stoi - ile metrów w głąb ziemi może sięgać jego własność, aby speleolodzy mogli bez skrępowania zwiedzać groty pod jego domem?

Pierwsza idea bolszewizmu ma swoje dobrze znane naturalne przeciwieństwo w postaci pierwszej idei dobra zwanej "przyrodzoną godnością", "równością", "podmiotowością"... czyli mówiąc najprościej - ideą człowieczeństwa. Idea ta mówi, że każdy człowiek ma w sobie tyle samo majestatu, przyrodzonej godności, podmiotowości i człowieczeństwa. Człowiek nie może czcić innego człowieka, może go co najwyżej szanować, podziwiać... może też nim gardzić, jeśli tak to czuje, ale nie wolno mu nigdy zaprzeczyć jego człowieczeństwu. Też rzecz niby oczywista, dopóki nie włączymy logicznego myślenia - dopóki nie zadamy sobie pytanie: A co z człowiekiem, który łamie tę pierwszą, najważniejszą ideę dobra? Przykładowo, co robić z człowiekiem, który traktuje innego człowieka tak, jakby nie był on człowiekiem, np. degraduje go przemocą do rangi niewolnika? 

Nie uciekniemy do tego pytania ratując się ideą zabójstwa w obronie koniecznej. Oczywiście, najlepiej jest niezwłocznie zabić oprawcę, uratować ofiarę i zostać bohaterem... a czy ten trup był przed śmiercią jeszcze człowiekiem, czy buł już tylko bestią? Tego się nie dowiemy i nie chcemy w to wnikać.

Ale czasem nie da się takiego od razu zabić. Policjanci go aresztowali, ofiary zostały wyzwolone, a pan swoich niewolników staje przed sądem... To jedno z najważniejszych pytań etyki: czy człowiek może utracić swoje człowieczeństwo i zostać uznany za bestię? Czasem używamy słowa "bestia" w innym znaczeniu - bardziej biologicznym - tak nazywamy moralnego mutanta w rodzaju socjopaty, który nie posiada ludzkich fenotypowych cech behawioru moralnego. Widzimy, że nie o to chodzi - przecież to też człowiek, więc ma prawo do opieki i leczenia - nawet mutantów nie wolno odstrzeliwać. Zastanawiamy się nad innym znaczeniem "bestii" - myślimy raczej o statusie prawnym - o ewentualnym odebraniu oprawcy jego człowieczeństwa.

Istnieją w pewnych subkulturach specjalne rytuały, np. w więzieniach, poprawczakach i sierocińcach, ale czy są one skuteczne? Czy w naszych oczach ofiara przecwelenia przestaje być człowiekiem? A może to właśnie przecwelający staje się bestią - sam staje się cwelem w oczach mieszkańców wolności? W tym momencie doszliśmy do sprzeczności - cbdo. Wygląda na to, że w świecie dobra nie może istnieć żadna procedura prawna ani żaden rytuał, który pozwalałby pozbawić człowieka człowieczeństwa, choćby był najokrutniejszym zbrodniarzem. 

To jest właśnie fundament mentalności bolszewickiej - dopuszczenie możliwości, że jakiś człowiek może mieć więcej majestatu lub mniej przyrodzonej godności, niż każdy człowiek. W oczach ludzi dobrych, każdy człowiek jest Człowiekiem. W oczach bolszewików "tylko my jesteśmy Ludźmi".

W tym momencie dochodzimy do najważniejszego otwartego problemu etyki - jak rozpoznać człowieczeństwo? Kiedy ograniczamy się do świata zwierząt, jak to robią zwykle współcześni etycy, doprowadzają do nierozstrzygalnych sporów i paradoksów, takich jak: "czy poczęcie jest początkiem jednego człowieka czy dwóch (bliźniaków)?". W biologii nie ma podziałów, jest tylko umowna klasyfikacja. Człowieczeństwo, czuli przyrodzona godność, to pojęcia z innego paradygmatu - bliższemu naukom prawnym niż biologicznym. Aby zrozumieć człowieczeństwo, trzeba oderwać od biologii swoje końskie oczy, zerwać klapki z oczu i zadać sobie pytanie: Kiedy komputer może zostać uznany za człowieka i obywatela? Jakie minimalne funkcje musi posiadać, abyśmy mogli uznać jego przyrodzoną godność? Jak pewnie wiecie, Nietzsche miał na to gotową odpowiedź: Kto chce zostać uznany za człowieka, musi pokazać determinację w walce o uznanie - musi zabijać ludzi, aby zmusić ludzi do przyjęcia go do swojego grona - do ludzi. Mistrz był jak widać pod wrażeniem abolicjonizmu. Ale czy to jest jedyna droga? Czy tylko liczne zbiorowości, których nie możemy szybko pokonać, zasługują na status człowieka? 

A gdy przylecą Obcy na Ziemię i nas pokonają, to uznamy ich za ludzi? A kiedy my polecimy do innego układu słonecznego i go podbijemy, czy uznamy miejscowe organizmy za ludzi? W innej notce zaproponuję atrybuty człowieczeństwa. Na razie zakończę temat stwierdzeniem oczywistym - nawet bolszewik jest człowiekiem.

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo