Jakie jest dzisiaj najczęściej używane najtrafniejsze określenia tego, czym nas otacza cywilizacja śmierci? Jakie jest najlepsze określenie wspólne na buty na jeden sezon; na komórki wymieniane co roku na nowe; na psujące się od razu spłuczki w toaletach; na samochody, które psują się od razu po upływie terminu gwarancji; na pojemniki w lodówkach, które pękają, gdy wziąć je do ręki... w nieskończoność można wymieniać... więc podsumuję to cytatem jednego barda: "kiedyś była jakość, a dzisiaj jest jakoś".
Niedawno rozmawiałem ze znajomym, który narzekał na niedawny wysyp badziewia. Okazało się, że nie rozumie on, że to jest najważniejszy symptom inflacji. Od razu mu to wyjaśniłem - to bardzo łatwo zrozumieć. Tutaj w Salonie tłumaczyłem to już wiele razy, czym jest inflacja i jakie są jej przyczyny, ale pomyślałem, że może warto raz jeszcze przypomnieć. Czy ktoś z Was pamięta, dlaczego wysyp badziewia jest oznaką inflacji? Oczywiście nie będę czekał - to nie zagadka - to tylko wstęp do powtórki z tego tematu.
Proces inflacji jest procesem naturalnym. Towary leżą w magazynach, na półkach sklepowych, starzeją się i tracą na wartości. Gdybyśmy mieli naturalny wolny rynek - taki idealny kapitalizm - to towary te stawałyby się coraz tańsze, bo ich wartość spada. Czy to jest jasne? Wyobraźcie sobie świat idealny - uczciwy, zgodny z naturą: codziennie zaglądacie do sklepu i widzicie, że codziennie spada cena na towary dostarczone wcześniej - jak świeże bułeczki w sklepie przy piekarni - wczorajsze są już dużo tańsze.
Oczywiście to jest uproszczenie - towary o wysokiej trwałości, np. buty, samochody, ... - są przeceniane w każdy poniedziałek.
Już się domyślacie, jaki jest skutek sztucznego trzymania stałych cen? Ludzie nie kupują tego, co leży na półkach, wolą poczekać na dostawę towaru świeżego i zapłacić za niego wyższą cenę. Oto jest wyjaśnienie, dlaczego wskutek inflacji rosną ceny i płace. Ale zanim wzrosną ceny, pojawia się wysyp badziewia, gdyż producenci boją się podnieść ceny, a zamiast tego obniżają jakość... lub pojemność... pamiętacie czekolady 100 g? Teraz mamy 90 g... butelki litrowe? teraz mają 900 ml; masło 250 g - teraz 200 g... - a to już niejawny wzrost cen.
Inflacji nie można ukryć na dłuższą metę - ona jest zawsze i wszędzie. Jeśli władza próbuje ją ukryć za fałszywymi wskaźnikami (bliskimi zeru), to następuje wysyp badziewia, potem niejawny wzrost cen (np. mniejsze opakowania), aż w końcu władza zaczyna rozumieć, że inflacji nie da się ukryć, więc publikuje fałszywe wskaźniki inflacji (bliskie 10%), aby "nadrobić" kłamstwa o zerowej inflacji. Prawdziwa inflacja zawsze i wszędzie wynosi około 2,3% w zależności od profilu dóbr w danym kraju. Zawsze w ciepłych krajach inflacja będzie wyższa niż w zimnych, ale zawsze, każdego roku, będzie w danym kraju prawie taka sama, niezależnie od tego, co publikuje rządowa propaganda.
Oto był fragment naukowej ekonomii. To co nazywacie na co dzień "ekonomią", to jest tylko tzw. ekonomia polityczna, czyli nienaukowa. Czas więc na zagadkę, jakie prawo fizyki sprawia, że "proces inflacji jest procesem naturalnym"?
Inne tematy w dziale Gospodarka