Ludzie wciąż nie rozumieją lub świadomie udają tępaków, jeśli chodzi o definicję dziecka, sformułowaną na użytek jednej tylko ustawy (o rzeczniku praw dziecka):
"W rozumieniu ustawy dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności".
Trzeba więc wyjaśnić, że nie było wyroku TK w sprawie aborcji - to tylko rządowa propaganda. Prawda jest taka, że ten cyrk o nazwie TK zawyrokował, że jeżeli jakieś pojęcie prawne zostało zdefiniowane w ustawie na użytek tylko tej ustawy, to znaczy, że ta definicja obowiązuje dla całego prawa. Jest to oczywisty absurd prawny i nie może być stosowany w praktyce. Wyjaśnię więc obrazowo, czym jest taka definicja wewnętrzna, typowa dla umów, ustaw, regulaminów.
Przytoczę takie definicje wewnętrzne w wersji uproszczonej do celów ułatwienia zrozumienia kompromitacji TK:
Umowa zawarta między...
Definicje (niektóre):
"Usługodawca" - podmiot wskazany w umowie, jako podmiot zobowiązany.
"Klient"- podmiot wskazany w umowie, jako beneficjent.
"Strona" - podmiot, jeden z dwóch, wskazany w umowie jako główny zobowiązany lub główny beneficjent.
Regulamin Teatru...
Definicje:
"Scena" - miejsce gry aktora, za wyjątkiem strony - patrz Strona.
"Strona" - kierunek wygłaszania przez aktora na scenie kwestii niebędących grą, najczęściej są to kwestie wygłaszane do publiczności - inni aktorzy na scenie muszą udawać, że nie słyszą kwestii "na Stronie".
Widzicie, mamy dwie różne definicje słowa "strona". A istnieją jeszcze inne definicje. Którą z nich TK powinien ogłosić jako obowiązującą w całej Polsce? Pierwsza wydaje się bardziej pasować do mentalności naszych polityków - sądzą oni, że strony zawsze są dwie i zawsze muszą być wrogami. Każda partia musi być albo po stronie PO albo po tronie PiS. TK ogłasza więc, że w całej Polsce obowiązuje definicja "strony" z Umowy.
Od tej chwili gorliwi lekarze, aby podlizać się władzy, nie pozwalają pacjentom splatać rąk, gdyż lewa ręka i prawa ręka to wrogowie, więc pacjent może niechcący zrobić sobie krzywdę, a potem władza obarczy odpowiedzialnością lekarza, że pozwolił, aby w jego obecności lewa strona pacjenta sprowokowała stronę prawą do agresji. Czy lekarze mają prawo mówić, że TK wydała wyrok "w sprawie separacji rąk"?
Taki właśnie jest ten wyrok "w sprawie aborcji" - TK po prostu zawyrokowała, że w całej Polsce obowiązuje definicja "dziecka" z Ustawy...
W rzeczywistości obowiązuje inna definicja "dziecka" w tym najpowszechniejszym rozumieniu, które znamy z życia codziennego, z podręczników medycyny i z literatury, definicje " zarodka", "płodu" i "dziecka" są jednoznaczne i zgodne. O ile słowo "strona" może kojarzyć się różnie, więc ma jakieś uzasadnienie obawa lekarzy przed rękami wyrastającymi po przeciwnych stronach ciała, o tyle słowo "dziecko" nie budzi niemal żadnych wątpliwości.
Dla porządku przywołam jedną wątpliwość, jaką znam: Czy "dziecko" zaczyna się od razu po wyjęciu płodu z macicy, czy dopiero po przecięciu pępowiny? Dla porządku przywołam też jakieś inne znaczenie słowa "dziecko". Niech to będzie Ustawa o zawodzie psychiatry.
Definicje:
"Dziecko" - pacjent na najniższym poziomie dojrzałości, nie pozwalającym mu podejmować żadnych decyzji ani wyborów w kwestii leczenia - patrz: Ubezwłasnowolnienie (pełne).
Znacie to znaczenie... na co dzień używa się go jako obelgi, np. : "ale z ciebie dziecko". Nie zdziwiłbym się, gdyby niedługo TK - trzeba poczekać aż wszyscy lekarze w Polsce wycharchną cnotkę i zabronią wykonywania aborcji - wtedy TK wprowadzi kolejną nową definicję "dziecka" - że w całej Polsce obowiązuje definicja z Ustawy o zawodzie psychiatry. Od tej pory wyrok TK będzie nazywany "wyrokiem w sprawie maltretowania" - wyrok ten pozwoli rodzicom maltretować dzieci.
A na koniec warto wziąć sobie do serca, że to bezczelne pajacowanie TK jest publikowane z tytułem: WYROK W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ - w moim odczuciu jest to straszna profanacja, że znani oszuści publikują bezczelnie swoje idiotyzmy. Prawnie sytuacja jest jasna "dziecka jeszcze nieurodzonego" - nie ma takiego pojęcia nigdzie, poza jedną ustawą, na użytek której zdefiniowano "dziecko" inaczej niż w powszechnym użyciu.
Prawnie sprawa jest bezdyskusyjna - nie wolno (specjalnych) definicji wewnętrznych używać na zewnątrz.
Logicznie sprawa jest bezdyskusyjna - gdyby obowiązująca powszechnie definicja "dziecka" była taka, jak w Ustawie (W rozumieniu ustawy dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności) to nie byłaby ona w tej ustawie w ogóle potrzebna. Ustawodawca był więc świadomy faktu, że w Polsce obowiązuje inna definicja "dziecka", dlatego utworzył, na użytek ustawy, własną, oryginalną, inną niż obowiązująca, definicję "dziecka".
To jest tylko językowa sztuczka, aby wygodniej formułować myśli na temat ochrony zdrowia żony, kobiety w ciąży, zarodka, płodu, dziecka i matki. Jeżeli np. mówimy o zdrowym odżywianiu, to takie rozszerzenie definicji "dziecka" jest wygodne, np. "Matka powinna odżywiać się tak, aby nie szkodzić dzieciom" - dotyczy to wtedy zarówno okresu ciąży, jak i karmienia piersią.
Zresztą, nie tylko ustawa o rzeczniku praw dziecka może mieć szerszą definicję. Ustawa o zdrowym odżywianiu też mogłaby zawierać na swój użytek taką definicję dziecka. To jest dobra i przydatna definicja dziecka: "każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności"... ale tylko na bardzo wąski użytek.
Warto na koniec zrozumieć, dlaczego w Konstytucji mamy "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia." i dlaczego nie ma w Konstytucji zapisu ""W rozumieniu ustawy człowiekiem jest każda istota ludzka od poczęcia". Aby zrozumieć absurdalność takich zapisów, wystarczy zadać sobie pytanie: W jaki sposób można by chronić prawnie zapłodnioną komórkę już następnego dnia po poczęciu? Skąd prawo miałoby wiedzieć, że taka komórka w ogóle istnieje? ... Prawda, że to niemożliwe? Ochrona życia od poczęcia jest niemożliwa, dlatego prawo nie może zawierać takich zapisów.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo